W ciągu 23 lat spadł udział energetyki jądrowej w miksie energetycznym Wielkiej Brytanii. Według polityków znad Tamizy rozbudowa elektrowni Hinkley Point może być zwiastunem odrodzenia energetyki jądrowej na Wyspach.
Według opracowanego przez brytyjski rząd raportu wielkość zainstalowanych mocy w energetyce jądrowej wzrosła z 0,9 procent (220 MW) w 1956 roku do 17 procent (12,7 GW) odnotowanych w szczycie w 1994 roku. Jednak pod koniec 2016 roku spadła ona do 9,3 GW, czyli do 9 procent mocy zainstalowanych na Wyspach. Co ciekawe jednocześnie udział energetyki jądrowej w produkcji energii elektrycznej wzrósł do 21 procent w 2016 roku, czyli więcej niż te moce.
Ma to związek ze zwiększonym obciążeniem mocy jądrowych, które było większe w porównaniu z innymi źródłami. W 2016 roku współczynnik obciążenia wyniósł 77 procent. W przypadku energetyki gazowej było to 46 procent, węgla – 22 procent, lądowych farm wiatrowych – 24 procent, morskich farm wiatrowych – 37 procent oraz energetyki słonecznej – 11 procent.
Oczekuje się, że otwarcie w 2023 roku elektrowni jądrowej Hinkley Point C o mocy 3,2 GW spowoduje wzrost udziału energetyki jądrowej, zanim zostaną wyłączone dotychczasowe moce. Wspomniana elektrownia jest jedyną elektrownią jądrową, która będzie miała zdolności operacyjne po 2035 roku. Zdaniem minister energetyki Baroness Neville–Rolfe rozbudowa Hinkley Point może świadczyć „o początku odrodzenia energetyki jądrowej”.
Po zakończeniu projektu elektrownia łącznie ma zapewnić 7 procent zapotrzebowania kraju na energię elektryczną i pomóc wypełnić lukę po zamknięciu ostatnich elektrowni węglowych w 2025 roku.
Energy Live News/Piotr Stępiński