Najważniejsze informacje dla biznesu

Ukraina bez wsparcia USA. Ekspert: Europa długo nie będzie w stanie wypełnić luki w sprzęcie i amunicji

– Jeżeli Amerykanie odetną zapasy części to Ukraina przez jakiś czas będzie mogła oprzeć się na już otrzymanych zapasach. Następnie będzie zmuszona do kanibalizacji, wymontowywania urządzeń z jednych egzemplarzy by naprawić inne – mówi Mariusz Cielma, ekspert ds. wojskowości w rozmowie z Biznes Alert. Jako przykład wskazuje wozy Bradley, Stryker czy haubice M777.

Biały Dom zadecydował o wstrzymaniu wsparcia wojskowego dla Ukrainy. Kijów otrzymywał od Waszyngtonu środki m.in. w postaci sprzętu wojskowego np. systemy przeciwlotnicze Patriot, jak i amunicje. Na ile osłabi to wysiłek obronny Ukrainy komentuje Mariusz Cielma, ekspert ds. wojskowości i redaktor naczelny „Nowej Techniki Wojskowej”.

– Nie można jednoznacznie powiedzieć, jak długo Ukraina będzie mogła korzystać z amerykańskiego sprzętu. Zależy to od posiadanych zapasów i intensywności rosyjskich działań. W ostatnich dniach intensywność wojsk Kremla zmalała, jeżeli to się utrzyma to, Ukraina będzie mogła dłużej korzystać z sprzętu dostarczonego wcześniej przez USA – wyjaśnia Cielma.

Kluczowa jest zgoda Ameryki na przekazanie sprzętu

Wskazuje, że w przypadku systemów Patriot wsparcie Stanów Zjednoczonych jest kluczowe. Zwłaszcza w zakresie pocisków nowego typu. Ich fabryki znajdują się właśnie w Stanach Zjednoczonych.

– Warto pamiętać, że nie są one jednak używane przeciwko prostym celom, jak Szachidy, drony-samobójcy. Nie jest to opłacalny cel, a ukraiński system obrony przeciwlotniczej opiera się też o inne, mniej zaawansowane, środki. Rosja obecnie stosunkowo rzadko korzysta z pocisków manewrujących, balistycznych czy rakiet Kindżał, przed którymi bronią Patrioty – dodaje.

Mariusz Cielma mówi, że amunicję do Patriotów mogą dostarczać też sojusznicy z Europy jak Niemczy czy Hiszpania.

Nie jest pewne czy będą mogli to zrobić bez zgody USA. Według mnie nie. Trudno jednak wyrokować, gdyż mogli ją uzyskać wcześniej, za rządów Bidena. Sojusznicy Ukrainy mogą uznać, że są one wiążące. Oczywiście administracja Trumpa może się z tym nie zgodzić, jednak czy to powstrzyma Europę? – mówi rozmówca Biznes Alert.

Unia nie zastąpi w pełni USA

Ukraina otrzymała od USA nie tylko Patrioty, ale cały wachlarz sprzętu m.in. czołgi Abrams czy systemy HIMARS. Na ile będą w stanie funkcjonować bez dostaw części i amunicji?

– Jeżeli chodzi o Abramsy to sytuacja jest lepsza. Ukraina dostała ich niewiele i nie opiera swoich działań o te czołgi. Otrzymali jeden batalion, czyli 31 pojazdów. Według doniesień ponad połowa została wyeliminowana z walki. Kijów nie ma dużych potrzeb w tym zakresie – wskazuje Cielma.

Zdaniem rozmówcy Biznes Alert sytuacja wygląda inaczej np. w przypadku bojowych wozów piechoty Bradley czy kołowych wozów opancerzonych Stryker, które Ukraina otrzymała w dużej ilości. Nie jest to sprzęt użytkowany w Europie, więc inni sojusznicy nie mogą podzielić się swoimi zapasami.

– Jeżeli Amerykanie odetną zapasy części to Ukraina przez jakiś czas będzie mogła oprzeć się na już otrzymanych zapasach. Następnie będzie zmuszona do kanibalizacji, wymontowywania urządzeń z jednych pojazdów, by naprawić inne. Stopniowo będzie schodzić do coraz mniejszej liczby wozów, które mogą być wykorzystywane. Innym przykładem jest haubica M777, popularna na Ukrainie. Potrzebuje nie tylko amunicji, ale i zapasowych luf. W tym konflikcie natężenie ognia jest znaczne, przez co ten element się szybko zużywa. To duży problem, którego Europa nie ma jak rozwiązać w najbliższym czasie, Brytyjczycy dopiero ponownie uruchamiają jej produkcję u siebie – mówi Cielma.

