KOMENTARZ
Teresa Wójcik
Redaktor BiznesAlert.pl
W miniony piątek prezydent Barack Obama zakazał na 5 lat poszukiwania i wydobywania ropy w Arktyce, co oznacza podarowanie Rosji monopolu na tym ogromnym strategicznym obszarze.
Administracja odchodzącego prezydenta Obamy wprowadziła bezwzględny zakaz odwiertów poszukiwawczych i wydobywczych na wodach arktycznych. Zakaz ma obowiązywać przez pięć lat od 2017 r. Jest to oczywista reakcja Demokratów na ważną część programu prezydenta-elekta Donalda Trumpa, który zapowiedział zniesienie wszelkich restrykcji i blokad administracyjnych wobec wydobycia energentów w Stanach Zjednoczonych. Co m.in. zapewni powstanie w USA wielu milionów miejsc pracy.
Zakaz Obamy dał poczucie istotnego zwycięstwa licznym ruchom obrońców klimatu i środowiska, którzy dość długo i bezskutecznie domagali się zakazu wierceń na całym obszarze wód arktycznych. Jednakże nie satysakcjonuje ich okres pięcioletni, obecnie występują z wnioskiem, aby prezydent przed zakończeniem swojej kadencji zabronił bezterminowo jakichkolwiek odwiertów.
Biały Dom powołał się głównie na prawie 400-tu naukowców, którzy skierowali do prezydenta Obamy pismo z apelem, aby położył kres wierceniom i wydobywaniu węglowodorów na wodach Arktyki. Obama stwierdził, że w czasie swojej prezydentury zrobił wiele dla ochrony środowiska i dla powstrzymania zmian klimatycznych. Liczył, że ostatnie wybory przyniosą wynik, który zapewni kontynuację tego kierunku. Tak się nie stało, ostatnią rzeczą, jaką mógł zrobić Obama, było wydanie wspomnianego zakazu.
Nie obejmuje on wprawdzie lądowych części Alaski oraz niektórych odcinków Zatoki Meksykańskiej. Jednakże ta decyzja jest bardzo szkodliwa dla sektora ropy i gazu, ponieważ wyłącza z eksploatacji najbardziej obiecujące, najbogatsze złoża, relatywnie najłatwiej dostępne. Do tego nie będą tam występować konflikty społeczne.
Przedstawiciele sektora ropy i gazu ostro zaprotestowali przeciwko decyzji Obamy, oceniając ją jako „arogancką”, ale najzupełniej spodziewaną. Poparło ich wielu senatorów z republikańskiej większości.
Prezydent Donald Tramp po objęciu urzędu może unieważnić zakaz wprowadzony przez poprzednika, tym bardziej, że zobowiązał się umożliwić przyspieszony rozwój sektora ropy i gazu. Jednakże zachodzi obawa, że będzie to wymagać kilkuletniej procedury.
Zainteresowanie podmorskimi złożami ropy naftowej i gazu ziemnego w rejonie Alaski wzrosło ostatnio m.in. dzięki nieco wyższym temperaturom w miesiącach wiosny i jesieni, co pozwala na dłuższy sezon wykonywania wierceń. Ryzyko poszukiwań jest nadal duże, w ub.r. Shell stracił 7 mld dol. na programie poszukiwawczym w Arktyce, który zakończył się fiaskiem, bo nie dotarto do opłacalnych handlowo złóż ropy. Jednak amerykańskie firmy naftowe oceniają że opłaci się podjąć to ryzyko.
Senatorowie republikańscy zarzucają Obamie, że zamykając wody arktyczne dla nafciarzy Stanów Zjednoczonych pozostawiają je Rosji. Bez względu na ogromne znaczenie geopolityczne tego regionu. Moskwa nie ukrywa, że inwestycjom wydobywczym towarzyszy rosnąca „osłona” armii rosyjskiej. „Przekonanie, że Greenpeace wynegocjuje z Moskwą rezygnację z eksploatacji bogatych złóż arktycznych dowodzi skrajnej naiwności politycznej odchodzącej ekipy i odchodzącego prezydenta” – skomentował wczoraj kongresmen republikański Paul Ryan. Prezes i dyrektor American Petroleum Institute (API) Jack Gerard w wydanym oświadczeniu stwierdził że zakaz eksploatacji złóż Artyki dla firm amerykańskich jest „sygnałem naszego odwrotu z tego strategicznego regionu, gdy Rosja jest tam coraz aktywniejsza”. Przestrzegają przed tym zagrożeniem eksperci wojskowi.
Republikańscy parlamentarzyści zamierzają obalić decyzję Obamy, choć proceduralnie nie będzie to łatwe, pomimo republikańskiej większości w Senacie. Rzecznik tej większości w Izbie niższej Paul Ryan i senator Alaski, przewodnicząca senackiej Komisji Energii i Zasobów Naturalnych,Lisa Ann Murkowski podkreślili, że Obama wydał ten zakaz premiujący Rosję następnego dnia po tym, kiedy nakłaniał nowego prezydenta do zdecydowanego przeciwstawienia się Moskwie.