icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Wilczewski: Litwini jednogłośnie potępiają inwazję Rosji na Ukrainę (ROZMOWA)

– Litwa jest jednym z najbardziej aktywnych państw w temacie reprezentowania interesów Ukrainy na Zachodzie. W państwie tym panuje ponadpartyjna zgoda w tej kwestii – mówi Dominik Wilczewski, ekspert ds. państw Bałtyckich, redaktor „Przeglądu Bałtyckiego” w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Jak w obliczu rosyjskiej inwazji na Ukrainę zareagowały władze Litwy?

Dominik Wilczewski: O poranku 24 lutego litewscy politycy mogli sobie powtórzyć: „a nie mówiliśmy?” Litewscy przywódcy, zwłaszcza w kontaktach z partnerami zachodnimi od lat przekonywali, że rosyjskie zagrożenie nie jest wyssane z palca. Zarzucano im paranoję i rusofobię. Teraz to Litwini mogą sobie przyznać rację, chociaż to gorzka satysfakcja. Pierwszą reakcją było wprowadzenie stanu nadzwyczajnego na terenie całego kraju (nie oznacza to militaryzacji kraju, ale ma służyć lepszej koordynacji działań i wykorzystaniu rezerw) w pierwszym dniu inwazji. Tego samego dnia parlament przyjął uchwałę potępiającą agresję. Od początku wojny władze litewskie jednoznacznie potępiają działania Rosji (i Białorusi), wyraźnie wskazując Władimira Putina jako odpowiedzialnego, wzywają do wycofania wojsk i naciskają partnerów zachodnich w sprawie sankcji.

Czy na Litwie istnieje konsensus polityczny w kwestii odbioru rosyjskiej agresji i pomocy Ukrainie?

W obliczu rosyjskiej agresji wszystkie spory polityczne zeszły na dalszy plan. Wojna stała się tematem numer jeden. Opozycja, która jeszcze dwa tygodnie temu potrafiła ostro krytykować rząd m.in. za zarządzanie pandemią koronawirusa, teraz wyraźnie usunęła się w cień. Prezydent Gitanas Nausėda, który jeszcze niedawno spierał się z rządem w sprawach dotyczących polityki zagranicznej (np. w kwestii Chin i Tajwanu) teraz mówi jednym głosem z rządem. Pierwszoplanową rolę odgrywają szefowa rządu Ingrida Šimonytė i szef dyplomacji Gabrielius Landsbergis. Nawet opozycyjni politycy, którzy dopuszczali wcześniej możliwość jakiegoś odprężenia w stosunkach z Rosją czy rozwoju stosunków gospodarczych, teraz potępiają agresję. Jak na razie nie jest to przedmiotem sporów, co nie znaczy, że nie pojawią się one wraz z rozwojem sytuacji.

Jak Litwa zaangażowała się w pomoc Ukrainie?

Podobnie jak w Polsce bardzo żywiołowo i empatycznie zareagowało litewskie społeczeństwo. Trwa zbiórka na organizację pomocową, działającą od 2014 roku, a więc od właściwego początku rosyjskiej agresji, dostarczającą na Ukrainę wsparcie dla armii (sprzęt, mundury, buty, medykamenty, rzecz jasna, nie broń) i pomoc humanitarną dla cywilów. Od początku wojny zebrano ponad 17 mln euro i ta kwota wciąż rośnie. Powstała platforma do wymiany informacji na temat pomocy dla uchodźców, rejestrują się na niej mieszkańcy Litwy oferujący swoje mieszkania uciekinierom. Jak dotąd na Litwę (gł. przez Polskę) trafiło ponad 3 tys. uchodźców. To niewiele w porównaniu z Polską, ale ta liczba niewątpliwie wzrośnie. Samo państwo litewskie zorganizowało już pomoc medyczną i humanitarną o wartości 4 milionów euro. Druga sprawa to pomoc wojskowa, której Litwa udzielała już wcześniej (np. wysyłając na Ukrainę instruktorów). To sprzęt, od samochodów po maski przeciwgazowe. Ale przede wszystkim systemy rakietowe Stinger i amunicja, których dostawy ruszyły jeszcze przed rosyjskim atakiem.

Czy wojna na Ukrainie wpłynie na politykę obronną Litwy, m.in. w kontekście modernizacji armii?

