icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Wójcik: Rosyjskie media atakują europejskie firmy gazowe

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redakcja BiznesAlert.pl

Europejscy nabywcy gazu w ramach istniejących kontraktów zamawiali od Gazpromu większe ilości paliwa, niż zwykle odbierali i żądali odszkodowań za niedostarczony gaz, jeśli koncern nie był w stanie zapewnić wymaganych wolumenów. Tak jest przyjęte w rzetelnych stosunkach handlowych. Oczywiście jest pytanie dlaczego rosyjski koncern nie był w stanie ich zapewnić zamawianych dostaw. Brak surowca? Polityczna presja na europejskich partnerów? Pogróżka, że można zupełnie zakręcić kurek? 

Gazprom na żądania rekompensaty przez europejskich partnerów handlowych reaguje w sposób bardzo zróżnicowany. Zaprzyjaźniony i blisko związany z Rosjanami niemiecki koncern RWE rekompensatę otrzymał. Polski PGNiG otrzymał obietnicę zwrotu w postaci tańszych dostaw. Pozostali stratni kontrahenci – nie.

Propagandowy organ Kremla – Sputnik – w świeżo uruchomionej edycji polskojęzycznej dowodzi, że stratny jest Gazprom, a nie europejscy kontrahenci. Powołuje się przy tym na ocenę  zastępcy dyrektora generalnego Narodowego Funduszu Bezpieczeństwa Energetycznego Aleksieja Griwacza, który oczywiście jest po stronie Gazpromu („Informacje są wiarygodne, ale niekompletne”, a sytuacja „jest skomplikowana”). Zdaniem Griwacza winni są „europejscy partnerzy, którzy zamawiali więcej gazu i organizowali jego rewers na Ukrainę.

– Kontrakty długoterminowe zazwyczaj przewidują prawo nabywcy do żądania więcej surowca, niż jest to określone w umowie i Gazprom początkowo spełniał prośby. Ale, co więcej, firmy wystawiały ten „niepotrzebny” gaz na rynek spotowy tworząc nadmiar podaży na niego, co oczywiście obniżało całkowitą cenę. A potem spokojnie szli do Gazpromu i żądali zwrotu pieniędzy, rzekomo zapłaconych rosyjskiemu koncernowi powyżej ceny rynkowej. W pewnym momencie Gazprom to zrozumiał i zmniejszył dostawy do Europy.” – twierdzi Griwacz. Tak to interpretuje Kreml.

Jaka jest rzeczywistość? W długoterminowych kontraktach z Rosją obowiązuje zasada „bierz lub płać”. Uwzględnia ona minimalny i maksymalny wolumen zamówienia. Firmy europejskie składają nominację na określoną ilość surowca, a Gazprom ma obowiązek je zrealizować, o ile mieszczą się w widełkach. Wypłacenie rekompensat jest swoistym potwierdzeniem tego faktu przez Rosjan.

Z prawnego punktu widzenia prawda jest taka – kupiłem towar (w tym przypadku gaz), płacę i co dalej z nim robię to moja sprawa. Mogę go zużyć, zmagazynować lub reeksportować. To obowiązujące w Unii Europejskiej zasady wolnego rynku, uznającego równość stron. Nie ma też żadnego przepisu zakazującego reeksportu i sprzedaży spotowej gazu niewykorzystywanego przez partnera handlowej umowy z Gazpromem. Klient nie ma obowiązku tracić na wspomnianej zasadzie, z powodu „ludzkich uczuć” do których odwołuje się cytowany przez Sputnik, czeski obrońca rosyjskich interesów Hugo Kyselka, dyrektor propagandowy, przepraszam marketingowy, czeskiej firmy VEMEX. Być może jego ciepłe uczucia w stronę Gazpromu tłumaczy fakt, że VEMEX jest spółką zależną Gazpromu, o czym Sputnik zapomniał poinformować, zapewne żeby nie psuć newsa.

