Ukraina w błyskawicznym trybie przegłosowała kontrowersyjne zmiany w ustawie antykorupcyjnej. Kluczowe instytucje antykorupcyjne – NABU i SAPO – są podporządkowane Prokuraturze Generalnej. Decyzja wywołała masowe protesty w ukraińskich miastach. Ukraiński politolog tłumaczy w rozmowie Biznes Alertem dlaczego ta ustawa budzi takie kontrowersje.
W mniej niż 24 godziny od zainicjowania zmian przez komisję parlamentarną do podpisu prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, Ukraina przegłosowała ustawę znacząco ograniczającą niezależność Narodowego Biura Antykorupcyjnego (NABU) oraz Specjalnej Prokuratury Antykorupcyjnej (SAPO). Nowe przepisy dają Prokuratorowi Generalnemu Ukrainy nieograniczone prawo ingerowania w działania obu instytucji, w tym przekazywania śledztw innym organom czy zamykania postępowań przeciwko najważniejszym przedstawicielom władzy.
Jak zauważyła Svitlana Matvienko z Agencji Inicjatyw Legislacyjnych, „to de facto odwrót od reformy sądownictwa i powrót do systemu ręcznego sterowania z czasów Janukowycza”. Przedstawiciele NABU i SAPO wprost zaapelowali do prezydenta o zawetowanie ustawy. Do czasu publikacji brak jednak jego stanowiska.
Reakcja ulicy i Zachodu
Decyzja parlamentu wywołała protesty społeczne w największych miastach Ukrainy. Jak podkreśla ukraiński politolog Jewhen Mahda, „demontaż instytucji antykorupcyjnych w czasie wojny to nie tylko polityczny błąd, ale cios w europejskie aspiracje kraju. Organy takie jak NABU są tym, co odróżnia Ukrainę od Rosji – i symbolizują dorobek Rewolucji Godności”.
Mahda zwraca uwagę, że społeczne niezadowolenie zyskało nową jakość – na ulice wyszła młodzież, która, jak mówi, „pokazała, że mit straconego pokolenia jest nieprawdziwy”.
Sprzeciw wobec nowych przepisów wyraziła także Komisja Europejska. Głos zabrał minister ds. europejskich Francji, Benjamin Haddad, który uznał zmiany za niepokojące. – Nie jest za późno, by Ukraińcy się wycofali. Kandydowanie do UE oznacza przestrzeganie zasad praworządności i walki z korupcją – powiedział Haddad na antenie France Inter.
Według Mahdy, przyspieszone decyzje ustawodawcze „scementowały Ukrainę przed drzwiami do pokoju, w którym zaczynają się negocjacje akcesyjne z UE”. Dodał, że „obecna władza chce zostać u steru jak najdłużej”, nawet kosztem reputacji w oczach Zachodu.
Kulisy „puczu” legislacyjnego
Zmiany zostały przeforsowane w sposób nietransparentny – posiedzenie komisji parlamentarnej odbyło się w trybie nadzwyczajnym 22 lipca rano, bez udziału przewodniczącego, a poprawki do ustawy zostały wniesione przez posła Maksyma Bużańskiego tuż przed rozpoczęciem sesji. Już kilka godzin później projekt przyjęto 263 głosami i przesłano do podpisu prezydentowi. Według mediów i organizacji społecznych, cała operacja była starannie przygotowana przez otoczenie prezydenta.
Utrata zaufania i ryzyko cofnięcia reform
Zmiany w ustawie oznaczają odejście od modelu niezależnych struktur antykorupcyjnych, które były warunkiem pomocy finansowej ze strony UE i MFW po 2014 roku. Eksperci ostrzegają, że może to oznaczać paraliż śledztw wobec wysokich urzędników, w tym przedstawicieli rządu czy administracji prezydenckiej.
– Prokurator Generalny zyskał wszystkie narzędzia, by przejąć, zamknąć i „zabić” dowolne śledztwo. Wracamy do 2013 roku – komentuje Kateryna Butko z ruchu Automaidan.
Negocjacje z Rosją w cieniu kryzysu
W tle kryzysu instytucji antykorupcyjnych odbywa się kolejna runda negocjacji ukraińsko-rosyjskich w Stambule. To trzecie spotkanie w tym roku, zainicjowane przez stronę ukraińską i zorganizowane przy mediacji Turcji. Mimo rozmów Kreml pozostaje nieugięty – domaga się m.in. uznania aneksji terytoriów i ograniczenia armii Ukrainy.
Kijów stawia warunki zawieszenia broni oraz gwarancji bezpieczeństwa, ale stanowiska stron pozostają nie do pogodzenia. Równoległy demontaż mechanizmów antykorupcyjnych stawia pod znakiem zapytania nie tylko wiarygodność Ukrainy w oczach partnerów zachodnich, ale także zdolność państwa do skutecznego i demokratycznego zarządzania po wojnie.
Ukraińska prawda / PAP / Hanna Czarnecka