Od maja do czerwca Wietnam zmagał się z brakiem opadów deszczu, które obniżyły poziom wód w hydroelektrowniach, doprowadzając do fali blackoutów. Jednak obecny tajfun Talim uzupełnia zbiorniki, a kraj może się pożegnać z przerwami w dostawach energii.
Tajfuny jest prawdziwą zmorą dla mieszkańców, turystów i rybaków, ale okazują się być zbawieniem dla hydroenergetyki, gdyż uzupełniają niskie poziomy wody w zaporach.
Azja Południowo-Wschodnia charakteryzuje się 2 porami roku: suchą (od grudnia do kwietnia) i deszczową (od maja do listopada). W trakcie pory deszczowej wysokie temperatury przerywane są cyklicznymi opadami tropikalnego deszczu.
Elektrownie wodne w północnym Wietnamie zwiększyły swoją produkcję o 24 procent w porównaniu z czerwcem, dzięki ulewnym opadom deszczu, jakie przyniósł ze sobą tajfun Talim. 16 lipca tajfun uderzył w południowo-wschodnie Chiny i północny Wietnam.
Według wietnamskiego ministerstwa przemysłu i handlu poziom wody w większości elektrowni wodnych jest obecnie o 10-20 metrów wyższy niż minimalny poziom do produkcji energii. Obecnie dzięki obfitym opadom kryzys został zażegnany, a wiceminister przemysłu i handlu Do Thang Hai zapewnił, że w północnym Wietnamie nie będzie niedoboru prądu przez resztę roku.
Władze zwiększą produkcję energii wodnej i zmniejszą produkcję z węgla w trzecim kwartale, ponieważ według prognoz meteorologicznych ulewne deszcze potrwają jeszcze przez kilka dni.
W ostatnich tygodniach maja i na początku czerwca niski poziom wody w zaporach w północnej części kraju doprowadził do fali blackoutów.
Warto zwrócić uwagę, że że hydroenergetyka jest drugim największym źródłem energii w Wietnamie, stanowiąc 26 procent miksu energetycznego kraju.
VnExpress / Jacek Perzyński