Wiceprezes Węglokoksu przekonuje, że Polska będzie wciąż importowała węgiel, ale „histeria wokół tego jest zbędna”. Poziom importu będzie na poziomie niższym niż w 2018 roku.
– Polskę ogarnęła, a zwłaszcza niektóre media, pewna histeria importowa. Nie potrzebnie. Dzisiaj import który jest wygenerowany dotyczy rynku spekulacyjnego. Jeżeli spojrzymy na ogólne saldo produkcji węgla eksportowego i importowego, to w zasadzie wchodzi nam ok. 65 mln ton – powiedział wiceprezes ds. finansowych Węglokoksu Tomasz Haryszek podczas XI Europejskiego Kongresu Gospodarczego obywającego się w Katowicach.
Przypomniał, że Polska w ubiegłym roku najwięcej węgla energetycznego importowała z Rosji, to znaczy 16 mln ton. Pytany o perspektywy importu w tym roku stwierdził, że Węglokoks realizuje obecnie kontrakty zawarte w ubiegłym roku. – Jeżeli produkcja utrzyma się na poziomie 51 mln ton węgla energetycznego, a wiele wskazuje na to, że tak będzie, to, uwzględniając poziom zapasów, import może wynieść co najmniej 8 mln ton – stwierdził.
Jego zdaniem zapotrzebowanie na węgiel się utrzyma głównie w sektorze energetycznym. – W latach 1965-1980 uruchomiono 54 bloki o mocy 200 MW, które rocznie spalają łącznie ok. 27 mln ton węgla. Nawet jeżeli perspektywie 2020-2022 roku te bloki będą w zastępowane nowymi efektywnymi mocami to i tak zapotrzebowanie na węgiel będzie. Import będzie się utrzymywał, ale nie na tak wysokim poziomie – mówił wiceprezes Węglokoksu.
Piotr Stępiński