Fundamentem bezpieczeństwa Litwy jest członkostwo w NATO i to nie ulegnie zmianie. Wbrew krytyce pod adresem sojuszu, na którą pozwalają sobie niektórzy komentatorzy, politycy litewscy wręcz podkreślają znaczenie NATO, które ma być gwarantem tego, że ani Litwa, ani kraje bałtyckie nie zostaną zaatakowane, a nawet gdyby do tego doszło, to agresor spotka się z natychmiastowym odwetem. Najpewniej będą kontynuowane dotychczasowe działania: zakupy sprzętu i zwiększanie budżetu obronnego (obecnie na poziomie 2,05 proc. PKB). Premier Šimonytė proponuje zwiększenie go do 2,5 proc. PKB, ale to wymagałoby szerokiego konsensusu politycznego. Jeszcze przed agresją pojawił się pomysł powrotu do pełnego poboru (obecnie odbywa się w drodze losowania), ale nie wzbudził entuzjazmu. Wraz z rozwojem sytuacji presja na zwiększanie możliwości obronnych może rosnąć. Podobnie jak oczekiwanie na zwiększenie obecności NATO na Litwie. Już teraz poszczególne państwa biorące udział w EFP wzmocniły swoje kontyngenty na Litwie. Ale Litwini życzyliby sobie też obecności, najlepiej stałej, wojsk amerykańskich. Ale tutaj decyzja leży w rękach Waszyngtonu.

Jakie inicjatywy na forach międzynarodowych w stosunku do Rosji proponuje Wilno?

Oczywistym działaniem była presja na partnerów w ramach UE na jak najszybsze nałożenie na Rosję dotkliwych sankcji, w tym gospodarczych i uderzających osobiście w osoby związane z reżimem. Inną kwestią jest ewentualne pociągnięcie przywódców rosyjskich i sprawców zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości do międzynarodowej odpowiedzialności karnej. Z inicjatywy litewskiego ministerstwa sprawiedliwości (kieruje nim Polka, Ewelina Dobrowolska) rząd Litwy złożył w tej sprawie wniosek do urzędu prokuratorskiego przy Międzynarodowym Trybunale Karnym w Hadze. Równolegle własne śledztwo w tej sprawie podjęła litewska prokuratura. Osobną sprawą są apele o ustanowienie strefy zakazu lotów nad Ukrainą. Propozycja budzi duże emocje, ale też poparcie niektórych opiniotwórczych postaci (w tym duchu wypowiedzieli się m.in. b. prezydent Dalia Grybauskaitė i b. szef MSZ Linas Linkevičius), ale już nie samych władz. Premier Šimonytė uznała takie pomysły za nieodpowiedzialne, bo oznaczałyby bezpośrednie wciągnięcie NATO w wojnę.

Dużo słyszymy o wprowadzeniu sankcji na rosyjskie surowce energetyczne – ropę i gaz. Jaki jest stosunek do tych planów rządu litewskiego i czy Litwa jest gotowa na rezygnację z gazu i ropy z Rosji? Jak to może wpłynąć na pracę rafinerii w Możejkach, należącej do Orlenu?

Oficjalnie Litwa nawołuje do nałożenia embarga na surowce rosyjskie. Takie oczekiwanie wyraził np. minister spraw zagranicznych Gabrielius Landsbergis w czasie spotkania z sekretarzem stanu Antonym Blinkenem. Litwa konsekwentnie dążyła do uniezależnienia się od dostaw surowców z Rosji. Atak Rosji na Ukrainę wymusza przyśpieszenie niektórych działań, np. przyśpieszone ma zostać uruchomienie polsko-litewskiego GIPL (ma ruszyć już pierwszego maja, a nie jesienią jak planowano). Ale uzależnienie pozostaje, według szacunków litewskich ekspertów w ubiegłym roku Litwa zapłaciła ok. 2,7 mld euro za rosyjskie produkty naftowe i 140 mln euro za gaz. Zmniejszeniu uzależnienia od dostaw gazu służy terminal LNG w Kłajpedzie i tutaj zarówno eksperci, jak i przedstawiciele władz twierdzą, że Litwa mogłaby zrezygnować z rosyjskich dostaw niemal natychmiast. Temat jest na agendzie.

Problemem pozostaje rafineria w Możejkach, która zdaniem specjalistów jest przystosowana właśnie do ropy rosyjskiej i natychmiastowa rezygnacja z dostaw nie jest możliwa. I tutaj presja społeczna i polityczna będzie rosnąć wraz z rozwojem sytuacji na Ukrainie.

