USA mogą wycofać się z porozumienia klimatycznego

17 listopada 2016, 08:00 Alert

Prezydent elekt Donald Trump poszukuje możliwych sposobów wycofania Stanów Zjednoczonych z globalnego porozumienia na rzecz zwalczania zmian klimatycznych – dowiedziała się agencja Reuters. Obecny sekretarz stanu John Kerry podkreślił jednak, że takie stanowisko Trumpa może się zmienić, gdy obejmie on w styczniu rządy.

Źródło: WikiCommons

Ocieplanie klimatu to oszustwo

Od czasu zwycięstwa w wyborach prezydenckich Donalda Trumpa, kraje począwszy od Chin poprzez mniejsze państwa potwierdziły poparcie dla porozumienia z Paryża. Obradujący przedstawiciele państw ONZ podczas szczytu w Marrakeszu wyrażają nadzieje, że USA nie wycofają się z tego porozumienia, które jest kluczowe dla osiągnięcia celów, jakimi są walka z globalnym ociepleniem oraz szukanie podstawy do porozumień na kolejne dziesięciolecia. Trump podczas kampanii wyborczej zaznaczał, że ocieplenie klimatyczne to mistyfikacja i obiecał wycofanie się Waszyngtonu z porozumienia klimatycznego, które było mocno wspierane przez odchodzącego prezydenta USA Baracka Obamę. Doradcy Trumpa rozważają sposoby na ominięcie procedury wycofania się z zapisów porozumienia klimatycznego.

Doradcy Trumpa poszukują alternatywy

– To było lekkomyślne, że zapisy porozumienia weszły w życie przed wyborami – uważają rozmówcy agencji Reuters z otoczenia Trumpa. Porozumiewanie klimatyczne zaczęło obowiązywać 4 listopada, na kilka dni przed wyborami prezydenckimi w USA. Sekretarz Stanu USA John Kerry powiedział w niedzielę w Nowej Zelandii, że administracja Obamy zrobi wszystko, by wdrożyć porozumienie paryskie przed objęciem urzędu przez Trumpa.

Zgodnie z zapisami porozumienia każdy kraj, który chce wycofać się z porozumienia, będzie mógł to zrobić 4 lata po wejściu tych zapisów w życie. Będzie to więc możliwe najwcześniej w 2020 roku, w okresie przed kolejnymi wyborami w USA. Współpracownicy Trumpa szukają innego, alternatywnego rozwiązania, które przyspieszyłoby tę decyzję. Coraz śmielej rozważa się zapisy dotyczące Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu, która stanowi podstawę dla zawartego w Paryżu porozumienia. Ewentualne wycofanie się z tej konwencji (UNFCCC) byłoby kontrowersyjnym krokiem, ponieważ została ona podpisana przez byłego prezydenta republikanina George H.W. Busha w 1992 roku i zatwierdzona przez Senat USA.Umowa z Paryża jest bardzo konkretna w zapisach ­– dąży do wyeliminowania emisji gazów cieplarnianych netto w drugiej połowie wieku i ogranicza globalne ocieplenie maksymalnie do 2 stopni Celsjusza.

Tymczasem, jak czytamy na najnowszej stronie prezydenta Trumpa, jego „otoczenie jest mocno zaangażowane w zachowaniu naszych wspaniałych zasobów naturalnych i pięknych naturalnych siedlisk”. Zieloni nie są jednak do tego przekonani. -Trump obiecał podczas kampanii wycofanie się z porozumienia klimatycznego. On chce unicestwić plan Clean Power dla USA, który reguluje emisję z elektrowni.Chce promować energetykę węglową – uważają ekolodzy cytowani przez prestiżowy The Economist.

Kerry: Trump może zmienić zdanie, kiedy obejmie urząd

Piastujący stanowisko sekretarza stanu USA John Kerry uważa, że Stany Zjednoczone są na dobrej drodze, by osiągnąć swoje cele w walce z globalnym ociepleniem klimatu, i nie będą mogły się cofnąć. – Nie sądzę, że można to odwrócić – powiedział Kerry na konferencji klimatycznej ONZ w Marrakeszu, wskazując przede wszystkim na uruchomione mechanizmy rynkowe związane ze zmniejszaniem emisji gazów cieplarnianych do atmosfery. Jego wystąpienie na konferencji było oczekiwane ze względu na niepewność związaną z wypowiedziami prezydenta elekta Donalda Trumpa, który w czasie kampanii wyborczej nazwał globalne ocieplenie oszustwem. Trump zapowiadał także anulowanie porozumienia paryskiego o walce ze zmianami klimatycznymi. Kerry dał do zrozumienia, że takie stanowisko Trumpa może się zmienić, gdy obejmie on w styczniu rządy.

Obecnie w Marrakeszu w Maroku trwa konferencja ONZ, na której ma dojść do uruchomienia fazy wdrażania porozumienia paryskiego, a także pierwszego spotkania stron, które je ratyfikowały. Z USA przyjechał na nią John Kerry. „Nie mogę spekulować, jaką politykę będzie prowadził prezydent elekt, ale powiem wam, że przez ten czas, który spędziłem w życiu publicznym, nauczyłem się, że na niektóre sprawy patrzy się trochę inaczej, kiedy jest się u władzy, a inaczej – kiedy prowadzi się kampanię” – powiedział szef amerykańskiej dyplomacji w Marrakeszu.

Wielkie firmy apelują do Trumpa

Ponad 360 firm, w większości amerykańskich, wystosowało do prezydenta elekta USA Donalda Trumpa apel o respektowanie porozumienia klimatycznego zawartego rok temu w Paryżu. List opublikowano na marginesie trwającej w Marrakeszu konferencji klimatycznej ONZ.

„My, przedstawiciele świata biznesu i inwestorzy w USA, potwierdzamy naszą głęboką determinację w stawieniu czoła zmianom klimatycznym poprzez wdrożenie historycznego porozumienia z Paryża” – głosi apel, pod którym podpisały się takie firmy jak Gap, Hewlett-Packard, Kellog, Hilton, Nike, Mars, Unilever, Levi Strauss i in.

Do przyszłego Kongresu sygnatariusze zwrócili się z apelem o wspieranie w USA i za granicą gospodarki niskowęglowej. „Chcemy, by amerykańska gospodarka była wydajna energetycznie i oparta na energii niskowęglowej. Mogą na to pozwolić innowacyjne, dostępne rozwiązania. Niewspieranie gospodarki niskowęglowej zagrozi amerykańskiemu dobrobytowi. Działania podjęte teraz stworzą miejsca pracy i wzmocnią konkurencyjność Ameryki” – głosi dokument.

USA zobowiązały się w ramach porozumienia z Paryża, że ograniczą do 2025 roku emisję gazów cieplarnianych o 26-28 proc. w porównaniu z poziomem emisji z 2005 roku. Obecnie w Marrakeszu w Maroku trwa konferencja ONZ, na której ma dojść do uruchomienia fazy wdrażania porozumienia paryskiego, a także pierwszego spotkania stron, które je ratyfikowały. Z USA przyjechał na nią John Kerry.

USA są po Chinach drugim krajem emitującym największe ilości gazów cieplarnianych, a Obama uczynił z walki z ociepleniem klimatu priorytet swej drugiej kadencji.

Reuters/The Economist/PAP