ANALIZA
Kamil Sobczak
Współpracownik BiznesAlert.pl
Światowa geopolityka w sferze gazu naturalnego jest bardzo zmienna, proces zachodzących zmian jest nieustanny i trudny do przewidzenia. Szczególnie dotyczy to czasów obecnych, gdy bardzo dynamicznie rozwija się sektor gazu LNG, który jest potencjalnym sposobem na urynkowienie handlu gazem.
Jak określił to ekspert sektora gazowego dr Fereidun Fesharaki handel LNG jest dużo bardziej elastyczny niż gazociągi. W przeciwieństwie do gazociągów, w przypadku których projekty i umowy trwają całe dziesięciolecia, w sektorze LNG odchodzi się od długoterminowych, trwających nieraz po dwadzieścia lat, umów handlowych i zawiera się pięcio-, dziesięcioletnie kontrakty. Państwa odgrywające najważniejszą rolę w eksporcie turkmeńskiego gazu jako potencjalni importerzy gazu starają się dywersyfikować swoich dostawców. Zjawisko to dotyczy Chin, prawdopodobnie również dotyczyć będzie Indii. Ważne jest, by patrząc na turkmeńskie projekty w sektorze gazowym, mieć na uwadze ich geopolityczny kontekst. Położenie Turkmenistanu jest pod tym względem trudne, ponieważ wprawdzie posiada istotne zasoby gazu, brakuje mu wpływów politycznych, którymi mógłby grać ze swoimi głównymi konkurentami (Rosja, Iran, eksporterzy LNG). Turkmenistan posiada zasoby gazu, które plasowały go na piątym miejscu pod względem rezerw tego surowca w 2015 roku. Daje to znaczne możliwości przy opracowywaniu strategii polityki eksportu gazu naturalnego. Jednak obok objętości posiadanego surowca znaczącą rolę odgrywają uwarunkowania geopolityczne, przyrodnicze czy rachunek ekonomiczny zakładanych przedsięwzięć. Turkmenistan jest państwem mogącym służyć za bardzo dobry przykład, który pokazuje, że bogactwo surowców, którymi się dysponuje, nie gwarantuje korzyści, jeśli brakuje możliwości eksportu. Turkmenistan jako kraj położony w Centralnej Azji ma owe możliwości ograniczone. Do niedawna głównym odbiorcą turkmeńskiego gazu była Rosja, jednak objętość eksportowanego gazu do Rosji w ostatnich latach malała, a w 2015 roku Rosja całkowicie zaprzestała importu. Dynamika zniżania sprzedaży gazu do Rosji przedstawia się następująco: 2012 r. –19,6 mld m3, 2014 r. – 10,4 mld m3, 2015 r. – 4 mld m3. Powodem według strony rosyjskiej były zmieniające się realia w sektorze gazowym i kwestie finansowe. Nie był to jednak dla Turkmenistanu cios dotkliwy, bowiem w tym samym czasie zwiększał się udział Chin w imporcie gazu z tego kraju. Padają szacunki, że w 2016 roku Turkmenistan sprzeda Chinom nawet do 95-100 mld m3. Do potencjalnych odbiorców weszły również Indie. Na gaz z Turkmenistanu liczy też wciąż Unia Europejska, lobbująca na rzecz podłączenia turkmeńskiego gazu do projektu Południowego Korytarza Gazowego.