 

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redakcja BiznesAlert.pl

Europejscy nabywcy gazu w ramach istniejących kontraktów zamawiali od Gazpromu większe ilości paliwa, niż zwykle odbierali i żądali odszkodowań za niedostarczony gaz, jeśli koncern nie był w stanie zapewnić wymaganych wolumenów. Tak jest przyjęte w rzetelnych stosunkach handlowych. Oczywiście jest pytanie dlaczego rosyjski koncern nie był w stanie ich zapewnić zamawianych dostaw. Brak surowca? Polityczna presja na europejskich partnerów? Pogróżka, że można zupełnie zakręcić kurek? 

Gazprom na żądania rekompensaty przez europejskich partnerów handlowych reaguje w sposób bardzo zróżnicowany. Zaprzyjaźniony i blisko związany z Rosjanami niemiecki koncern RWE rekompensatę otrzymał. Polski PGNiG otrzymał obietnicę zwrotu w postaci tańszych dostaw. Pozostali stratni kontrahenci – nie.

Propagandowy organ Kremla – Sputnik – w świeżo uruchomionej edycji polskojęzycznej dowodzi, że stratny jest Gazprom, a nie europejscy kontrahenci. Powołuje się przy tym na ocenę  zastępcy dyrektora generalnego Narodowego Funduszu Bezpieczeństwa Energetycznego Aleksieja Griwacza, który oczywiście jest po stronie Gazpromu („Informacje są wiarygodne, ale niekompletne”, a sytuacja „jest skomplikowana”). Zdaniem Griwacza winni są „europejscy partnerzy, którzy zamawiali więcej gazu i organizowali jego rewers na Ukrainę.

– Kontrakty długoterminowe zazwyczaj przewidują prawo nabywcy do żądania więcej surowca, niż jest to określone w umowie i Gazprom początkowo spełniał prośby. Ale, co więcej, firmy wystawiały ten „niepotrzebny” gaz na rynek spotowy tworząc nadmiar podaży na niego, co oczywiście obniżało całkowitą cenę. A potem spokojnie szli do Gazpromu i żądali zwrotu pieniędzy, rzekomo zapłaconych rosyjskiemu koncernowi powyżej ceny rynkowej. W pewnym momencie Gazprom to zrozumiał i zmniejszył dostawy do Europy.” – twierdzi Griwacz. Tak to interpretuje Kreml.

Jaka jest rzeczywistość? W długoterminowych kontraktach z Rosją obowiązuje zasada „bierz lub płać”. Uwzględnia ona minimalny i maksymalny wolumen zamówienia. Firmy europejskie składają nominację na określoną ilość surowca, a Gazprom ma obowiązek je zrealizować, o ile mieszczą się w widełkach. Wypłacenie rekompensat jest swoistym potwierdzeniem tego faktu przez Rosjan.

Z prawnego punktu widzenia prawda jest taka – kupiłem towar (w tym przypadku gaz), płacę i co dalej z nim robię to moja sprawa. Mogę go zużyć, zmagazynować lub reeksportować. To obowiązujące w Unii Europejskiej zasady wolnego rynku, uznającego równość stron. Nie ma też żadnego przepisu zakazującego reeksportu i sprzedaży spotowej gazu niewykorzystywanego przez partnera handlowej umowy z Gazpromem. Klient nie ma obowiązku tracić na wspomnianej zasadzie, z powodu „ludzkich uczuć” do których odwołuje się cytowany przez Sputnik, czeski obrońca rosyjskich interesów Hugo Kyselka, dyrektor propagandowy, przepraszam marketingowy, czeskiej firmy VEMEX. Być może jego ciepłe uczucia w stronę Gazpromu tłumaczy fakt, że VEMEX jest spółką zależną Gazpromu, o czym Sputnik zapomniał poinformować, zapewne żeby nie psuć newsa.

 

Najnowsze artykuły