icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Przybyszewski: Miraże wyborcze w Turcji z energetyką w tle

–  To, czy wybory wygra Erdoğan czy “kandydat honorowy” opozycji, czyli Kılıçdaroğlu, będzie z punktu polityki energetycznej Turcji i tak bez znaczenia. Kości zostały rzucone i Ankara nie widzi potrzeby rekonfiguracji – pisze Łukasz Przybyszewski, prezes Abhaseed Foundation Fund i analityk NaviRisk.

Choć wiele mediów zwykło ostatnio powtarzać, że rozgrywające się właśnie wybory w Turcji są najważniejszymi w tym roku, to warto zadać sobie pytanie, czy na pewno ewentualna zmiana władzy w Ankarze realnie wpłynęłaby na te aspekty polityki tureckiej, które dla Polski i Unii Europejskiej miałyby namacalne, a nie jedynie symboliczne, znaczenie? 

Najprawdopodobniej nie. 

Węglowodory dyktują orientację polityczną

Tajemnicą poliszynela jest jak ważnym elementem składowym orientacji politycznej Turcji są węglowodory, a dokładniej ich cena. Ale czy poczucie wyjątkowości panujące w Turcji powinno nas dziwić? Nie. Kontrola Turcji nad Bosforem zapewnia jej geostrategiczną pozycję w handlu światowym. Dla Europy Turcja jest ważnym punktem tranzytowym dla ropy naftowej i gazu. To przez Turcję przebiegają rurociągi, które są tak ważne dla bezpieczeństwa europejskiego rynku. Przykładowo jest to gazociąg TANAP o przepustowości 16 mld m3 rocznie, który dostarcza gaz z Azerbejdżanu do Europy. Zatem Europa, chcąc czy nie chcąc, musi zważać na to, co dzieje się w Turcji. Jednak władze w Ankarze nie mogą oglądać się na nasze interesy, gdy same mają pilniejsze problemy do rozwiązania.

Wysokie koszty ropy i gazu przyczyniły się bowiem do problemów inflacyjnych, które paraliżują turecką gospodarkę. Ankara stała się przez to bardziej zależna od pomocy z Rosji, bo Moskwa zwiększyła dostawy ropy do Turcji po utracie tradycyjnych rynków w Europie po inwazji na Ukrainę. Inwazja ta uruchomiła zachodnie sankcje, w tym unijne zakazy importu większości ropy z Rosji. Nie oszukujmy się: dla Turcji najważniejsza jest cena. A póki co Rosja oferuje najtańszą ropę. Tu, dopóki trwa wojna o Ukrainę, nic się nie zmieni. Turcja dostrzegła dla siebie także na nowo szansę w Azji Centralnej, a wojna o Ukrainę pozwoliła na uzasadnienie dodatkowego wsparcia Azerbejdżanu. Władze w Baku zresztą też zauważyły w tych okolicznościach sporą szansę na wzmocnienie własnej pozycji jako państwa tranzytowego (korytarz środkowy do Kazachstanu) i ewentualnie dalszej rewizji granic poprzez konflikt z Armenią. Kierunki importu dyktują więc priorytety w polityce zagranicznej – i tu warto spojrzeć na liczby, bo te najlepiej oddają tę reorientację.

Dane i kierunki importu

Według danych S&P Global w 2022 r. 35,7 procent importowanej do Turcji ropy naftowej pochodziło z Rosji, co stanowi dwukrotny wzrost z poziomu 17,3 procent w 2021 roku. Jednocześnie wzrósł też import produktów naftowych – tu udział Rosji zwiększył się z 37,6 do 53,3 procent, czyli do 14,03 mln ton. Z kolei wolumen importowanej przez rurociąg Baku-Tbilisi-Ceyhan (BTC) ropy z Azerbejdżanu do Ceyhan wzrósł pierwszym kwartale 2023 r. o 7,9 procent rok do roku, osiągając poziom średnio 609 000 baryłek dziennie. Obejmuje to wolumeny z Kazachstanu, które dostarczane są tą trasą w ramach umowy na 1,5 mln ton rocznie (30 000 baryłek dziennie).