TAPI to projekt gazociągu mającego umożliwić przesył gazu z turkmeńskiego źródła „Galkynysz” do Indii przez Afganistan i Pakistan. Gazociąg będzie mieć 1800 km długości, a przewidywana przepustowość będzie wynosić 33 mld m3. Zawarta 13 grudnia 2015 r. umowa, podpisana została na 30 lat. Przewidywany koszt realizacji projektu to 10 mld dolarów, z których 85% pokryć ma strona turkmeńska. W ceremonii zawarcia umowy, która odbyła się w mieście Mary w południowo-wschodnim Turkmenistanie, udział wzieli prezydent Afganistanu Ashraf Ghani, prezydent Turkmenistanu Gurbanguly Berdymuhamedov, premier Pakistanu Nawaz Sharif i wiceprezydent Indii Muhammad Hamid Ansari. Budowa gazociągu ma trwać do grudnia 2019 roku, przedsięwzięcie realizuje konsorcjum korporacji składające się z Afghan Gas Enterprise, Inter State Gas Systems (Pakistan), GAIL (Indie) oraz pełniącego rolę przewodnią Turkmengas. Prowadzone są również rozmowy nad przyłączeniem do projektu DragonOil, firmy kontrolowanej przez Zjednoczone Emiraty Arabskie. Dzięki temu projektowi Turkmenistan będzie mógł sprzedawać gaz do Indii i nie wchodzić w sferę pryncypialnych interesów gazowych Rosji, jak miałoby to miejsce w przypadku gazu do Europy. Projekt ten jest obarczony zagrożeniami, szczególnie z uwagi na kwestie bezpieczeństwa. Afganistan i Pakistan nie są bezpiecznymi państwami dla tego typu długoterminowych inwestycji. Projekt ten jest jednak ważny dla Stanów Zjednoczonych, w interesie których jest odłączenie Turkmenistanu, a także Azji Centralnej w ogóle, od dominującego wpływu Rosji i Chin, w związku z czym podejmą się one ochrony tego projektu na terenie Afganistanu i Pakistanu. Wsparcie USA jest wręcz demonstracyjne. Istnieje bowiem równoległy projekt: irański gazociąg Iran-Pakistan-Indie (IPI), którym ma płynąć 25 mln m3 gazu dziennie do Pakistanu, jednak za sprawą presji Stanów Zjednoczonych Indie spowolniły rozwój współpracy gazowej z Iranem. Wpływ USA jest więc dla projektu TAPI niezwykle znaczący i stanowi pewną gwarancję dla przedsięwzięcia, rodzi się jednak pytanie, jakich korzyści Ameryka będzie oczekiwać w zamian za wsparcie. Sam Turkmenistan posiada już wspólne przedsięwzięcia z Afganistanem. Turkmenistan sprzedaje elektryczność do Afganistanu oraz dynamicznie rozwija infrastrukturę kolejową, istnieje więc baza, która dała Turkmenom doświadczenie pozwalające przeprowadzić przedsięwzięcia na tym terenie.
TAPI jest jednak projektem konkurencyjnym nie tylko dla irańskiego gazociągu łączącego to państwo z Indiami. Przy okazji warto się zastanowić, jaką odpowiedź na tego rodzaju równoległy projekt może dać Iran. Konkurencję stanowią również eksporterzy LNG, wśród których są Katar, Australia, USA, Kanada czy Rosja i których eksport do Indii w 2019 roku jest szacowany na 30 mld m3.
Południowy Korytarz Gazowy a Turkmenistan
Flagowy projekt Unii Europejskiej, który miał być gazowym korytarzem dywersyfikującym źródła gazu dla Europy był ogłoszony w 2008 roku w Drugim przeglądzie strategicznym. Był to efekt starań, które zapoczątkowano już w 1990 r. W najszerszym planie do Europy miał płynąć gaz z Azerbejdżanu, Turkmenistanu, Kazachstanu, Iranu, Iraku. Turcja miała pełnić wyłącznie funkcję państwa tranzytowego, z kolei rola Azerbejdżanu miała ograniczać się prowadzenia dostaw gazu tylko w początkowym okresie funkcjonowania. Obecnie okazuje się, że jest projekt, w którym główną rolę odgrywa właśnie Azerbejdżan i Turcja, a jego rozmach znacznie się zmniejszył. Przyczyn, dla których sprawy przybrały opisany