icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Wójcik: Kto skorzysta na izraelskim gazie

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Izrael staje się gazowym potentatem, a jego interesy wymagają, by ten gaz eksportować.  Na razie na rynek lokalny, gdzie chętnych jest całkiem sporo. Rynkiem lokalnym może być Europa ale może być znacznie  bliższe otoczenie.

Z Jordanią umowy są już podpisane, a gazem z izraelskich platform interesują się nawet palestyńscy przedsiębiorcy z Zachodniego Brzegu. I paradoksalnie – to Autonomia Palestyńska na początku tego roku jako pierwsza zdecydowała się zakupić izraelski gaz z gigantycznego złoża gazowego „Lewiatan”, mieszczącego się na Morzu Śródziemnym ok. 130 km na zachód od Hajfy. Dziś Izrael chce się dogadać z potentatami Lewantu: Egiptem i Turcją.

Egipt jako wielki handlowy partner Izraela? To brzmi wręcz nieprawdopodobnie. Od początku istnienia państwa izraelskiego był jego śmiertelnym wrogiem, inicjatorem trzech zaciekłych wojen, z których Kair wychodził z klęską. Porozumienie z Camp David i zawarty ostatecznie pokój położyły kres atakom na Izrael. Jako-takie normalne relacje naruszyła znów arabska wiosna. Islamiści żyją rewanżem, więc na Synaju kilka razy dokonano sabotażu na izraelskim gazociągu, a prezydentem w Kairze został zdecydowanie antyizraelski Mohammed Mursi. Ostatecznie jednak cały program islamistów w Egipcie – jak na razie – poniósł klęskę, w Kairze ponownie zainstalowali się wojskowi, którzy zdecydowali, że muszą kupić dla kraju gaz na długie lata.  Egipt potrzebuje coraz więcej energii, bo deficyt prądu jest niemal krytyczny. Blackout to stałe zagrożenie, a gospodarka potrzebuje zasilania w energię, żeby ruszyć z miejsca, żeby coś zrobić z błyskawicznie rosnącym wyżem demograficznym.

Energii rząd egipski postanowił szukać tam, gdzie najbliżej, w Izraelu. Z efektem korzystnym dla obu stron, przekraczającym znacznie plany wojskowych z Kairu. Okazało się, że Egipt to nie tylko rynek na gaz z „Lewiatana”, Egipt zaoferował dla konsorcjum  z tego złoża (amerykańskiemu koncernowi Noble Energy i  izraelskim Delek Drilling, Ratio i Avner Oil) możliwość  wyjścia poza rynek lokalny, czyli eksport LNG do Azji, gdzie gaz skroplony osiąga niemal dwukrotnie wyższą cenę niż w Europie. Bo Egipt posiada terminale LNG i wystarczy tylko udział operatorów , czyli głównie brytyjskiej BG Group, żeby tankowce z ładunkiem z „Leviathana” popłynęły Kanałem do Chin, Japonii, Indii. BG Group patrzy przychylnie na te perspektywy i rozpoczęła rozmowy z konsorcjum. Eksperci rynku oceniają, że najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem będzie zbudowanie gazociągu łączącego „Lewiatan” z siecią BG Group. Dzięki temu izraelski gaz trafi bezpośrednio do egipskiego terminalu LNG w Idku. Gazociąg będzie w miarę bezpieczny, bo pójdzie po morskim dnie i będzie trudno dostępny dla sabotażystów. Ale czy cała koncepcja nie jest jednak zagrożona? Krytyczne zaostrzenie w ostatnich dniach relacji z Gazą i prawdopodobne wkroczenie wojsk izraelskich na tereny palestyńskie to ryzyko wojny. W jej obliczu jeśli nawet eksploatacja wielkich morskich złóż izraelskich nie zostanie przerwana – trudno będzie rozpocząć ten scenariusz.

A gdy pokój zostanie przywrócony – aktualny może być  zupełnie inny scenariusz – kontrakt-gigant z Turcją. Geopolityczne warunki tego scenariusza są bardzo przyjazne, świecko –muzułmańska  i prozachodnia Turcja była pierwszym państwem w regionie, które nawiązało  stosunki dyplomatyczne z Izraelem w 1949 r.  Był wprawdzie moment zagrożenia tych racjonalnych relacji – izraelski szturm na flotyllę płynącą z tureckiego terytorium z pomocą humanitarną do Strefy Gazy w 2010 roku, po którym stosunki izraelsko-tureckie uległy zamrożeniu. Ale rok temu premierzy Benjamin Netanjahu i Recep Tayyip Erdogan uznali, że czas na poprawę. Być może w gruncie rzeczy z uwagi na izraelski gaz. Turcja jest dynamicznie rozwijającym się krajem, zapotrzebowanie na energię w jej gospodarce jest ogromne, a izraelskie zasoby są na wyciągnięcie ręki. Matthew Bryza z Turcas Enegery Group AS, były ambasador USA w Azerbejdżanie, obecnie mocno lobbuje za połączeniem Izraela gazociągiem z Turcją.  Ten scenariusz  jednak w dalszej perspektywie uwzględnia rynek europejski, jest pewną częścią dużo większej gry geopolitycznej – z dostawami  gazu i ropy z regionu Morza Kaspijskiego i Azji Centralnej, a od zachodu w przyszłości z Cypru i być może z Grecji. Na ile w tym drugim scenariuszu Egipt skorzysta z izraelskiego gazu? To jeszcze niewiadoma.