Ponadto w pierwszych dwóch miesiącach 2023 r. Turcja zaimportowała łącznie 12,06 mld m3 gazu. 35 procent tego importu pochodziło z Rosji, która dostarczyła Turcji 4,21 mld m sześc.. Rosyjski gaz dostarczany jest gazociągiem Blue Stream o przepływie 16 mld m3 rocznie oraz podwójnym gazociągiem TurkStream o przepływie 31,5 mld m sześc. rocznie (działa jedna nitka 15,75 mld m sześc. – przyp. red.). Niemniej jednak, dostawy gazu z najbliższego sąsiedztwa wciąż są zagrożone: nawet władze w Teheranie, które są wiernym partnerem handlowym, musiały wstrzymać dostawy w zimie 2022 roku, co znacząco odbiło się na sytuacji w Turcji. Na szczęście terminale LNG uruchomiono względnie na czas i dzięki temu władze w Ankarze zabezpieczają sobie teraz dostawy skroplonego gazu. Co ciekawe, to Algieria jest obecnie największym dostawcą LNG do Turcji i wyprzedziła w tym względzie nawet Stany Zjednoczone: dostawy wyniosły 1,855 mln ton LNG. Import z USA spadł zaś do 1,852 mln ton. Choć Algieria w dostawach LNG do Turcji plasuje się na pierwszym miejscu, to – uwaga – udział Rosji także wzrósł. Do ok. końca kwietnia 2023 roku. Turcja zaimportowała 796 000 ton rosyjskiego LNG. To prawie trzykrotnie więcej niż w zeszłym roku (286 000 ton). Dostawy są zlecane głównie przez należącą do Gazpromu spółkę Portowaja i należącą do Novateku Jamał LNG. Dopóki jednak Rosja nie zdobędzie technologii skraplania gazu, dopóty jeszcze dalsze zwiększenie rosyjskiego eksportu LNG jest raczej wątpliwe.

Krajowe zapotrzebowanie na gaz wciąż rośnie, więc Ankara będzie walczyć o każdą możliwą dostawę LNG. Pomimo niedawno nieco zwiększonej zdolności magazynowania gazu i importu LNG oraz oddania do użytku złoża gazowego Sakarya, które ma produkować 14-15 mld m3 rocznie do 2025 r., elastyczność Turcji jest tu wciąż zbyt mała, aby móc się kierować pobudkami politycznymi w doborze oferentów węglowodorów. Ważne w tym względzie są także udzielone obietnice dostaw gazu do Europy południowo-wschodniej. Bulgargaz już korzysta z północnych terminali LNG w Turcji, dzięki czemu może zastąpić utracone rosyjskie wolumeny. 

Jak widać, Turcja ma niełatwą rolę do odegrania – sama będąc zależna od importu węglowodorów, musi jednocześnie jak najwięcej zarobić na tranzycie. Zawsze jednak kalkulacja będzie postępować wedle formuły zapewniającej bezpieczeństwo energetyczne jak najmniejszym kosztem. 

Bezpieczeństwo energetyczne Turcji stoi ponad podziałami, ale są kwestie sporne

Obecne wybory prezydenckie i parlamentarne będą dodatkowo zweryfikowane w przyszłym roku, gdy odbędą się wybory lokalne. Tu ceny energii odegrają równie dużą rolę, co ideologia. Sęk w tym, że nawet gdyby strona rządząca jakimś cudem przegrała (a tak się najpewniej nie stanie), to w kwestii tak fundamentalnej jak bezpieczeństwo energetyczne podziały między partią rządzącą oraz opozycją są niemal nieistniejące. Przykładowo, władze w Ankarze mogą mieć teraz nadzieję na otwarcie giełd gazowych w pobliżu interkonektorów z Bułgarią i Grecją właśnie dzięki temu, że odpowiednie zmiany legislacyjne cieszyły się ponadpartyjnym poparciem. Jedyny rozdźwięk między AKP a opozycją w sprawie bezpieczeństwa energetycznego leży w przedmiocie podzielenia i restrukturyzacji monopolisty na rynku, czyli spółki BOTAŞ. Choć władze dalekie są od prywatyzacji, to jeśli światowe ceny gazu nie spadną, BOTAŞ zostanie w końcu podzielony. I w tym wypadku powinniśmy być realistami – z takim ruchem wiążą się pieniądze, bo po podziale częściowa prywatyzacja byłaby bardziej możliwa, niż mniej, a opozycja nie chciałaby być z takiego procesu wykluczona czy zepchnięta na margines. Są jednak problemy, z którymi zarówno opozycja i frakcja rządząca miałyby problemy uporać się – i tu obie strony również reprezentowałyby interes Turcji w taki sam sposób.

