icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Markowski: Zwiększenie wydobycia o 2-3 mln to remedium na niedobory węgla (ROZMOWA)

– My stale mówimy o usuwaniu skutków obecnego stanu rzeczy, a nie eliminujemy jego przyczyny. Jest nią niska produkcja węgla w kraju. Jedynym sposobem, aby przestać się zajmować dopłatami, dystrybucją, mieszaniem, wagonami i innymi błahostkami, jest zwiększenie wydobycia w Polsce przynajmniej o jakieś 2-3 mln ton – mówi dr Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki odpowiedzialny za sektor węglowy, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Spółki Skarbu Państwa mają obecnie kłopot z dystrybucją węgla w kraju. Jakie to są problemy? Co jest główną barierą krajowej dystrybucji węgla? 

Jerzy Markowski: Węgiel jest ogólnie dostępny na świecie i jest go dużo. Wydobywa się go ponad 8 mld ton, z czego jeden mld i 400 mln jest w obrocie międzynarodowym. Mam na myśli węgiel, który można kupować. Problem polega jednak na tym, że my kupujemy węgiel nie pod konkretne zamówienia odbiorcy w kraju. Kupujemy węgiel taki, jaki jest załadowywany na nabrzeżach portowych na statki. Nie określamy jego parametrów w momencie zakontraktowania. I tak sprowadzany do Polski węgiel, po wielokrotnym przeładowaniu wymaga przygotowania go do wykorzystania przez poszczególnych odbiorców w zależności od tego, czy jest to energetyka, ciepłownictwo, czy też odbiorca indywidualny. I to trzeba po prostu przeprowadzić w portach, żeby nie wozić olbrzymiej masy towarowej, czyli około 10 mln ton węgla, koleją po Polsce.

I tutaj pojawiają się ostatnie problemy właśnie z sortowaniem węgla, które jak mówiła minister Anna Moskwa są ponoć rozwiązane. Jak rzeczywiście wygląda ta kwestia?

Nie są rozwiązane. Sortowanie polega na tym, że jeżeli statek przypłynie z 60 tys. ton węgla, to wszystko trzeba przesiać przez sita, których ogólnie nie ma w portach. Chodzi o to, żeby wyłowić frakcję mniejszą – która idzie do energetyki, i frakcję większą – która idzie do odbiorców ciepłowniczych. Do czegoś takiego nie są przystosowane polskie nabrzeża. Zresztą żadne nabrzeża na świecie nie są przystosowane do przesiewania węgla. Nawet największe na świecie, czyli Australia, Rotterdam, Antwerpia, mają pirsy bardzo precyzyjnie podzielone pomiędzy jakość, frakcję i inne parametry. Nigdzie nie przesiewa się węgla na miejscu w portach. My stanęliśmy przed tym dylematem u siebie w Polsce, na skutek chaotycznych zakupów węgla.

Skoro cały czas jest problem z sortowaniem, to jak jest jakość węgla, który do nas trafia? Czy po tym, jak pan to nazwał, chaotycznym procesie przesiania on nadaje się dla odbiorcy indywidualnego?

Jeżeli z tego węgla, z tej drobnej masy, wyłowi się się węgiel gruby, czyli o frakcji takiej jak kostka czy orzech, to wtedy on może się nadawać do spalania. Oczywiście pod warunkiem, że nie ma w nim za dużo siarki ani popiołu. Tego nie wiemy, bo nie poddajemy tego węgla badaniom laboratoryjnym w Mozambiku, RPA czy Indonezji. To dopiero badamy u siebie w Polsce. Ale zakładać należy, że ten węgiel odsiany, czyli ten drobny, może być w elektrowniach i elektrociepłowniach zmieszany na placach składowych z polskim węglem, który jest znacznie lepszej jakości. Wtedy jako taki nadaje się do użytku. Można sobie z tym poradzić. Tylko że my stale mówimy o usuwaniu skutków obecnego stanu rzeczy, a nie eliminujemy jego przyczyny. Jest nią niska produkcja węgla w kraju. Jedynym sposobem na to, żeby przestać się zajmować dopłatami, dystrybucją, mieszaniem, wagonami i innymi błahostkami, jest zwiększenie wydobycia w Polsce przynajmniej o jakieś 2-3 mln ton. Wtedy ten problem zostanie natychmiast rozwiązany.

Polska Grupa Górnicza przewiduje, że to krajowe wydobycie się zwiększy w następnym roku. Natomiast wprowadziła ciekawy pomysł, żeby węgiel dystrybuować po kraju przy pomocy zaufanych składów węglowych w całej Polsce. Jak Pan ocenia te starania?

To nie jest nic nowego. Zawsze byli pośrednicy, zawsze byli dystrybutorzy. W Polsce handlem węglem zajmuje się 100 tys. ludzi. Z kolei 70 tys. ludzi go wydobywa. I te 100 tys. ludzi ma swoje składy, różnego rodzaju pirsy i sklepy internetowe. To nie jest nic nowego i to zawsze działało. Tylko było jedna podstawowa okoliczność. Był węgiel. A dzisiaj go nie ma.

PGG obniżyło limity kupna klasycznego węgla i umożliwiło zakup miału…

To zaszło z prostego powodu. Po prostu węgla grubego jest mało, a miału jest więcej. To jest jedyna przyczyna.

A czy miał jest zdatny do wykorzystywania jako opał w gospodarstwach domowych?

Jest zdatny. Mało tego, jest na pewno lepszy od węgla brunatnego i od śmieci, którymi palą Polacy. Będzie lepszy też od tego węgla, który sprowadzamy do Gdańska. 