obrót, jest kilka: dla Azerbejdżanu jest to strategiczny projekt, na którego osi zbudowano pomysł na wzmocnienie roli, jaką państwo to ma pełnić na arenie międzynarodowej. W związku z powyższym obecnie Azerbejdżan nie przewiduje możliwości zmiany statusu z kraju eksportującego gaz na kraj głównie tranzytowy i jest zainteresowany sprzedażą wyłącznie swojego gazu. Iran z kolei ma w zanadrzu kilka projektów alternatywnych do Południowego Korytarza Gazowego, jak np. projekt gazociągu do Pakistanu i Indii, sprzedaż LNG lub wydzierżawienie swoich złóż któremuś z sąsiadów. Unia Europejska robiła i robi bardzo wiele, by przekonać Turkmenistan do podłączenia się do projektu Południowego Korytarza Gazowego, ale bezskutecznie. W tym celu powołano między innymi ciało doradcze Southern Gas Corridor Advisory Board, do którego zadań należą wszelkie działania na rzecz realizacji projektu. W efekcie prac tej grupy na rzecz przystąpienia Turkmenistanu do projektu było spotkanie w Aszchabadzie ministrów Turcji, Azerbejdżanu, Turkmenistanu i wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej oraz zawarcie deklaracji o współpracy energetycznej. Działania Unii Europejskiej nie są jednak skuteczne. Do najważniejszych przyczyn takiego stanu rzeczy należy przede wszystkim brak wpływów w Turkmenistanie, których państwa Unii Europejskiej mają zdecydowanie mniej niż Rosja, której interesem jest zablokowanie realizacji projektu (np. poprzez kwestie transportu gazu przez M. Kaspijskie), Chiny, dla których jest to projekt konkurencyjny i którym również zależy na jego osłabieniu, czy wreszcie sam Azerbejdżan, który chce zwiększać objętość przesyłanego gazu poprzez rozbudowę np. złoża Shah Deniz II. Wobec ograniczeń unijnej dyplomacji negocjatorem przystąpienia Turkmenistanu do projektu była Turcja, która nie działała skutecznie, bowiem wahała się pomiędzy działaniem na korzyść UE i na rzecz Rosji, kuszącej Turcję dużą rolą w sektorze gazowym i projektem Turkish Stream. Tymczasem dla Azerbejdżanu turkmeński gaz również nie jest priorytetowy, ponieważ Baku chce, by projekt w pierwszej kolejności umożliwiał sprzedaż azerskiego gazu i by dopiero w drugiej kolejności dołączono inne źródła. W przypadku Turkmenistanu i pomysłu dostaw turkmeńskiego gazu do Południowego Korytarza Gazowego kwestie polityczne górują nad kwestiami ekonomicznymi. Z kolei sprawa regulacji Morza Kaspijskiego i wynikającego z niej potencjalnego problemu technicznego z dostarczeniem gazu z Turkmenistanu do Azerbejdżanu jest głównie narzędziem politycznym do zablokowania projektu. Istnieje bowiem kilka możliwości eksportu gazu przez M. Kaspijskie. Gazociąg na dnie morza byłby najlepszym rozwiązaniem, ale jest obarczony ryzykiem politycznym. Największym przeciwnikiem gazociągu na dnie Morza Kaspijskiego jest Rosja, która tłumaczy swoje stanowisko m.in. kwestiami ochrony środowiska. Kolejnym wariantem są gazowce przewożące LNG lub CNG. Wadą tej opcji są koszty zmiany stanu gazu, które mogłyby podrażać cenę gazu. Gaz turkmeński można by sprzedawać Europie przy wykorzystaniu infrastruktury rosyjskiej, ale wtedy nie byłaby to w opinii Unii Europejskiej dywersyfikacja, skoro gaz płynąłby z rosyjskiej infrastruktury. Istniała również koncepcja, by gaz turkmeński płynął do Europy przez Iran, ale są zbyt duże ograniczenia infrastrukturalne. Zdaje się jednak, że byłaby to opcja najkorzystniejsza, szczególnie teraz, gdy sankcje wobec Iranu zelżały i powstały okoliczności sprzyjające rozpoczęciu na nowo dyskutowaniu na temat tego projektu.