Do taki należy problemów należy Irak. Wygranym w tych wyborach przysporzy kłopotów kwestia dalszego importu ropy naftowej przez rurociąg Kirkuk-Ceyhan, który biegnie z Regionu Kurdystanu w Iraku. Płynęło nim zazwyczaj około 350 000-375 000 baryłek dziennie Kurdish Blend Test z pól naftowych kontrolowanych przez władze Kurdystanu oraz 75 000-100 000 baryłek dziennie e klasy Kirkuk (ze złóż będących pod kontrolą władz federalnych Iraku). Jednak import ten był od dekady kością niezgody między władzami w Ankarze a centralnym rządzie w Bagdadzie, który domagał się, aby wszelka eksportowana tym rurociągiem ropa podlegała kontroli władz federalnych i domagała się wglądu w finanse. Transport przez rurociąg został jednak z końcem marca br. wstrzymany, bo Turcja przegrała sprawę, którą wytoczył jej Irak przed Międzynarodowym Trybunałem Arbitrażowym Międzynarodowej Izby Handlowej. Z jednej strony władze w Iraku zapowiedziały, że eksport zostanie wznowiony, a z drugiej zaczęły domagać się wsparcia Waszyngtonu w wymuszeniu na Turcji zapłaty niemal 1,5 mld dolarów rekompensaty. Irak bardzo chętnie znów zacząłby eksportować tym rurociągiem ropę, bo poziom ogólnego eksportu spadł do najniższego od 20 miesięcy. To dlatego, że po stronie tureckiej aktualnie woli do wznowienia przepływu nie ma. Turcja wciąż dokonuje “inspekcji” swojej części rurociągu, więc wywiera tym presję na Bagdad. Obecne władze w Ankarze ani myślą o tym, aby płacić odszkodowanie. Kılıçdaroğlu też nie chciałby zapłacić, to oczywiste.

Wniosek: Kości zostały rzucone i Ankara nie widzi potrzeby rekonfiguracji ani polityki energetycznej, ani zagranicznej

Podsumowując, widzimy, że kwestia bezpieczeństwa energetycznego jest ściśle powiązana z orientacją polityki zagranicznej Turcji. Obecnie nie ma tu perspektyw na zmiany, choćbyśmy sobie ich bardzo życzyli. To, czy wybory wygra Erdoğan czy “kandydat honorowy” opozycji, czyli Kılıçdaroğlu, będzie zatem i tak bez znaczenia. Co więcej, wydaje się, że gdyby nie rosnące ceny energii i inflacja, to Kılıçdaroğlu miałby znacznie gorszy wynik, niż podawany teraz. Owszem, z pewnością Zachód wolałby bardziej “miękkiego” w obyciu polityka, ale nawet Kılıçdaroğlu – choć rządziłby w innym stylu – musiałby być po wtłoczeniu w ramy systemowe równie asertywny i dbający o interes państwa, co Erdoğan. Obaj musieliby uporać się z tymi samymi problemami. Czy kwestia godności, sprawy społeczne, kulturowe są ważne? Są, owszem. Ale obaj kandydaci wiedzą, że gdy ceny energii zbyt mocno wzrosną, to wyborcy będą głosować portfelem i żołądkami. A taka sytuacja wróżyłaby najgorzej, bo wówczas zazwyczaj wygrywają tacy populiści, którzy mogą zaproponować zmiany iście radykalne, oczywiście w imię bezpieczeństwa i godności ogółu. Na tę chwilę więc nie są to wybory, którymi powinniśmy się zanadto martwić. Frekwencja jest wysoka, a nastroje – mimo podziałów – wydają się wciąż mieścić w ramach możliwej do zarządzania polaryzacji społecznej. Druga tura wyborów będzie i tak wystarczającym sygnałem dla frakcji Erdoğana, że ośrodków miejskich już dłużej nie będzie dało się przekonać jedynie pustymi obietnicami. W moim mniemaniu to następne wybory, a nie te, będą ważniejsze. 

