(Wojciech Jakóbik)
NATO ogłosiło, że nie jest częścią starań Turcji i Stanów Zjednoczonych o stworzenie strefy bezpieczeństwa w Syrii, gdzie trwa kampania Państwa Islamskiego. Turcy wykorzystują walkę z fanatykami do pognębienia dążeń niepodległościowych Kurdów. Ci mimo to walczą z bojownikami islamskimi zagrażającymi regionowi.
W poniedziałek 27 lipca doszło do wybuchu gazociągu na wschodzie Turcji, o co Ankara oskarżyła Partię Pracy Kurdystanu. Przez magistralę przepływa rocznie 8,9 mld m3 surowca, czyli około 18 procent zapotrzebowania tureckiego – podaje Financial Times. Chodzi o gazociąg dostarczający surowiec z Iranu.
Oskarżenia dotyczą także partii prokurdyjskiej Ludowa Demokracja (HDP), która w ostatnich wyborach parlamentarnych uzyskała 80 mandatów.
W odpowiedzi na ofensywę Państwa Islamskiego w Iraku, Kurdowie podjęli walkę w celu zatrzymania pochodu formacji bojowych fanatyków tego ugrupowania terrorystycznego. Turcy bombardują obie strony walk. Obserwatorzy obawiają się, że brak zainteresowania NATO działaniami Turcji na terenach kontrolowanych przez Kurdów może doprowadzić do dalszego przelewu krwi i zatrzymania kontrofensywy przeciwko Państwu Islamskiemu. Dlatego kluczowe będzie stanowisko Waszyngtonu, który może wpłynąć na Ankarę, aby ta nie walczyła z Kurdami.
Póki co, prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan stwierdził, że rozmowy z przedstawicielami kurdyjskimi nie są możliwe. Uznał ich za terrorystów i zapowiedział dalszą walkę. Ostrzegł, że popierani przez Zachód Kurdowie są przez Ankarę podejrzani o prowadzenie czystek etnicznych przeciwko ludności arabskiej na swoim terytorium.
Los Kurdów jest istotny także dla rynku ropy naftowej. Bronią oni przed Państwem Islamskim dostępu do złóż i rafinerii w północnym Iraku. Także przez ich terytorium może odbywać się nielegalna sprzedaż surowca przez terrorystów islamskich do Turcji, która pozwala im na zbrojenia i finansowanie działalności swego quasipaństwa.
Na ten temat więcej w komentarzu BiznesAlert.pl