AlertWszystko

Trump nie zatrzyma rozwoju OZE w USA

Donald Trump. Fot. Flickr

Donald Trump. Fot. Flickr

Bez względu na nowy kontekst polityczny, nie należy zmieniać prognoz dotyczących rozwoju energetyki w Stanach Zjednoczonych. Udział OZE oraz gazu ziemnego w wytwórstwie energii elektrycznej będzie rósł. Natomiast rola węgla będzie spadała.

W 2016 roku na świecie odnotowano rekordowy wzrost wykorzystywania OZE. Według wstępnych szacunków w ubiegłym roku w energetyce wiatrowej oraz słonecznej zainstalowano co najmniej 140 GW nowych mocy (dla porównania jest to więcej niż produkcja energii w Brazylii – przyp. red.). W ciągu 2016 roku w fotowoltaice rozpoczęto budowę ok. 76 GW. Przy czym światowe moce zainstalowane w energetyce słonecznej przekroczyły 300 GW.

Nowa retoryka

Energetyka słoneczna w USA również pobiła wszystkie dotychczasowe rekordy i zajęła pierwsze miejsce pod względem wzrostu zainstalowanych mocy (14 GW), wyprzedzając pod tym względem energetykę gazową i wiatrową, a także pozostałe źródła produkcji energii elektrycznej. Jednak wybór Donalda Trumpa na prezydenta podał w wątpliwość przyszłość zielonej energetyki.

Niepewności dodaje opublikowany na stronie Białego Domu dokument pt.: „An America First Energy Plan”. Zdaniem RBK jest to zestawienie wzajemnie wykluczających się tez, w których nie ma miejsca zarówno na rewolucję energetyczną, energetykę wiatrową czy słoneczną, jak i na efektywność energetyczną w największych sektorach amerykańskiego rynku energetycznego, w których stworzono setki tysięcy miejsc pracy.

Istota planu sprowadza się do zwiększenia możliwości wydobycia ropy i gazu na terytorium USA, budowy rurociągów, a także odrodzenia sektora węglowego opartego o technologie czystego węgla, co w ostatecznym rozrachunku ma zapewnić Amerykanom niezależność energetyczną.

Mimo wszystko już teraz można dojść do wniosku, że bez względu na polityczne tło, nie należy zmieniać prognoz rozwoju elektroenergetyki w Stanach Zjednoczonych. Udział OZE oraz gazu ziemnego będzie wzrastał, a węgla spadał.

Lobbyści OZE

Po pierwsze, możliwości zmiany polityki energetycznej przez nową administrację są ograniczone. W USA brak jest oficjalnych celów rozwoju OZE. W większości struktura elektroenergetyki jest kształtowana przez stany. Na przykład Kalifornia określiła, że do 2030 roku udział OZE w produkcji energii ma wynieść 50 procent. Obecnie w 38 stanach ustalone są kwoty (obowiązkowego udziału OZE w produkcji energii) i/lub długoterminowe cele rozwoju tego rodzaju źródeł. Za przykład może posłużyć stan Maryland, gdzie 2 lutego zwiększono cel udziału OZE z dotychczasowych 20 procent do 2022 roku do 25 procent do 2020 roku, i to wbrew sprzeciwowi gubernatora.

Po drugie, z ekonomicznego punktu widzenia unicestwianie energetyki odnawialnej jest nieracjonalne i byłoby poważnym ciosem w interesy amerykańskiego biznesu i tamtejszych pracowników, których dobro nieustannie podkreśla Donald Trump.

Już teraz w energetyce solarnej w USA zatrudnionych jest ponad dwukrotnie więcej Amerykanów niż w sektorach: gazowym, węglowym oraz naftowym razem wziętych. Również energetyka wiatrowa jest dużym pracodawcą zatrudniającym ponad 100 tys. osób.

Węgiel w produkcji energii wyraźnie przegrywa w całych Stanach z konkurencją w postaci gazu i OZE, a wykorzystanie technologii czystego węgla będzie możliwe tylko przy ogromnych dotacjach.

Co może Trump?

Nowa administracja może pogorszyć warunki rozwoju OZE przez redystrybucję przepływów budżetowych. Podstawową formą wsparcia odnawialnej energetyki w USA na poziomie federalnym są ulgi podatkowe. Zbyt wczesna rezygnacja z tych subsydiów opóźni rozwój OZE w Stanach Zjednoczonych, ponieważ pozbawi inwestorów dodatkowych bodźców. Prawdopodobieństwo takiego rozwoju sytuacji istnieje, ale jest niewielkie, ponieważ okres działania programów został niedawno przedłużony przez Kongres, przy zgodzie zarówno Demokratów, jak i Republikanów. Jednak jeżeli dojdzie do realizacji obietnic Trumpa o znaczącej obniżce podatków korporacyjnych, to wszelkie ulgi stracą na znaczeniu.

Zmniejszenie wydatków budżetowych na badania i rozwój w obszarze OZE to również prawdopodobny rozwój wydarzeń, który może wpłynąć na spadek konkurencyjności amerykańskich technologii oraz znaczne spowolnienie redukcji cen podobnego osprzętowania na świecie.

Rezygnacja z Clean Power Plan Barcka Obamy, który do tej pory nie wszedł w życie, nie wpłynie na obecnie zaplanowane projekty. Może jednak doprowadzić do wydania decyzji o zgodzie na budowę bądź modernizację mocy bez uwzględnienia planowanego poziomu emisji, co teoretycznie może opóźnić rozwój OZE w Stanach Zjednoczonych.

Jednocześnie wpływ wymienionych wyżej hipotetycznych zmian na dynamikę rynku będzie stosunkowo nieznaczny. Może oznaczać wyłącznie spowolnienie transformacji energetycznej i stopniową utratę udziałów Ameryki na światowym rynku OZE. Obecnie wynosi on 20 procent, a jego wartość jest szacowana na 200 mld dolarów rocznie. Inaczej mówiąc, spadek aktywności gospodarczej w sektorze OZE w USA wpłynie na amerykański przemysł i zatrudnienie, ale będzie miał niewielkie znaczenie dla rynku globalnego.

RBK/Piotr Stępiński


Powiązane artykuły

Legislacyjny Frankenstein

Na warszawskich salonach ktoś uznał, że polska gospodarka jest zbyt silna, a prawo zbyt logiczne — i tak powstał projekt...

Rolnicy na skraju wytrzymałości

Projekt UD213 (nowelizacja tzw. ustawy tytoniowej), który będzie procedowany 20 listopada na Stałym Komitecie Rady Ministrów, wzbudza poważne obawy środowiska...

Poznań to nie jest miasto dla przedszkolaków

Inwestycja w nowe przedszkole na poznańskim Grunwaldzie zamieniła się w wielomiesięczną batalię z Urzędem Miasta. Z jednej strony – determinacja...

Udostępnij:

Facebook X X X