Wójcik: Sakarya, czyli kurs Turcji na niezależność gazową (ANALIZA)

–  To, czy wybory wygra Erdoğan czy “kandydat honorowy” opozycji, czyli Kılıçdaroğlu, będzie z punktu polityki energetycznej Turcji i tak bez znaczenia. Kości zostały rzucone i Ankara nie widzi potrzeby rekonfiguracji – pisze Łukasz Przybyszewski, prezes Abhaseed Foundation Fund i analityk NaviRisk.

Choć wiele mediów zwykło ostatnio powtarzać, że rozgrywające się właśnie wybory w Turcji są najważniejszymi w tym roku, to warto zadać sobie pytanie, czy na pewno ewentualna zmiana władzy w Ankarze realnie wpłynęłaby na te aspekty polityki tureckiej, które dla Polski i Unii Europejskiej miałyby namacalne, a nie jedynie symboliczne, znaczenie? 

Najprawdopodobniej nie. 

Węglowodory dyktują orientację polityczną

Tajemnicą poliszynela jest jak ważnym elementem składowym orientacji politycznej Turcji są węglowodory, a dokładniej ich cena. Ale czy poczucie wyjątkowości panujące w Turcji powinno nas dziwić? Nie. Kontrola Turcji nad Bosforem zapewnia jej geostrategiczną pozycję w handlu światowym. Dla Europy Turcja jest ważnym punktem tranzytowym dla ropy naftowej i gazu. To przez Turcję przebiegają rurociągi, które są tak ważne dla bezpieczeństwa europejskiego rynku. Przykładowo jest to gazociąg TANAP o przepustowości 16 mld m3 rocznie, który dostarcza gaz z Azerbejdżanu do Europy. Zatem Europa, chcąc czy nie chcąc, musi zważać na to, co dzieje się w Turcji. Jednak władze w Ankarze nie mogą oglądać się na nasze interesy, gdy same mają pilniejsze problemy do rozwiązania.

Wysokie koszty ropy i gazu przyczyniły się bowiem do problemów inflacyjnych, które paraliżują turecką gospodarkę. Ankara stała się przez to bardziej zależna od pomocy z Rosji, bo Moskwa zwiększyła dostawy ropy do Turcji po utracie tradycyjnych rynków w Europie po inwazji na Ukrainę. Inwazja ta uruchomiła zachodnie sankcje, w tym unijne zakazy importu większości ropy z Rosji. Nie oszukujmy się: dla Turcji najważniejsza jest cena. A póki co Rosja oferuje najtańszą ropę. Tu, dopóki trwa wojna o Ukrainę, nic się nie zmieni. Turcja dostrzegła dla siebie także na nowo szansę w Azji Centralnej, a wojna o Ukrainę pozwoliła na uzasadnienie dodatkowego wsparcia Azerbejdżanu. Władze w Baku zresztą też zauważyły w tych okolicznościach sporą szansę na wzmocnienie własnej pozycji jako państwa tranzytowego (korytarz środkowy do Kazachstanu) i ewentualnie dalszej rewizji granic poprzez konflikt z Armenią. Kierunki importu dyktują więc priorytety w polityce zagranicznej – i tu warto spojrzeć na liczby, bo te najlepiej oddają tę reorientację.

Dane i kierunki importu

Według danych S&P Global w 2022 r. 35,7 procent importowanej do Turcji ropy naftowej pochodziło z Rosji, co stanowi dwukrotny wzrost z poziomu 17,3 procent w 2021 roku. Jednocześnie wzrósł też import produktów naftowych – tu udział Rosji zwiększył się z 37,6 do 53,3 procent, czyli do 14,03 mln ton. Z kolei wolumen importowanej przez rurociąg Baku-Tbilisi-Ceyhan (BTC) ropy z Azerbejdżanu do Ceyhan wzrósł pierwszym kwartale 2023 r. o 7,9 procent rok do roku, osiągając poziom średnio 609 000 baryłek dziennie. Obejmuje to wolumeny z Kazachstanu, które dostarczane są tą trasą w ramach umowy na 1,5 mln ton rocznie (30 000 baryłek dziennie).

