Źródła Politico ustaliły, że Węgry zamierzają blokować wszelkie nowe sankcje wobec Rosji, które „będą miały negatywny wpływ na rynek gazu w Unii”. Jednak to Gazprom, z którym współpracuje Budapeszt jest odpowiedzialny za kryzys energetyczny.
Politico ustaliło nieoficjalnie, że Węgry zachowują rezerwę wobec pomysłu ograniczenia dostaw gazu z Rosji w ramach nowych sankcji unijnych związanych z inwazją Rosji na Ukrainie. – Przeanalizujemy ten pakiet, ale nie poprzemy niczego, co będzie miało negatywny wpływ na rynek gazu w Unii – powiedziało źródło Politico w Budapeszcie.
Jednak to rosyjski Gazprom ograniczał podaż gazu w Europie od połowy 2021 roku wywołując rekordowe ceny gazu, a przez nie ceny energii i podsycając kryzys energetyczny słabnący dopiero w 2024 roku. Te działania są wiązane z przygotowaniami Rosji do inwazji na Ukrainie rozpoczętej w lutym 2022 roku.
Budapeszt nadal importuje gaz z Rosji, choć udział Gazpromu na rynku europejskim spadł z ponad 40 procent w 2021 roku do 8 procent obecnie. Razem z LNG udział Rosjan na rynku siega 13 procent. Nowe sankcje unijne zakazywałyby reeksportu gazu skroplonego z Rosji ograniczając przychody Kremla. Komisja Europejska nie proponuje embargo na dostawy z Rosji, choć program REPowerEU zakłada porzucenie tego kierunku najpóźniej w 2027 roku. Tymczasem ceny gazu i energii na giełdzie europejskiej wracają do poziomu sprzed kryzysu energetycznego.
Politico / Wojciech Jakóbik
Hejj: Chiny dla Węgier są szansą, a nie zagrożeniem (ROZMOWA)