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Izrael staje się gazowym potentatem, a jego interesy wymagają, by ten gaz eksportować.  Na razie na rynek lokalny, gdzie chętnych jest całkiem sporo. Rynkiem lokalnym może być Europa ale może być znacznie  bliższe otoczenie.

Z Jordanią umowy są już podpisane, a gazem z izraelskich platform interesują się nawet palestyńscy przedsiębiorcy z Zachodniego Brzegu. I paradoksalnie – to Autonomia Palestyńska na początku tego roku jako pierwsza zdecydowała się zakupić izraelski gaz z gigantycznego złoża gazowego „Lewiatan”, mieszczącego się na Morzu Śródziemnym ok. 130 km na zachód od Hajfy. Dziś Izrael chce się dogadać z potentatami Lewantu: Egiptem i Turcją.

Egipt jako wielki handlowy partner Izraela? To brzmi wręcz nieprawdopodobnie. Od początku istnienia państwa izraelskiego był jego śmiertelnym wrogiem, inicjatorem trzech zaciekłych wojen, z których Kair wychodził z klęską. Porozumienie z Camp David i zawarty ostatecznie pokój położyły kres atakom na Izrael. Jako-takie normalne relacje naruszyła znów arabska wiosna. Islamiści żyją rewanżem, więc na Synaju kilka razy dokonano sabotażu na izraelskim gazociągu, a prezydentem w Kairze został zdecydowanie antyizraelski Mohammed Mursi. Ostatecznie jednak cały program islamistów w Egipcie – jak na razie – poniósł klęskę, w Kairze ponownie zainstalowali się wojskowi, którzy zdecydowali, że muszą kupić dla kraju gaz na długie lata.  Egipt potrzebuje coraz więcej energii, bo deficyt prądu jest niemal krytyczny. Blackout to stałe zagrożenie, a gospodarka potrzebuje zasilania w energię, żeby ruszyć z miejsca, żeby coś zrobić z błyskawicznie rosnącym wyżem demograficznym.

Energii rząd egipski postanowił szukać tam, gdzie najbliżej, w Izraelu. Z efektem korzystnym dla obu stron, przekraczającym znacznie plany wojskowych z Kairu. Okazało się, że Egipt to nie tylko rynek na gaz z „Lewiatana”, Egipt zaoferował dla konsorcjum  z tego złoża (amerykańskiemu koncernowi Noble Energy i  izraelskim Delek Drilling, Ratio i Avner Oil) możliwość  wyjścia poza rynek lokalny, czyli eksport LNG do Azji, gdzie gaz skroplony osiąga niemal dwukrotnie wyższą cenę niż w Europie. Bo Egipt posiada terminale LNG i wystarczy tylko udział operatorów , czyli głównie brytyjskiej BG Group, żeby tankowce z ładunkiem z „Leviathana” popłynęły Kanałem do Chin, Japonii, Indii. BG Group patrzy przychylnie na te perspektywy i rozpoczęła rozmowy z konsorcjum. Eksperci rynku oceniają, że najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem będzie zbudowanie gazociągu łączącego „Lewiatan” z siecią BG Group. Dzięki temu izraelski gaz trafi bezpośrednio do egipskiego terminalu LNG w Idku. Gazociąg będzie w miarę bezpieczny, bo pójdzie po morskim dnie i będzie trudno dostępny dla sabotażystów. Ale czy cała koncepcja nie jest jednak zagrożona? Krytyczne zaostrzenie w ostatnich dniach relacji z Gazą i prawdopodobne wkroczenie wojsk izraelskich na tereny palestyńskie to ryzyko wojny. W jej obliczu jeśli nawet eksploatacja wielkich morskich złóż izraelskich nie zostanie przerwana – trudno będzie rozpocząć ten scenariusz.

A gdy pokój zostanie przywrócony – aktualny może być  zupełnie inny scenariusz – kontrakt-gigant z Turcją. Geopolityczne warunki tego scenariusza są bardzo przyjazne, świecko –muzułmańska  i prozachodnia Turcja była pierwszym państwem w regionie, które nawiązało  stosunki dyplomatyczne z Izraelem w 1949 r.  Był wprawdzie moment zagrożenia tych racjonalnych relacji – izraelski szturm na flotyllę płynącą z tureckiego terytorium z pomocą humanitarną do Strefy Gazy w 2010 roku, po którym stosunki izraelsko-tureckie uległy zamrożeniu. Ale rok temu premierzy Benjamin Netanjahu i Recep Tayyip Erdogan uznali, że czas na poprawę. Być może w gruncie rzeczy z uwagi na izraelski gaz. Turcja jest dynamicznie rozwijającym się krajem, zapotrzebowanie na energię w jej gospodarce jest ogromne, a izraelskie zasoby są na wyciągnięcie ręki. Matthew Bryza z Turcas Enegery Group AS, były ambasador USA w Azerbejdżanie, obecnie mocno lobbuje za połączeniem Izraela gazociągiem z Turcją.  Ten scenariusz  jednak w dalszej perspektywie uwzględnia rynek europejski, jest pewną częścią dużo większej gry geopolitycznej – z dostawami  gazu i ropy z regionu Morza Kaspijskiego i Azji Centralnej, a od zachodu w przyszłości z Cypru i być może z Grecji. Na ile w tym drugim scenariuszu Egipt skorzysta z izraelskiego gazu? To jeszcze niewiadoma.

Najnowsze artykuły