Podsumowanie
Turkmenistan jest państwem, które ma bardzo ograniczone możliwości dywersyfikacji kierunków sprzedaży posiadanego gazu naturalnego. Kierunek europejski jest z jednej strony obarczony ryzykiem wejścia w teren interesów rosyjskich, na co Turkmenistan nie może sobie pozwolić, jeżeli chce zachować dobre relacje z Rosją, a trzeba pamiętać, że podłączenie turkmeńskiego gazu do projektu Południowego Korytarza Gazowego byłoby znaczącym wsparciem dla tego przedsięwzięcia i ilość gazu przesyłanego do Europy byłaby wyraźnie odczuwalna dla rosyjskiego Gazpromu. Spodziewać się więc można, że stanowisko rosyjskie byłoby wobec tego rodzaju zagrożenia bardzo zdecydowane. Istnieje też kwestia możliwości i opłacalności transportu gazu przez Morze Kaspijskie. Na obecne stanowisko Turkmenistanu ma również wpływ wizerunek Europy, która z czasem mogłaby starać się wpływać na sytuację wewnętrzną w Turkmenistanie. Istnieją obawy przed usiłowaniem wpływu na ustrój wewnętrzny państwa i sprawy wewnętrzne, poprzez próby renegocjacji ewentualnego kontraktu gazowego. Rachunek zysków i strat jest na niekorzyść opcji europejskiej. Kierunek indyjski również jest obarczony wieloma zagrożeniami, wśród których najważniejszym jest kwestia zabezpieczenia jego realizacji. Gazociąg będzie przebiegać przez Afganistan, Pakistan, co stanowi ryzyko, z którym Aszchabad musi się liczyć. Istnieje też duża konkurencja na rynku eksportu gazu do Inii, potencjalny gazociąg z Iranu i LNG, który do Indii eksportowany jest przez parę państw. Ostateczną ocenę pozycji turkmeńskiej utrudnia dynamiczność zachodzących zmian w świecie naturalnego gazu. Jeszcze w 2014 roku w raporcie Międzynarodowej Agencji Energetycznej The Asia Quest for LNG in a Globalising projekt gazociągu z Turkmenistanu określono jako daleki, a rok później przedsięwzięcie nabrało realnych kształtów w wyniku podpisania umowy pomiędzy państwami zainteresowanymi TAPI. Można ocenić, że Turkmenistan wybrał spośród alternatywnych kierunków eksportu gazu budowę nowego gazociągu, który nie stanowi agresywnego wejścia w interesy rosyjskie, a który ma poparcie silnego partnera, jakim są Stany Zjednoczone. Z punktu widzenia Europy gazowe projekty Turkmenistanu pokazują słabość Unii Europejskiej w rozmowach z Aszchabadem. Jeśli chodzi o Południowy Korytarz Gazowy, jedyną stroną, której zależy na przyłączeniu Turkmenistanu do tego projektu, jest tylko Unia Europejska. USA pozostają neutralne, przeciwne realizacji projektu są zaś jest Rosja i Azerbejdżan. Dla Turcji, która jak wspomniano, prowadziła negocjacje z Turkmenistanem, wzmocnienie przesyłu projektu TANAP byłoby korzystne. Turcja jest krajem tranzytowym, ale ma ambicje stać się hubem gazowym i stworzyć na swoim terytorium giełdę gazu. Gaz turkmeński zwiększałby znaczenie tranzytu przez Turcję. Jednak Turcja nie ma w tej kwestii żadnego prawa głosu, gdyż według zapisów azersko-tureckich Azerbejdżan, który posiada 58% w projekcie TANAP, ma decydujący głos w kwestiach podpięcia gazu od innych dostawców. Ta sytuacja jest kolejnym przykładem ilustrującym dynamiczność sytuacji w tym regionie w sektorze gazu. W 2002 roku, kiedy lobbowano na rzecz projektu Nabucco, głównym dostawcą gazu miał być Turkmenistan. Obecne otwarcie w relacjach z Iranem może stworzyć warunki do wznowienia rozmów UE z Turkmenistanem i powrotu na przykład do projektu gazociągu przez Iran, jednak sam zamysł ma nikłe możliwości realizacji.