Rozmawiał Mariusz Marszałkowski

Jakóbik: Derusyfikacja albo destabilizacja energetyki w Europie

– Litwa jest jednym z najbardziej aktywnych państw w temacie reprezentowania interesów Ukrainy na Zachodzie. W państwie tym panuje ponadpartyjna zgoda w tej kwestii – mówi Dominik Wilczewski, ekspert ds. państw Bałtyckich, redaktor „Przeglądu Bałtyckiego” w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Jak w obliczu rosyjskiej inwazji na Ukrainę zareagowały władze Litwy?

Dominik Wilczewski: O poranku 24 lutego litewscy politycy mogli sobie powtórzyć: „a nie mówiliśmy?” Litewscy przywódcy, zwłaszcza w kontaktach z partnerami zachodnimi od lat przekonywali, że rosyjskie zagrożenie nie jest wyssane z palca. Zarzucano im paranoję i rusofobię. Teraz to Litwini mogą sobie przyznać rację, chociaż to gorzka satysfakcja. Pierwszą reakcją było wprowadzenie stanu nadzwyczajnego na terenie całego kraju (nie oznacza to militaryzacji kraju, ale ma służyć lepszej koordynacji działań i wykorzystaniu rezerw) w pierwszym dniu inwazji. Tego samego dnia parlament przyjął uchwałę potępiającą agresję. Od początku wojny władze litewskie jednoznacznie potępiają działania Rosji (i Białorusi), wyraźnie wskazując Władimira Putina jako odpowiedzialnego, wzywają do wycofania wojsk i naciskają partnerów zachodnich w sprawie sankcji.

Czy na Litwie istnieje konsensus polityczny w kwestii odbioru rosyjskiej agresji i pomocy Ukrainie?

W obliczu rosyjskiej agresji wszystkie spory polityczne zeszły na dalszy plan. Wojna stała się tematem numer jeden. Opozycja, która jeszcze dwa tygodnie temu potrafiła ostro krytykować rząd m.in. za zarządzanie pandemią koronawirusa, teraz wyraźnie usunęła się w cień. Prezydent Gitanas Nausėda, który jeszcze niedawno spierał się z rządem w sprawach dotyczących polityki zagranicznej (np. w kwestii Chin i Tajwanu) teraz mówi jednym głosem z rządem. Pierwszoplanową rolę odgrywają szefowa rządu Ingrida Šimonytė i szef dyplomacji Gabrielius Landsbergis. Nawet opozycyjni politycy, którzy dopuszczali wcześniej możliwość jakiegoś odprężenia w stosunkach z Rosją czy rozwoju stosunków gospodarczych, teraz potępiają agresję. Jak na razie nie jest to przedmiotem sporów, co nie znaczy, że nie pojawią się one wraz z rozwojem sytuacji.

Jak Litwa zaangażowała się w pomoc Ukrainie?

Podobnie jak w Polsce bardzo żywiołowo i empatycznie zareagowało litewskie społeczeństwo. Trwa zbiórka na organizację pomocową, działającą od 2014 roku, a więc od właściwego początku rosyjskiej agresji, dostarczającą na Ukrainę wsparcie dla armii (sprzęt, mundury, buty, medykamenty, rzecz jasna, nie broń) i pomoc humanitarną dla cywilów. Od początku wojny zebrano ponad 17 mln euro i ta kwota wciąż rośnie. Powstała platforma do wymiany informacji na temat pomocy dla uchodźców, rejestrują się na niej mieszkańcy Litwy oferujący swoje mieszkania uciekinierom. Jak dotąd na Litwę (gł. przez Polskę) trafiło ponad 3 tys. uchodźców. To niewiele w porównaniu z Polską, ale ta liczba niewątpliwie wzrośnie. Samo państwo litewskie zorganizowało już pomoc medyczną i humanitarną o wartości 4 milionów euro. Druga sprawa to pomoc wojskowa, której Litwa udzielała już wcześniej (np. wysyłając na Ukrainę instruktorów). To sprzęt, od samochodów po maski przeciwgazowe. Ale przede wszystkim systemy rakietowe Stinger i amunicja, których dostawy ruszyły jeszcze przed rosyjskim atakiem.

Czy wojna na Ukrainie wpłynie na politykę obronną Litwy, m.in. w kontekście modernizacji armii?

