KOMENTARZ
Robert Gwiazdowski
Warsaw Enterprise Institute
Chciałem uprzejmie poinformować Ministerstwo Obrony Narodowej, że Warsaw Enterprise Institiute nie zajmował się dotąd przetargami na sprzęt dla armii. Ale skoro sami chcieliście…
Zrozumiałem ze stanowiska MON, że Tomasz Wróblewski nie powinien pisać o przetargach na uzbrojenie dla wojska, bo z Andrzejem Talagą przez jakiś czas byli razem w zarządzie WEI, zanim Andrzej złożył rezygnację w związku z podjęciem pracy w PZL Mielec. Dobrze zrozumiałem? Czy macie jeszcze jakieś inne zarzuty? Bo panowie znają się od dwudziestu paru lat i współpracowali ze sobą w różnych miejscach i przy różnych okazjach. Więc o co chodzi? Jeśli chodzi o sam fakt znajomości to pewnie i ja nie powinienem nic pisać? Ale jednak coś napiszę. Dotąd nie pisałem nie dlatego, że kogoś znam, ale dlatego, że się nie znam na helikopterach. Kiedyś jednak panowie ze służb specjalnych – o pardones chciałem oczywiście napisać „niezależni dziennikarze śledczy” – już mi konflikt interesów próbowali zarzucić, więc jestem drażliwy. I z tego rozdrażnienia pozwolę sobie zadać MON pytanie: jakby Andrzej Talaga pracował w Mielcu kilka lat temu, a w tym roku zostałby szefem gabinetu politycznego pani premier i to Mielec wygrałby przetarg na dostawę helikopterów dla armii, to konfliktu interesów by nie było? No bo przecież teraz nie ma. Nieprawdaż? „Kto mieczem (albo konfliktem interesów) wojuje, ten od niego może zginąć”.
Mam więc dla MON propozycję – po wczorajszym komunikacie o konflikcie interesów w WEI chyba nie do odrzucenia. Ja już jestem duży chłopiec i rozumiem co to jest renta władzy. Ale minęły niestety czasy, gdy rozpici Rosjanie byli w stanie płodzić jedno dziecko na rodzinę i wydawało się już tylko kwestia czasu, gdy wymrą. Odkąd Putin wziął się za odbudowywanie sowieckiego imperium, współczynnik dzietności Rosjan (albo precyzyjniej: „w Rosji”) powrócił do dwóch, a Polska ma do wydania 130 mld zł na armię, musimy zmienić sposób podejścia do kontraktów zbrojeniowych. Ostatecznie podlegają one, co do zasady, prawu zamówień publicznych. Podyskutujmy więc o procedurach, które stosujecie, albo precyzyjniej: o tych, których nie stosujecie.
Bo być może dziwaczne okoliczności negocjowanych ostatnio kontraktów wywołują emocje właśnie z powodu tajności procedur. Może gdyby nie było tajne, to co tajne być wcale nie musi, okazałoby się, że decyzje nie są takie dziwaczne? Nie wiem – nie znam się na uzbrojeniu. Ale znam się trochę na prawie zamówień publicznych.
P.S. Kiedy będą znane wyniki analizy marż w kontraktach zbrojeniowych? Generał Skrzypczak wspomniał kiedyś mimochodem (aczkolwiek nie wykluczam, że nie było to tak całkiem „mimochodem”), że w MON powołano komisję, która miała taką analizę sporządzić. Jak wam kiepsko idzie to może zamówicie taką analizę na rynku? Tylko prosiłbym, żeby nie było to zamówienie z wolnej ręki – żebyśmy mogli przynajmniej stanąć do przetargu.