Jakóbik: Turkish Stream, czyli show dyktatorów bez konkretów (ANALIZA)

21 listopada 2018, 07:30 Energetyka

Propagandowe wystąpienia przywódców Rosji i Turcji przy okazji zakończenia budowy morskiego odcinka Turkish Stream nie są warte komentarza. Wypada jedynie przypomnieć fakty, które zmniejszają znaczenie strategiczne tej inwestycji – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Źródło: Kancelaria Prezydenta Rosji

Z potoku w strumyczek

Turkish Stream to projekt gazociągu z Rosji do Turcji. Dwie nitki o przepustowości po 15,75 mld m sześc. rocznie mają tłoczyć gaz od końca 2019 roku. To redukcja w stosunku do pierwotnego planu w ramach projektu South Stream, który miał mieć przepustowość 63 mld m sześc., czyli więcej niż kontrowersyjny Nord Stream 2 o planowanej mocy 55 mld m sześc. na rok. Projekt został jednak zablokowany przez Komisję Europejską przez zastrzeżenia na gruncie prawa europejskiego. Turkish Stream jest więc skarlałym substytutem South Stream.

Pierwsza nitka Turkish Stream ma dostarczać gaz na rynek turecki, a druga – na europejski. Będzie wykorzystana pod warunkiem budowy odcinka od granicy turecko-bułgarskiej do klientów europejskich, a więc na terytorium Unii Europejskiej. Nie wiadomo, czy Komisja Europejska zgodzi się na budowę takiego połączenia. Nie jest także jasne, skąd wzięłoby się jego finansowanie, bo trudno go oczekiwać od państw bałkańskich, które rozbudowują infrastrukturę dzięki wsparciu funduszy europejskich. Turkish Stream nie będzie miał znaczenia strategicznego dla Europy bez tej nitki, bo jego gaz dotrze tylko do Turcji.

Jakóbik: Turkish Stream z potoku w strumyczek. Turcja może ograć Rosję (ANALIZA)

Zagrożenie tylko razem z Nord Stream 2

Turkish Stream nabiera znaczenia strategicznego dopiero w połączeniu z Nord Stream 2. Połączone przepustowości obu gazociągów mogą posłużyć do zmniejszania dostaw przez Ukrainę. Sam Turkish Stream mógłby ograniczyć wykorzystanie dostaw szlakiem przez Ukrainę i Gazociąg Transbałkański (20 mld m sześc. rocznie), czyli doprowadzić do redukcji przesyłu przez terytorium ukraińskie o kilkanaście do 20 mld m sześc. rocznie, co nie byłoby rewolucją, jeśli wziąć pod uwagę, że system przesyłowy gazu (GTS) na Ukrainie przetrwał wielokrotnie obniżkę przesyłu przez Gazprom o kilkadziesiąt mld m sześc. Były to swoiste testy wytrzymałości ukraińskiego systemu przesyłowego, o których pisałem w BiznesAlert.pl. Postawiłem tezę, że nieznaczna redukcja dzięki Turkish Stream mogłaby zadziałać wręcz motywująco na rząd w Kijowie, który ma problem z realizacją reform gazowych.

Razem z Nord Stream 2 ta redukcja mogłaby przekroczyć granicę stabilności GTS nad Dnieprem, która według różnych szacunków waha się między 15 a 30 mld m sześc. rocznie. Byłoby to zagrożenie dla stabilności ekonomicznej i politycznej kraju oraz ryzyko zmian politycznych na korzyść Rosji. Krótkoterminowo większe niebezpieczeństwo stwarza jednak bunt przeciwko reformom gazowym w zgodzie z regulacjami europejskimi, które kończą się dalszymi podwyżkami cen gazu dla gospodarstw domowych.

Jakóbik: Na Ukrainie trwa hybrydowa wojna gazowa

Show dyktatorów

Z tego powodu uroczystość zakończenia budowy morskiego odcinka Turkish Stream należy rozpatrywać w kontekście polityki wizerunkowej dyktatorów Recepa Tayyipa Erdogana i Władimira Putina. Pokazują, że mogą współpracować pomimo krytyki Zachodu. Jednak sam Turkish Stream nie stanowi zagrożenia, jakim miał pierwotnie być południowy projekt Gazpromu i nie może się równać Nord Stream 2.

Warto przy tym podkreślić, że część dostaw gazu z Rosji poświęcona Turkish Stream zostanie oddana w pieczę Erdogana, który będzie trzymał rękę na kurku i zyska narzędzie wpływu na Rosjan. To Turcy są odpowiedzialni za budowę odcinka lądowego do granicy z Bułgarią, a przecież nadal deklarują zainteresowanie projektami alternatywnymi Południowego Korytarza Gazowego. W obliczu nieprzewidywalnej polityki Ankary korzyść polegająca na pominięciu pośrednika ukraińskiego może się zamienić w stratę w postaci większej zależności od partnera przy przesyle gazu z Turcji. W jednym z tekstów postawiłem tezę, że negocjacje o dostawach gazu do Europy przez Turkish Stream mogłyby się stać narzędziem Turków do walki o rewizję ceny dostaw od Gazpromu.

Jakóbik: Kruchy układ o Turkish Stream (ANALIZA)