Baca-Pogorzelska: Unijne szkice kreślone węglem

20 stycznia 2020, 12:00 Energetyka

Magazyn węglowy w centralnej Polsce i forsowanie odkrywki Złoczew dla Bełchatowa to ostatnio dwa węglowe tematy, nad którymi warto się pochylić. Niestety, zaczyna to przypominać „Matrix”, ale z „czarnym złotem” w roli głównej – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, współpracownik BiznesAlert.pl.

Zwały węgla. Fot. Węglokoks
Zwały węgla. Fot. Węglokoks

Węgiel, składowanie, wstrząsy

Zwały węgla przy kopalniach nie maleją szybko (dane ARP i te podawane przez MAP różnią się od siebie o bagatela 2 mln ton), co może grozić zatrzymaniem kopalń, bo nie będzie gdzie składować paliwa. To z kolei grozi dewastacją wartego miliony złotych sprzętu pod ziemią, który może zostać w najgorszym razie zaciśnięty przez pracujący górotwór. A jak górotwór pracuje to wiedzą ostatnio sąsiedzi m.in. Budryka, gdzie tydzień bez wstrząsu wydaje się tygodniem straconym.

W piątek konferencję w sprawie sytuacji w górnictwie zorganizowało Ministerstwo Aktywów Państwowych. Wiceminister i pełnomocnik rządu ds. górnictwa Adam Gawęda uspokajał, że sytuacja jest stabilna i nie ma powodów do obaw. Sęk w tym, że za chwilę zapowiedział budowę magazynu węgla w centralnej Polsce, który ma pomieścić 1 mln ton surowca. Przy kilku mln ton zwałów przy kopalniach to nie rozwiąże problemu, a nawet stworzy kolejny. Do przewiezienia takiej ilości węgla potrzeba jakieś 15385 wagonów, czyli kilkaset pociągów. Jeśli weźmiemy pod uwagę dodatkowo wysokie koszty transportu surowca koleją oraz uruchomienie dodatkowego zwałowania, bo bez niego się nie obejdzie (chodzi m.in. o to, by nie doszło do samozapłonu paliwa), to chyba zaczniemy pisać o czarnym złocie bez cudzysłowu. Polski węgiel będzie po prostu jeszcze droższy i jeszcze mniej konkurencyjny niż ten z importu (o ładowaniu o rozładowaniu węglarek już nie wspomnę). Nie wiem, kto pierwszy porównał ten plan do Banku Zbożowego, ale uważam, że jednak coś w tym jest.

Dodam tylko, że jak policzyli dziennikarze portalu WysokieNapiecie.pl elektrownie mają przecież swoje zapasy w wysokości ok. 9 mln ton, a że jest ciepła zima, to nie odbierają tego, co leży przy kopalniach. Błędne koło? To jeszcze nie koniec.

Ciepła zima, czy komuś się to podoba czy nie jest efektem zmian klimatycznych, jakie dotykają nasz glob. Nie zamierzam w tym miejscu w ogóle o nich dyskutować, ale nieśmiało przypomnę, że jeśli chcemy skorzystać z unijnego mechanizmu sprawiedliwej transformacji, to powinniśmy trochę węgla zdjąć ze sztandarów. Tymczasem okazuje się, że obóz rządzący nie chce odpuścić odkrywki węgla brunatnego Złoczew, którą PGE miałaby zbudować, by zapewnić na dłużej paliwo swej elektrowni w Bełchatowie, największego emitenta CO2 nie tylko w kraju. Tymczasem sama PGE skora do budowy Złoczewa nie jest, bo pole to jest oddalone od elektrowni o kilkadziesiąt kilometrów w linii prostej, a surowiec tam nie jest najlepszej jakości. Taśmociąg ze Szczercowa był już nie lada wyzwaniem, a budowa takiego ze Złoczewa nie ma racji bytu. Dobudowanie torów i węglarek zdecydowanie podroży koszty produkcji energii elektrycznej z tanio wydobywanego węgla brunatnego. Ale to też nie będzie jedyny kłopot.

Dlaczego?

Skoro Bełchatów jest największym naszym emitentem, to w myśl unijnych planów to właśnie ten region może dostać najwięcej na transformację biorąc również pod uwagę, jak bardzo zatrudnienie zależy tam od funkcjonowania elektrowni i kopalni (mniej niż na Górnym Śląsku). Jeśli Polska nadal będzie forsowała budowę odkrywki Złoczew, to w Brukseli możemy ugrać mniej niż jedną czwartą „sprawiedliwego” tortu, która mogłaby nam przypaść w wersji optymistycznej (czyli ok. 25 mld euro z planowanych 100 mld euro całego mechanizmu).

Zdaje się jednak, że MAP nie widzi problemu w Złoczewie. – Analizy tego modelu biznesowego z wydobyciem w Złoczewie są analizowane w PGE, trudno mi uprzedzać fakty. Zewnętrzne zmienne są na tyle dynamiczne, że trzeba je uwzględniać. Trudno ostatecznie decydować. Niezależnie od tego nie możemy zaprzestać procesu, który pozwoli na uzyskanie koncesji, a dopiero wtedy można będzie mówić o finalnym modelu tego projektu – powiedział w piątek dziennikarzom Adam Gawęda. Złoczew jest wpisany zarówno w projekcie Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku, jak i w przesłanym do Brukseli projekcie planu klimatyczno-energetycznego. – Ten projekt nie wyklucza realizacji transformacji. Nie można w ciągu kilku lat doprowadzić do całkowitej zmiany energetyki. Skoro bierzemy pod uwagę wykorzystanie w przyszłości technologii zgazowania węgla, właśnie także w tej sprawie pan premier jedzie do Japonii, nie można mówić, że Złoczew będzie blokadą dla transformacji. To może przebiegać synchronicznie. Elementy konwencjonalnej energetyki będą się wyzbywały wysokoemisyjnych bloków energetycznych, a w to będą wchodzić zupełnie nowe, wysokowydajne instalacje – tłumaczył Gawęda.

Karolina Baca-Pogorzelska

Perzyński: Siemens to pionek w grze o australijski węgiel