Warsewicz: Warszawski węzeł kolejowy trzeba było modernizować 4 lata temu

9 grudnia 2014, 11:00 Infrastruktura

Nowa perspektywa unijna przyniesie ogromne inwestycje w Warszawskim Węźle Kolejowym. Przebudowa linii średnicowej wymusi liczne ograniczenia w ruchu pociągów oraz ulicznym. Ruch dalekobieżny w latach 2018-2022 będzie kierowany przez Warszawę Gdańską. Poiągi podmiejskie cały czas będą przejeżdżać przez centrum miasta, a dworzec Warszawa Centralna przez dwa i pół roku będzie bez jakichkolwiek pociągów, a przez kolejne dwa i pół roku – Warszawa Śródmieście – poinformował Rynek Kolejowy.

– Myślę, że mieszkańców Warszawy i okolic czeka w związku z tym istny Armagedon. Cała ta sprawa ma przy tym kilka aspektów. Chodzi np. o środki z Unii Europejskiej przeznaczone na tę inwestycję. Powinna ona być zresztą przeprowadzona już przynajmniej cztery lata temu, żeby ich nie stracić – informuje w rozmowie z naszym portalem Czesław Warsewicz, wydawca portalu nakolei.pl, b. prezes zarządu PKP Intercity.

Jego zdaniem źle się też stało, że warszawiacy nie zostali powiadomieni o tej inwestycji przed ostatnimi wyborami. 5 listopada prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz podpisała w tej sprawie list intencyjny z PKP PLK, o którym nikt się wówczas nie dowiedział. Zaś negocjacje na temat przebiegu samej inwestycji trwają już od kwietnia.

– Tymczasem 6-7 listopada pani prezydent jeździła jeszcze oficjalnie nieczynną linią metra wspólnie z premier Ewą Kopacz – przypomina Czesław Warsewicz. – Wskazuje to na brak przejrzystości w naszym życiu publicznym. Obowiązkiem władz publicznych jest informowanie społeczeństwa o tak poważnych inwestycjach, a nie traktować go, jako tzw. czarnego luda, który nie rozumie zbyt wiele z otaczającego świata. Najlepiej, żeby nic nie wiedział, a jeśli a tylko źle zagłosuje, to trzeba unieważnić taki głos. A zatem – twierdzi Warsewicz – władza traktuje u nas ludzi nie podmiotowo, lecz przedmiotowoa.

– A przecież każdy człowiek ma rozum i sam powinien wyciągać wnioski. Tak więc podstawową tu sprawą jest utajnienie planów tej inwestycji i niepokazanie ich społeczeństwu. Jest to tak naprawdę oszukaństwo.

– Wcześniej mieliśmy kilka drobniejszych inwestycji związanych ze stosunkowo drobną modernizacją Dworca Centralnego, nieco większą – Zachodniego, trochę modernizowano także linię średnicową – przypomina dalej Czesław Warsewicz. – A teraz po prostu wszystko zamkną. Nie ma tu dotąd strategicznej myśli, która powinna towarzyszyć przeprowadzaniu tej inwestycji w sposób kompleksowy, w sposób szybki i sprawny. Działa się tu na zasadzie pospolitej partyzantki: a to coś zbudujemy, a to – pomalujemy itd. A teraz tracimy pieniądze, więc trzeba pozamykać, by celowo je wykorzystać. I powiedzmy ludziom, że to robimy, bo inaczej nie pójdą i nie zagłosują. Zaś za rok czasu może się okazać, że znowu się zmieniają plany i powstanie jakaś nowa wizja inwestycji.

Zdaniem Warsewicza na tym polega drugi element tej sprawy: niesystemowe podejście do realizacji tej inwestycji, biegania od ściany, do ściany.

– Bo, z drugiej strony, udrożnienie centralnego, warszawskiego węzła komunikacyjnego, w tym dobudowanie czwartej linii tunelu średnicowego, jest arcykoniecznym wymogiem dla stolicy – przekonuje Warsewicz. – Bowiem Warszawa się wciąż zapycha. Powstają wciąż tak duże korki na linii kolejowej, jak na jej ulicach. Wobec tego, mając fundusze unijne należy taką inwestycję przeprowadzić dobrze. Ale – jak wspomniałem – inwestycja ta powinna być przeprowadzona cztery lata temu, jeszcze przed zakupem Pendolino. Bo to też się przekłada na konkurencyjność w odniesieniu do wydania ponad półtora mld zł. Za w tej sytuacji przejechanie przez Warszawę będzie bardzo trudne dla Pendolino, które pewnie będzie się spóźniać.

Zdaniem Czesław Warsewicza rzuca się kolejne kłody pod ten projekt, o którym Unia Europejska stwierdziła, że został przepłacony. A w tej chwili można powiedzieć, że jest niezasadny.

– Bo jeśli przez główne miasto w Polsce będą utrudnienia przez cztery lata, to znając urzędników kolejowych oraz stołecznego ratusza, to te planowane na cztery lata inwestycje mogą się przeciągnąć nawet do ośmiu – uważa wydawca nakolei.pl. – Czyli się znacznie opóźni i przez kolejne lata opóźnienia będą odnotowywać pociągi Pendolino, które wówczas będą jeździły jeszcze wolniej niż dziś ekspresy.

W ten sposób, zdaniem Warsewicza, wychodzą na jaw kolejne Himalaje absurdów zakupu Pendolino.

Do tego zadania inwestycyjnego dorzucono Dworzec Gdański, który – jak się dziś szacuje – będzie musiał przyjmować średnio 50-60 tys. pasażerów na dobę przekierowywanych z Dworca Centralnego – uważa b. szef PKP Intercity.

– Tymczasem Warszawa Gdańska jest w stanie obsłużyć połowę tych pasażerów – mówi dalej Warsewicz. – Nie wiadomo czy pociągi Pendolino będą w stanie przejechać przez ten dworzec, nie powodując utrudnień w ruchu lokalnym. Ponieważ możliwość wielkości czerpania energii jest ograniczona. W moim przekonaniu wielu parametrów Pendolino jeszcze nie sprawdzono. Jest jeszcze wiele innych problemów z tym związanych. Tymczasem widać od samego początku coraz bardziej nieprofesjonalne podejście do tej inwestycji. Stosuje się wobec niej zasadę pospolitego ruszenia: jakiś projekt trzeba zrobić, by pieniądze unijne na ten cel wykorzystać. A skoro wybory minęły, to może się jednak uda dokonać tej inwestycji? – pyta retorycznie na zakończenie Czesław Warsewicz.