KOMENTARZ
Teresa Wójcik
Redaktor BiznesAlert.pl
John Kemp, analityk rynku energii agencji Reuters przedstawił opracowanie dotyczące wpływu eksploatacji niekonwencjonalnych złóż węglowodorów na stan gospodarki poszczególnych stanów w USA w ciągu ostatnich 10 lat.
Tylko 13 z pośród 50 stanów produkują więcej energii niż zużywają według danych amerykańskiego Urzędu Informacji Energetycznej (EIA). 37 Stanów było wyłącznie konsumentami netto energii, pokrywając potrzeby dzięki dostawom realizowanym w ramach współpracy handlowej między stanami lub dzięki importowi z innych krajów. Rewolucja łupkowa i renesans własnej produkcji ropy i gazu w USA doprowadziły do ostrego zróżnicowania sytuacji tych obu grup.
Osiem z trzynastu stanów produkujących energię z dużymi nadwyżkami poprawiły swoją sytuację gospodarcza w latach 2003 – 2013, liczoną wg wyniku PKB per capita w każdym stanie. Te osiem stanów to prawie połowa „osiemnastki”, które poprawiły swój ekonomiczny ranking. Natomiast stany, które są wyłącznie konsumentami energii netto w tym rankingu wypadają słabo, żaden z dziesięciu stanów z największym deficytem energii nie poprawił swojej pozycji gospodarczej od 2003 r., a dziewięć z nich spadło w rankingu, w niektórych przypadkach znacznie.
Stany w USA produkujące energię dominują, jeśli chodzi o wzrost i dynamikę wzrostu dochodu per capita w ostatnim dziesięcioleciu. Ale wg dokładnych danych EIA żaden z nich nie może rywalizować z Dakotą Północną. Dzięki eksploatacji złóż łupkowych, ten stan jest (jak dotąd) wielkim zwycięzcą tego rankingu, ze wzrostem PKB per capita o ponad 67 proc. od 2003 roku – gdy w całych Stanach Zjednoczonych wzrost ten wyniósł zaledwie 7 proc. Ten wynik przyniósł, dotychczas, co najmniej niezamożnej, społeczności Dakoty Północnej wejście do amerykańskiej „ligi dobrobytu”. Dochód per capita w 2003 r. w tym stanie wynosił tylko 41 tys. dol. rocznie, co dawało mu 33 miejsce w USA. W 2013 r. ten dochód wzrósł do 69 tys. dol., co lokuje Dakotę Północną na drugim miejscu za Alaską. Dotychczasowego lidera „ligi dobrobytu”, Kalifornię, Dakota Północna wyprzedziła w 2011 r., a w 2013 r. uzyskała miażdżącą przewagę 18 tys. dol. PKB per capita ( o 29 proc. więcej!). Wśród najbogatszej dziesiątki od 2003 r. znalazły się stany: Wyoming ( wzrost PKB per capita o 24 proc.), Oklahoma ( 19 proc.), Alaska ( 18 proc.), Teksas (17 proc.) i Arkansas (16 proc.).
Błędem byłoby sugerować, że produkcja energii jest jedyną przyczyną sukcesów i niepowodzeń poszczególnych stanów. Niektórzy liderzy wzrostu to poniekąd beneficjenci statystki – są słabo zaludnione i nawet stosunkowo niewielki wzrost PKB w liczbach bezwzględnych daje dużą dynamikę wzrostu. Dlatego godny uwagi jest doskonały wynik stanu Teksas, 17 proc. wzrostu PKB per capita to w sumie astronomiczna kwota.
Natomiast te stany, które jak Kalifornia i Floryda (niegdyś liderzy ligi dobrobytu), znalazły się na końcu rankingów – wciąż jeszcze nie uporały się ze skutkami kryzysu rynku nieruchomości i jego konsekwencjami. Ale też te stany należą do największych konsumentów energii netto i promujących kosztowny program energetyki odnawialnej. Przy dużej populacji te czynniki razem dają bardzo negatywny efekt skali, z którym trudno sobie poradzić. Być może ostatnie spadki cen energii będą działać korzystnie na pewną poprawę sytuacji w tych dużych stanach, ale jednego faktu nie da się odwrócić: rewolucja łupkowego zasadniczo poprawiła kondycję gospodarczą stanów produkujących energię w porównaniu z resztą USA.
I tu zaczyna się polityka. Boom napędzany przychodami z energii łupkowej powoduje korzystne zmiany na rynku pracy tych stanów, wzrost dochodów rodzin, wzrost wpływów podatkowych i ożywienie w całej gospodarce stanów-producentów energii netto. Przychody daje energia konwencjonalna, korzystająca z paliw kopalnych. Tymczasem Demokraci pozostają przywiązani do modelu dekarbonizacji i energetyki odnawialnej, owszem atrakcyjnej, ale bardzo kosztownej. To Demokratom odbiera popularność elektoratu. Administracja prezydenta Baracka Obamy i mniejszość Demokratów w Kongresie starają się obecnie bardziej identyfikować z sukcesem rewolucji łupkowej i przezwyciężyć swoją reputację „partii anty-łupkowej”. To jednak zdecydowanie napotyka opór twardego elektoratu Demokratów i mediów Wschodniego Wybrzeża, wiernych misji obrony klimatu.
Demokraci natomiast tracą z miesiąca na miesiąc popularność w dotychczasowej ostoi swoich wpływów – uboższych, ale liczniejszych warstwach społecznych. Dziś liczne miejsca pracy i lepsze, stałe wynagrodzenia gwarantują im konserwatywni nafciarze z Południa. Jeśli Partia Demokratyczna definitywnie utraci kontrolę nad Senatem USA – to dlatego, że znalazła się po niewłaściwej stronie rewolucji energetycznej. Boom łupkowy zmienił w ostatnich latach rynki energetyczne świata, zmienia również głęboko USA, być może na długi czas.