W ciągu czterech miesięcy 2025 roku wymuszone redukcje produkcji energii przez OZE wyniosły 391,8 GWh, czyli tyle co zużywa 200 tysięcy gospodarstw domowych rocznie w Polsce. W kwietniu instalacje odcinano od sieci przez 24 dni, żeby ratować system elektroenergetyczny przed awariami. Na razie bardziej poszkodowani są właściciele farm fotowoltaicznych.
Wymuszone przez operatora systemu nierynkowe redukcje generacji zielonej energii z odnawialnych źródeł i ujemne ceny w pikach produkcji to w krajach Unii Europejskiej standard, ale w Polsce zjawisko stosunkowo nowe, które uwidoczniło się z dużą siłą dopiero w 2024 roku. Jeśli któryś z właścicieli farm wiatrowych i fotowoltaicznych miał nadzieję, że przeminie jak zły sen, był w błędzie. Problem bowiem się nasila i zostanie z nami dłużej, o czym świadczą dane Polskich Sieci Elektroenergetycznych.
Redukcje albo blackout jak w Hiszpanii
Energii z pogodozależnych OZE jest bowiem za dużo. PSE mając do wyboru awarie systemu, a nawet blackout z powodu jej nadmiaru, który jak ostatnio w Hiszpanii może dotknąć także sąsiednie kraje, nakazują dystrybutorom systemu elektroenergetycznego (OSD) odcięcie instalacji od sieci. Są niezbędne dla zapewnienia jej bezpiecznej pracy po wyczerpaniu innych środków, którymi PSE dysponuje. Widać, że PSE są stanowcze, bo mimo rozpaczy inwestorów w kwietniu 2025 roku takich dni było aż 24, czyli 80 procent. Miesiąc wcześniej 18. A styczniu i lutym tego roku do interwencji dochodziło tylko po trzy razy w miesiącu.
Zapotrzebowanie spada, więc problem narasta
W kwietniu, według danych PSE takie wymuszone redukcje objęły łącznie 251,3 GWh energii, czyli tyle co wynosi roczne zapotrzebowanie około 125 tysięcy gospodarstw domowych. Dla porównania przez pierwsze trzy miesiące 2025 roku „zmarnowało się” w ten sposób 140,5 GWh energii wytworzonej przez farmy fotowoltaiczne i wiatrowe.
Razem więc daje to już 391,8 GWh. W Polsce, jak podaje Główny Urząd Statystyczny zużycie energii na osobę wynosi już mniej 0,8 GWh rocznie, i od trzech lat spada. To oznacza, że w tym roku przepadło tyle energii, ile średnio zużywają przez cały rok mieszkańcy Gdańska lub Poznania, a więc jednych z największych metropolii w naszym kraju.
Kogo redukcje zabolą bardziej?
W przypadku farm wiatrowych przez cztery miesiące 2025 roku redukcje wyniosły łącznie 81,6 GWh, w tym w pierwszym kwartale 53,7 GWh. Trzeba jednak pamiętać, że był on wyjątkowo słaby pod względem wietrzności. Jak podaje Agencja Rynku Energii lądowe farmy wiatrowe wyprodukowały wówczas 6615,8 GWh energii, o 15,7 procent mniej niż w tym samym okresie 2024 roku, przy czym moc zainstalowana turbin zwiększyła się przez rok o 7,2 procent do 10,7 GW. Gdyby pracowały jak zwykle redukcje były zdecydowanie większe.
Tylko pytanie, kogo by dotknęły bardziej? Na razie bowiem bardziej poszkodowani są właściciele farm fotowoltaicznych. Z powodu niezbilansowania podaży i popytu stracili już 310,2 GWh energii, co stanowi 79,2 procent wolumenu tegorocznych redukcji wymuszonych przez PSE. W ciągu trzech miesięcy 2025 roku generacja z instalacji fotowoltaicznych wyniosła 2990,3 GWh, czyli o 40,9 procent więcej niż w tym samym okresie rok wcześniej.
Paradoksalnie nie są to dobre wieści, bo instalacje pracują najwydajniej od maja do września. Elektrownie solarne o mocy większej niż 10 MW, według danych ARE wyprodukowały w pierwszym kwartale 405,8 GWh energii, o 26,6 procent więcej niż rok wcześniej, co jednak daje wzrost o 14 punktów procentowych mniejszy niż dla całego segmentu fotowoltaiki w Polsce.
Tomasz Brzeziński