– Ukraina sama przyznaje, że w przybliżeniu, jedna trzecia jej sprzętu pochodzi z Europy, kolejna to ich własny przemysł, a ostatnia to USA. Oczywiście są też inny partnerzy, jak Australia, ale stanowią mniejszość. Wspomniane trzy źródła są mniej więcej równoważne. Unia może zwiększyć swój udział, ale na pewno nie dwukrotnie – opiniuje rozmówca Biznes Alert.

Kryzys amunicyjny z 2024 roku może wrócić

Mariusz Cielma przywołuje sytuację z początku 2024 roku gdy wstrzymano dostawy ze Stanów Zjednoczonych na Ukrainę. Zabrakło zgody Kongresu. Po około kilkunastu tygodniach pojawił się kryzys amunicyjny.

Tym samym można założyć, że maksymalnie za kilka miesięcy kryzys sprzętowo-amunicyjny wróci na Ukrainę. Europa może głębiej sięgnąć do własnych zapasów i próbować go niwelować, ale nie jest to rozwiązanie długoterminowe. Na efekty rozwoju przemysłu zbrojeniowego na naszym kontynencie trzeba czekać nawet kilka lat – wyjaśnia rozmówca Biznes Alert.

– Oczywiście Europa poczyniła pewne postępy. Przykładem są Niemcy, którzy uruchomili zakłady u siebie, na Litwie i uruchamiają na Węgrzech. Rheinmetall zadecydował w ostatnim czasie o przejściu dwóch zakładów z produkcji cywilnej na wojskową – wskazuje Cielma.

Rosja wykorzysta sytuację

Zdaniem eksperta Rosja będzie chciała wykorzystać słabość Ukrainy.

– W sytuacji gdy ich przeciwnik traci dostęp do jednej trzeciej wsparcia jest to okazja nie do odpuszczenia. Uważam, że Rosja w 2025 roku podejmie próbę spowodowania dużego kryzysu na froncie. Jak daleko się posuną, to trudno wyrokować – mówi Mariusz Cielma.

Wskazuje, że Rosja może uzupełnić własne braki sprzętowe, za pomocą starej, ale zdatnej do użycia techniki. Przykładem jest ta z Korei Północnej, która już dostarcza pociski artyleryjskie, balistyczne, a od jakiegoś czasu samobieżne armaty 170 mm.

Jeżeli będzie potrzeba mogą też dostarczyć swoje czołgi czy transportery. Które są kopiami konstrukcji sowieckich i chińskich – dodaje na zakończenie Mariusz Cielma.

Rozmawiał Marcin Karwowski

Stany Zjednoczone wstrzymały pomoc wojskową dla Ukrainy

– Jeżeli Amerykanie odetną zapasy części to Ukraina przez jakiś czas będzie mogła oprzeć się na już otrzymanych zapasach. Następnie będzie zmuszona do kanibalizacji, wymontowywania urządzeń z jednych egzemplarzy by naprawić inne – mówi Mariusz Cielma, ekspert ds. wojskowości w rozmowie z Biznes Alert. Jako przykład wskazuje wozy Bradley, Stryker czy haubice M777.

Biały Dom zadecydował o wstrzymaniu wsparcia wojskowego dla Ukrainy. Kijów otrzymywał od Waszyngtonu środki m.in. w postaci sprzętu wojskowego np. systemy przeciwlotnicze Patriot, jak i amunicje. Na ile osłabi to wysiłek obronny Ukrainy komentuje Mariusz Cielma, ekspert ds. wojskowości i redaktor naczelny „Nowej Techniki Wojskowej”.

– Nie można jednoznacznie powiedzieć, jak długo Ukraina będzie mogła korzystać z amerykańskiego sprzętu. Zależy to od posiadanych zapasów i intensywności rosyjskich działań. W ostatnich dniach intensywność wojsk Kremla zmalała, jeżeli to się utrzyma to, Ukraina będzie mogła dłużej korzystać z sprzętu dostarczonego wcześniej przez USA – wyjaśnia Cielma.

Kluczowa jest zgoda Ameryki na przekazanie sprzętu

Wskazuje, że w przypadku systemów Patriot wsparcie Stanów Zjednoczonych jest kluczowe. Zwłaszcza w zakresie pocisków nowego typu. Ich fabryki znajdują się właśnie w Stanach Zjednoczonych.

– Warto pamiętać, że nie są one jednak używane przeciwko prostym celom, jak Szachidy, drony-samobójcy. Nie jest to opłacalny cel, a ukraiński system obrony przeciwlotniczej opiera się też o inne, mniej zaawansowane, środki. Rosja obecnie stosunkowo rzadko korzysta z pocisków manewrujących, balistycznych czy rakiet Kindżał, przed którymi bronią Patrioty – dodaje.

Mariusz Cielma mówi, że amunicję do Patriotów mogą dostarczać też sojusznicy z Europy jak Niemczy czy Hiszpania.