Fundamentem bezpieczeństwa Litwy jest członkostwo w NATO i to nie ulegnie zmianie. Wbrew krytyce pod adresem sojuszu, na którą pozwalają sobie niektórzy komentatorzy, politycy litewscy wręcz podkreślają znaczenie NATO, które ma być gwarantem tego, że ani Litwa, ani kraje bałtyckie nie zostaną zaatakowane, a nawet gdyby do tego doszło, to agresor spotka się z natychmiastowym odwetem. Najpewniej będą kontynuowane dotychczasowe działania: zakupy sprzętu i zwiększanie budżetu obronnego (obecnie na poziomie 2,05 proc. PKB). Premier Šimonytė proponuje zwiększenie go do 2,5 proc. PKB, ale to wymagałoby szerokiego konsensusu politycznego. Jeszcze przed agresją pojawił się pomysł powrotu do pełnego poboru (obecnie odbywa się w drodze losowania), ale nie wzbudził entuzjazmu. Wraz z rozwojem sytuacji presja na zwiększanie możliwości obronnych może rosnąć. Podobnie jak oczekiwanie na zwiększenie obecności NATO na Litwie. Już teraz poszczególne państwa biorące udział w EFP wzmocniły swoje kontyngenty na Litwie. Ale Litwini życzyliby sobie też obecności, najlepiej stałej, wojsk amerykańskich. Ale tutaj decyzja leży w rękach Waszyngtonu.

Jakie inicjatywy na forach międzynarodowych w stosunku do Rosji proponuje Wilno?

Oczywistym działaniem była presja na partnerów w ramach UE na jak najszybsze nałożenie na Rosję dotkliwych sankcji, w tym gospodarczych i uderzających osobiście w osoby związane z reżimem. Inną kwestią jest ewentualne pociągnięcie przywódców rosyjskich i sprawców zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości do międzynarodowej odpowiedzialności karnej. Z inicjatywy litewskiego ministerstwa sprawiedliwości (kieruje nim Polka, Ewelina Dobrowolska) rząd Litwy złożył w tej sprawie wniosek do urzędu prokuratorskiego przy Międzynarodowym Trybunale Karnym w Hadze. Równolegle własne śledztwo w tej sprawie podjęła litewska prokuratura. Osobną sprawą są apele o ustanowienie strefy zakazu lotów nad Ukrainą. Propozycja budzi duże emocje, ale też poparcie niektórych opiniotwórczych postaci (w tym duchu wypowiedzieli się m.in. b. prezydent Dalia Grybauskaitė i b. szef MSZ Linas Linkevičius), ale już nie samych władz. Premier Šimonytė uznała takie pomysły za nieodpowiedzialne, bo oznaczałyby bezpośrednie wciągnięcie NATO w wojnę.

Dużo słyszymy o wprowadzeniu sankcji na rosyjskie surowce energetyczne – ropę i gaz. Jaki jest stosunek do tych planów rządu litewskiego i czy Litwa jest gotowa na rezygnację z gazu i ropy z Rosji? Jak to może wpłynąć na pracę rafinerii w Możejkach, należącej do Orlenu?

Oficjalnie Litwa nawołuje do nałożenia embarga na surowce rosyjskie. Takie oczekiwanie wyraził np. minister spraw zagranicznych Gabrielius Landsbergis w czasie spotkania z sekretarzem stanu Antonym Blinkenem. Litwa konsekwentnie dążyła do uniezależnienia się od dostaw surowców z Rosji. Atak Rosji na Ukrainę wymusza przyśpieszenie niektórych działań, np. przyśpieszone ma zostać uruchomienie polsko-litewskiego GIPL (ma ruszyć już pierwszego maja, a nie jesienią jak planowano). Ale uzależnienie pozostaje, według szacunków litewskich ekspertów w ubiegłym roku Litwa zapłaciła ok. 2,7 mld euro za rosyjskie produkty naftowe i 140 mln euro za gaz. Zmniejszeniu uzależnienia od dostaw gazu służy terminal LNG w Kłajpedzie i tutaj zarówno eksperci, jak i przedstawiciele władz twierdzą, że Litwa mogłaby zrezygnować z rosyjskich dostaw niemal natychmiast. Temat jest na agendzie.

Problemem pozostaje rafineria w Możejkach, która zdaniem specjalistów jest przystosowana właśnie do ropy rosyjskiej i natychmiastowa rezygnacja z dostaw nie jest możliwa. I tutaj presja społeczna i polityczna będzie rosnąć wraz z rozwojem sytuacji na Ukrainie.

Rozmawiał Mariusz Marszałkowski

Jakóbik: Derusyfikacja albo destabilizacja energetyki w Europie

Najnowsze artykuły