Przez niemal 2,5 godziny trwała w środę wieczorem w Senacie debata o zmianie ustawy o jakości paliw stałych, którą Sejm przyjął 5 lipca. Wicemarszałek Adam Bielan zapowiedział głosowanie pod koniec obrad izby, a więc najprawdopodobniej w piątek 27 lipca – pisze Karolina Baca-Pogorzelska z „Dziennika Gazety Prawnej”.
Ustawa o jakości paliw to dokument zapowiadany przez rząd już od ponad roku będący jednym z 14 punktów programu „Czyste powietrze”. Sejm przegłosował ją rzutem na taśmę i wszyscy czekają na ruch Senatu. Ale senator sprawozdawca komisji gospodarki Wojciech Piecha (PiS) uspokaja, że powinna zostać przegłosowana bez poprawek i nie wróci do Sejmu. Ten bowiem zająłby się nią po wakacjach. A widać, że rządowi zależy na tym, by dokument zaczął obowiązywać przed kolejnym sezonem grzewczym (stąd też tylko 14-dniowe vacatio legis). Warto było jednak posłuchać tego, co do powiedzenia o węglu mają senatorowie i wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski, który odpowiadał (to pojęcie względne) na ich pytania i kreślił wspaniałą wizję naszego górnictwa węgla kamiennego mówiąc nawet, że rosnący import pokazuje, że w Polsce jest zapotrzebowanie na węgiel. Przypomnę tylko, że pierwsza napisałam w DGP już na początku roku, że przebije on rekordowe 15 mln ton z 2011 roku. Minister teraz też już tak uważa. Ja obstawiam jednak już dobrze ponad 17 mln ton patrząc na dane importu po pięciu miesiącach tego roku (przekroczył wg Eurostatu ponad 7,2 mln ton, a to wciąż niekompletne dane).
– Chcemy, by klient indywidualny kupując węgiel kupował na składowisku to, co faktycznie tam jest – mówił minister Tobiszowski tłumacząc, czemu tak potrzebne są certyfikaty jakości węgla. Nie można się z tym nie zgodzić. Minister przypomniał sytuację z jaką się zetknął, gdy ktoś na Śląsku narzekał na pogarszającą się jakość kopalni Czeczott, która od lat nie funkcjonuje. Sama pamiętam skład z węglem, gdzie można było kupić jeszcze niedawno surowiec z kopalni Kazimierz-Juliusz, która nie fedruje od 2014 roku.
Oprócz poprawek zaproponowanych przez senackie biuro legislacyjne trzech senatorów PO: Jerzy Wcisła, Mieczysław Augustyn i Kazimierz Kleina.
– Pytanie jakim kosztem uzyskuje się założone cele i czy te koszty można obniżyć. Ustawa uderzy w terminale graniczne zatrudniające ok. 2 tys. ludzi – mówił senator Wcisła. Chodzi tu o zapis w ustawie zgodnie z którym do Polski nie wjedzie zagraniczny węgiel o zawartości większej niż 10 proc. podziarna (czyli tego, co się pokruszyło). Dziś zajmują się tym sortownie po polskiej stronie. – Ten węgiel mimo pokruszenia spełnia wszelkie normy środowiskowe. Ale jako gruby nie wjedzie, więc trzeba pozwolić po stronie polskiej na powtórne sortowanie. Jeśli my tego nie zrobimy, zrobią to Rosjanie – argumentował Wcisła dając do zrozumienia, że tym sposobem wwozu z zagranicy nie ograniczymy, a między wierszami taki też miał być cel ustawowego zapisu. Mieczysław Augustyn z kolei przekonywał, że ustawowe zapisy wprowadzające zakaz sprzedaży odbiorcom indywidualnym najgorszych węgli (muły i flotokoncentraty) spowoduje wzrost cen węgla, który od ubiegłego roku i tak drożeje (obecnie cena tony w portach ARA przebija 100 dolarów).
Ale senator PiS Adam Gawęda z kolei otwarcie przyznał, że krajowe spółki węglowe nie są w stanie w ciągu roku czy dwóch przygotować frontów wydobywczych do pokrycia zapotrzebowania na polskim rynku. Zresztą widać to po krajowym wydobyciu, które po pięciu pierwszych miesiącach tego roku (według danych katowickiego oddziału ARP) zmniejszyły wydobycie w porównaniu do analogicznego okresu 2017 roku aż o 1,1 mln ton. Senator Piecha uspokajał, że importem nie trzeba się aż tak bardzo przejmować (mimo, że większość pochodzi z Rosji), ale na krajowe kopalnie trzeba „chuchać i dmuchać, żeby były konkurencyjne”. Podkreślił też rolę ustawy oraz obowiązującego już od ubiegłego roku rozporządzenia o kotłach klasy piątej i tłumaczył, że jeśli Polacy będą spalać lepszy węgiel, to jego konsumpcja w sektorze komunalno-bytowym może się zmniejszyć z obecnych ok. 12 mln ton rocznie w ciągu najbliższych lat nawet o 50 proc. Senator Józef Zając (Porozumienie) przekonywał z kolei o konieczności budowy nowych kopalń, zwłaszcza na Lubelszczyźnie, gdzie koszty wydobycia są najniższe. Przypomniał zresztą zapomniany przez wielu projekt budowy kopalni Rejowiec przez Kompanię Węglową, której następczynią od 2016 roku jest Polska Grupa Górnicza.
Nie mogę jednak nie wspomnieć o pozaustawowych wątkach poruszonych w tej arcyciekawej dyskusji. Ja na przykład dowiedziałam się od ministra Tobiszowskiego, że „Bogdanka straciła potencjał samodzielności” i nie byłby za jej wejściem do grupy energetycznej. Przypomnę, że jesienią 2015 roku pakiet większościowy lubelskiej kopalni kupiła poznańska Enea. Czy Enea mnie słyszy? Bo minister mówi, że w Bogdance nie ma inwestycji, bo Enea ma inne potrzeby. Tymczasem 16 lipca z Bogdanki wyszedł taki o to komunikat: „Bogdanka bije kolejne rekordy na polu Stefanów. W czerwcu 2018 roku należący do spółki oddział GRP-5 wydrążył 820 metrów bieżących chodnika nadścianowego, pobijając tym samym poprzedni miesięczny rekord ustanowiony w kwietniu 2005 roku, który wynosił 814 metrów”. Czy pan minister mnie słyszy?
Był jeszcze arcyciekawy wątek o tym, że będziemy budować atom, OZE, gazówki i może kiedyś odkrywkę Gubin-Brody, ale ponieważ nie ma to na razie większego związku z ustawą o jakości paliw pominę może te wątki.
Wracając do ustawy. Minister Tobiszowski zapewnił, że pakiet czterech rozporządzeń, czyli przepisów wykonawczych do niej (w tym tego określającego parametry węgla) jest gotowy. Ja śmiem twierdzić, że będzie potrzebował porządnego liftingu i wiem już przynajmniej o kilku poprawkach, które będą do rozporządzeń zgłoszone, ale wrócimy do tego tematu, gdy stanie się to faktem, czyli prawdopodobnie w drugiej połowie sierpnia.
Jeśli ktoś więc jeszcze kiedyś powie, że w wakacje – zwłaszcza w górnictwie – mamy sezon ogórkowy, to osobiście wyślę mu link do dzisiejszej transmisji obrad Senatu.