Ponadto w pierwszych dwóch miesiącach 2023 r. Turcja zaimportowała łącznie 12,06 mld m3 gazu. 35 procent tego importu pochodziło z Rosji, która dostarczyła Turcji 4,21 mld m sześc.. Rosyjski gaz dostarczany jest gazociągiem Blue Stream o przepływie 16 mld m3 rocznie oraz podwójnym gazociągiem TurkStream o przepływie 31,5 mld m sześc. rocznie (działa jedna nitka 15,75 mld m sześc. – przyp. red.). Niemniej jednak, dostawy gazu z najbliższego sąsiedztwa wciąż są zagrożone: nawet władze w Teheranie, które są wiernym partnerem handlowym, musiały wstrzymać dostawy w zimie 2022 roku, co znacząco odbiło się na sytuacji w Turcji. Na szczęście terminale LNG uruchomiono względnie na czas i dzięki temu władze w Ankarze zabezpieczają sobie teraz dostawy skroplonego gazu. Co ciekawe, to Algieria jest obecnie największym dostawcą LNG do Turcji i wyprzedziła w tym względzie nawet Stany Zjednoczone: dostawy wyniosły 1,855 mln ton LNG. Import z USA spadł zaś do 1,852 mln ton. Choć Algieria w dostawach LNG do Turcji plasuje się na pierwszym miejscu, to – uwaga – udział Rosji także wzrósł. Do ok. końca kwietnia 2023 roku. Turcja zaimportowała 796 000 ton rosyjskiego LNG. To prawie trzykrotnie więcej niż w zeszłym roku (286 000 ton). Dostawy są zlecane głównie przez należącą do Gazpromu spółkę Portowaja i należącą do Novateku Jamał LNG. Dopóki jednak Rosja nie zdobędzie technologii skraplania gazu, dopóty jeszcze dalsze zwiększenie rosyjskiego eksportu LNG jest raczej wątpliwe.

Krajowe zapotrzebowanie na gaz wciąż rośnie, więc Ankara będzie walczyć o każdą możliwą dostawę LNG. Pomimo niedawno nieco zwiększonej zdolności magazynowania gazu i importu LNG oraz oddania do użytku złoża gazowego Sakarya, które ma produkować 14-15 mld m3 rocznie do 2025 r., elastyczność Turcji jest tu wciąż zbyt mała, aby móc się kierować pobudkami politycznymi w doborze oferentów węglowodorów. Ważne w tym względzie są także udzielone obietnice dostaw gazu do Europy południowo-wschodniej. Bulgargaz już korzysta z północnych terminali LNG w Turcji, dzięki czemu może zastąpić utracone rosyjskie wolumeny. 

Jak widać, Turcja ma niełatwą rolę do odegrania – sama będąc zależna od importu węglowodorów, musi jednocześnie jak najwięcej zarobić na tranzycie. Zawsze jednak kalkulacja będzie postępować wedle formuły zapewniającej bezpieczeństwo energetyczne jak najmniejszym kosztem. 

Bezpieczeństwo energetyczne Turcji stoi ponad podziałami, ale są kwestie sporne

Obecne wybory prezydenckie i parlamentarne będą dodatkowo zweryfikowane w przyszłym roku, gdy odbędą się wybory lokalne. Tu ceny energii odegrają równie dużą rolę, co ideologia. Sęk w tym, że nawet gdyby strona rządząca jakimś cudem przegrała (a tak się najpewniej nie stanie), to w kwestii tak fundamentalnej jak bezpieczeństwo energetyczne podziały między partią rządzącą oraz opozycją są niemal nieistniejące. Przykładowo, władze w Ankarze mogą mieć teraz nadzieję na otwarcie giełd gazowych w pobliżu interkonektorów z Bułgarią i Grecją właśnie dzięki temu, że odpowiednie zmiany legislacyjne cieszyły się ponadpartyjnym poparciem. Jedyny rozdźwięk między AKP a opozycją w sprawie bezpieczeństwa energetycznego leży w przedmiocie podzielenia i restrukturyzacji monopolisty na rynku, czyli spółki BOTAŞ. Choć władze dalekie są od prywatyzacji, to jeśli światowe ceny gazu nie spadną, BOTAŞ zostanie w końcu podzielony. I w tym wypadku powinniśmy być realistami – z takim ruchem wiążą się pieniądze, bo po podziale częściowa prywatyzacja byłaby bardziej możliwa, niż mniej, a opozycja nie chciałaby być z takiego procesu wykluczona czy zepchnięta na margines. Są jednak problemy, z którymi zarówno opozycja i frakcja rządząca miałyby problemy uporać się – i tu obie strony również reprezentowałyby interes Turcji w taki sam sposób.