Nie jest pewne czy będą mogli to zrobić bez zgody USA. Według mnie nie. Trudno jednak wyrokować, gdyż mogli ją uzyskać wcześniej, za rządów Bidena. Sojusznicy Ukrainy mogą uznać, że są one wiążące. Oczywiście administracja Trumpa może się z tym nie zgodzić, jednak czy to powstrzyma Europę? – mówi rozmówca Biznes Alert.

Unia nie zastąpi w pełni USA

Ukraina otrzymała od USA nie tylko Patrioty, ale cały wachlarz sprzętu m.in. czołgi Abrams czy systemy HIMARS. Na ile będą w stanie funkcjonować bez dostaw części i amunicji?

– Jeżeli chodzi o Abramsy to sytuacja jest lepsza. Ukraina dostała ich niewiele i nie opiera swoich działań o te czołgi. Otrzymali jeden batalion, czyli 31 pojazdów. Według doniesień ponad połowa została wyeliminowana z walki. Kijów nie ma dużych potrzeb w tym zakresie – wskazuje Cielma.

Zdaniem rozmówcy Biznes Alert sytuacja wygląda inaczej np. w przypadku bojowych wozów piechoty Bradley czy kołowych wozów opancerzonych Stryker, które Ukraina otrzymała w dużej ilości. Nie jest to sprzęt użytkowany w Europie, więc inni sojusznicy nie mogą podzielić się swoimi zapasami.

– Jeżeli Amerykanie odetną zapasy części to Ukraina przez jakiś czas będzie mogła oprzeć się na już otrzymanych zapasach. Następnie będzie zmuszona do kanibalizacji, wymontowywania urządzeń z jednych pojazdów, by naprawić inne. Stopniowo będzie schodzić do coraz mniejszej liczby wozów, które mogą być wykorzystywane. Innym przykładem jest haubica M777, popularna na Ukrainie. Potrzebuje nie tylko amunicji, ale i zapasowych luf. W tym konflikcie natężenie ognia jest znaczne, przez co ten element się szybko zużywa. To duży problem, którego Europa nie ma jak rozwiązać w najbliższym czasie, Brytyjczycy dopiero ponownie uruchamiają jej produkcję u siebie – mówi Cielma.

– Ukraina sama przyznaje, że w przybliżeniu, jedna trzecia jej sprzętu pochodzi z Europy, kolejna to ich własny przemysł, a ostatnia to USA. Oczywiście są też inny partnerzy, jak Australia, ale stanowią mniejszość. Wspomniane trzy źródła są mniej więcej równoważne. Unia może zwiększyć swój udział, ale na pewno nie dwukrotnie – opiniuje rozmówca Biznes Alert.

Kryzys amunicyjny z 2024 roku może wrócić

Mariusz Cielma przywołuje sytuację z początku 2024 roku gdy wstrzymano dostawy ze Stanów Zjednoczonych na Ukrainę. Zabrakło zgody Kongresu. Po około kilkunastu tygodniach pojawił się kryzys amunicyjny.

Tym samym można założyć, że maksymalnie za kilka miesięcy kryzys sprzętowo-amunicyjny wróci na Ukrainę. Europa może głębiej sięgnąć do własnych zapasów i próbować go niwelować, ale nie jest to rozwiązanie długoterminowe. Na efekty rozwoju przemysłu zbrojeniowego na naszym kontynencie trzeba czekać nawet kilka lat – wyjaśnia rozmówca Biznes Alert.

– Oczywiście Europa poczyniła pewne postępy. Przykładem są Niemcy, którzy uruchomili zakłady u siebie, na Litwie i uruchamiają na Węgrzech. Rheinmetall zadecydował w ostatnim czasie o przejściu dwóch zakładów z produkcji cywilnej na wojskową – wskazuje Cielma.

Rosja wykorzysta sytuację

Zdaniem eksperta Rosja będzie chciała wykorzystać słabość Ukrainy.

– W sytuacji gdy ich przeciwnik traci dostęp do jednej trzeciej wsparcia jest to okazja nie do odpuszczenia. Uważam, że Rosja w 2025 roku podejmie próbę spowodowania dużego kryzysu na froncie. Jak daleko się posuną, to trudno wyrokować – mówi Mariusz Cielma.

Wskazuje, że Rosja może uzupełnić własne braki sprzętowe, za pomocą starej, ale zdatnej do użycia techniki. Przykładem jest ta z Korei Północnej, która już dostarcza pociski artyleryjskie, balistyczne, a od jakiegoś czasu samobieżne armaty 170 mm.

Jeżeli będzie potrzeba mogą też dostarczyć swoje czołgi czy transportery. Które są kopiami konstrukcji sowieckich i chińskich – dodaje na zakończenie Mariusz Cielma.

Rozmawiał Marcin Karwowski

Stany Zjednoczone wstrzymały pomoc wojskową dla Ukrainy

Najnowsze artykuły