Rozmawiał Szymon Borowski

Tauron rozpoczyna sezon grzewczy i zapewnia, że węgla nie zabraknie

– My stale mówimy o usuwaniu skutków obecnego stanu rzeczy, a nie eliminujemy jego przyczyny. Jest nią niska produkcja węgla w kraju. Jedynym sposobem, aby przestać się zajmować dopłatami, dystrybucją, mieszaniem, wagonami i innymi błahostkami, jest zwiększenie wydobycia w Polsce przynajmniej o jakieś 2-3 mln ton – mówi dr Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki odpowiedzialny za sektor węglowy, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Spółki Skarbu Państwa mają obecnie kłopot z dystrybucją węgla w kraju. Jakie to są problemy? Co jest główną barierą krajowej dystrybucji węgla? 

Jerzy Markowski: Węgiel jest ogólnie dostępny na świecie i jest go dużo. Wydobywa się go ponad 8 mld ton, z czego jeden mld i 400 mln jest w obrocie międzynarodowym. Mam na myśli węgiel, który można kupować. Problem polega jednak na tym, że my kupujemy węgiel nie pod konkretne zamówienia odbiorcy w kraju. Kupujemy węgiel taki, jaki jest załadowywany na nabrzeżach portowych na statki. Nie określamy jego parametrów w momencie zakontraktowania. I tak sprowadzany do Polski węgiel, po wielokrotnym przeładowaniu wymaga przygotowania go do wykorzystania przez poszczególnych odbiorców w zależności od tego, czy jest to energetyka, ciepłownictwo, czy też odbiorca indywidualny. I to trzeba po prostu przeprowadzić w portach, żeby nie wozić olbrzymiej masy towarowej, czyli około 10 mln ton węgla, koleją po Polsce.

I tutaj pojawiają się ostatnie problemy właśnie z sortowaniem węgla, które jak mówiła minister Anna Moskwa są ponoć rozwiązane. Jak rzeczywiście wygląda ta kwestia?

Nie są rozwiązane. Sortowanie polega na tym, że jeżeli statek przypłynie z 60 tys. ton węgla, to wszystko trzeba przesiać przez sita, których ogólnie nie ma w portach. Chodzi o to, żeby wyłowić frakcję mniejszą – która idzie do energetyki, i frakcję większą – która idzie do odbiorców ciepłowniczych. Do czegoś takiego nie są przystosowane polskie nabrzeża. Zresztą żadne nabrzeża na świecie nie są przystosowane do przesiewania węgla. Nawet największe na świecie, czyli Australia, Rotterdam, Antwerpia, mają pirsy bardzo precyzyjnie podzielone pomiędzy jakość, frakcję i inne parametry. Nigdzie nie przesiewa się węgla na miejscu w portach. My stanęliśmy przed tym dylematem u siebie w Polsce, na skutek chaotycznych zakupów węgla.

Skoro cały czas jest problem z sortowaniem, to jak jest jakość węgla, który do nas trafia? Czy po tym, jak pan to nazwał, chaotycznym procesie przesiania on nadaje się dla odbiorcy indywidualnego?

Jeżeli z tego węgla, z tej drobnej masy, wyłowi się się węgiel gruby, czyli o frakcji takiej jak kostka czy orzech, to wtedy on może się nadawać do spalania. Oczywiście pod warunkiem, że nie ma w nim za dużo siarki ani popiołu. Tego nie wiemy, bo nie poddajemy tego węgla badaniom laboratoryjnym w Mozambiku, RPA czy Indonezji. To dopiero badamy u siebie w Polsce. Ale zakładać należy, że ten węgiel odsiany, czyli ten drobny, może być w elektrowniach i elektrociepłowniach zmieszany na placach składowych z polskim węglem, który jest znacznie lepszej jakości. Wtedy jako taki nadaje się do użytku. Można sobie z tym poradzić. Tylko że my stale mówimy o usuwaniu skutków obecnego stanu rzeczy, a nie eliminujemy jego przyczyny. Jest nią niska produkcja węgla w kraju. Jedynym sposobem na to, żeby przestać się zajmować dopłatami, dystrybucją, mieszaniem, wagonami i innymi błahostkami, jest zwiększenie wydobycia w Polsce przynajmniej o jakieś 2-3 mln ton. Wtedy ten problem zostanie natychmiast rozwiązany.

Polska Grupa Górnicza przewiduje, że to krajowe wydobycie się zwiększy w następnym roku. Natomiast wprowadziła ciekawy pomysł, żeby węgiel dystrybuować po kraju przy pomocy zaufanych składów węglowych w całej Polsce. Jak Pan ocenia te starania?

To nie jest nic nowego. Zawsze byli pośrednicy, zawsze byli dystrybutorzy. W Polsce handlem węglem zajmuje się 100 tys. ludzi. Z kolei 70 tys. ludzi go wydobywa. I te 100 tys. ludzi ma swoje składy, różnego rodzaju pirsy i sklepy internetowe. To nie jest nic nowego i to zawsze działało. Tylko było jedna podstawowa okoliczność. Był węgiel. A dzisiaj go nie ma.

PGG obniżyło limity kupna klasycznego węgla i umożliwiło zakup miału…

To zaszło z prostego powodu. Po prostu węgla grubego jest mało, a miału jest więcej. To jest jedyna przyczyna.

A czy miał jest zdatny do wykorzystywania jako opał w gospodarstwach domowych?

Jest zdatny. Mało tego, jest na pewno lepszy od węgla brunatnego i od śmieci, którymi palą Polacy. Będzie lepszy też od tego węgla, który sprowadzamy do Gdańska. 

Rozmawiał Szymon Borowski

Tauron rozpoczyna sezon grzewczy i zapewnia, że węgla nie zabraknie

Najnowsze artykuły