Do taki należy problemów należy Irak. Wygranym w tych wyborach przysporzy kłopotów kwestia dalszego importu ropy naftowej przez rurociąg Kirkuk-Ceyhan, który biegnie z Regionu Kurdystanu w Iraku. Płynęło nim zazwyczaj około 350 000-375 000 baryłek dziennie Kurdish Blend Test z pól naftowych kontrolowanych przez władze Kurdystanu oraz 75 000-100 000 baryłek dziennie e klasy Kirkuk (ze złóż będących pod kontrolą władz federalnych Iraku). Jednak import ten był od dekady kością niezgody między władzami w Ankarze a centralnym rządzie w Bagdadzie, który domagał się, aby wszelka eksportowana tym rurociągiem ropa podlegała kontroli władz federalnych i domagała się wglądu w finanse. Transport przez rurociąg został jednak z końcem marca br. wstrzymany, bo Turcja przegrała sprawę, którą wytoczył jej Irak przed Międzynarodowym Trybunałem Arbitrażowym Międzynarodowej Izby Handlowej. Z jednej strony władze w Iraku zapowiedziały, że eksport zostanie wznowiony, a z drugiej zaczęły domagać się wsparcia Waszyngtonu w wymuszeniu na Turcji zapłaty niemal 1,5 mld dolarów rekompensaty. Irak bardzo chętnie znów zacząłby eksportować tym rurociągiem ropę, bo poziom ogólnego eksportu spadł do najniższego od 20 miesięcy. To dlatego, że po stronie tureckiej aktualnie woli do wznowienia przepływu nie ma. Turcja wciąż dokonuje “inspekcji” swojej części rurociągu, więc wywiera tym presję na Bagdad. Obecne władze w Ankarze ani myślą o tym, aby płacić odszkodowanie. Kılıçdaroğlu też nie chciałby zapłacić, to oczywiste.

Wniosek: Kości zostały rzucone i Ankara nie widzi potrzeby rekonfiguracji ani polityki energetycznej, ani zagranicznej

Podsumowując, widzimy, że kwestia bezpieczeństwa energetycznego jest ściśle powiązana z orientacją polityki zagranicznej Turcji. Obecnie nie ma tu perspektyw na zmiany, choćbyśmy sobie ich bardzo życzyli. To, czy wybory wygra Erdoğan czy “kandydat honorowy” opozycji, czyli Kılıçdaroğlu, będzie zatem i tak bez znaczenia. Co więcej, wydaje się, że gdyby nie rosnące ceny energii i inflacja, to Kılıçdaroğlu miałby znacznie gorszy wynik, niż podawany teraz. Owszem, z pewnością Zachód wolałby bardziej “miękkiego” w obyciu polityka, ale nawet Kılıçdaroğlu – choć rządziłby w innym stylu – musiałby być po wtłoczeniu w ramy systemowe równie asertywny i dbający o interes państwa, co Erdoğan. Obaj musieliby uporać się z tymi samymi problemami. Czy kwestia godności, sprawy społeczne, kulturowe są ważne? Są, owszem. Ale obaj kandydaci wiedzą, że gdy ceny energii zbyt mocno wzrosną, to wyborcy będą głosować portfelem i żołądkami. A taka sytuacja wróżyłaby najgorzej, bo wówczas zazwyczaj wygrywają tacy populiści, którzy mogą zaproponować zmiany iście radykalne, oczywiście w imię bezpieczeństwa i godności ogółu. Na tę chwilę więc nie są to wybory, którymi powinniśmy się zanadto martwić. Frekwencja jest wysoka, a nastroje – mimo podziałów – wydają się wciąż mieścić w ramach możliwej do zarządzania polaryzacji społecznej. Druga tura wyborów będzie i tak wystarczającym sygnałem dla frakcji Erdoğana, że ośrodków miejskich już dłużej nie będzie dało się przekonać jedynie pustymi obietnicami. W moim mniemaniu to następne wybory, a nie te, będą ważniejsze. 

Wójcik: Sakarya, czyli kurs Turcji na niezależność gazową (ANALIZA)

Najnowsze artykuły