Wójcik: Starzy producenci ropy naftowej są w tarapatach

21 marca 2016, 07:30 Energetyka

KOMENTARZ

Siedziba OPEC w Wiedniu

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Coraz częściej słyszymy, że Arabia Saudyjska wygrała ze Stanami Zjednoczonymi wojnę o ropę. A przynajmniej tak się wydaje: liczba odwiertów ropy łupkowej w Stanach Zjednoczonych w ciągu ostatniego półtora roku została więcej niż zdziesiątkowana. Te odwierty, które są nadal czynne podobno rozpaczliwie walczą, aby rewolucja łupkowa nie została przywalona górami zadłużeń. Realizowanie nowych odwiertów jest na rekordowo niskim poziomie. Dostrzegają to także gracze na nowojorskiej giełdzie.

Mimo tej „wygranej” coraz więcej państw członkowskich OPEC – zwłaszcza Irak, Nigeria i Wenezuela – błagają Arabię Saudyjską, aby zgodziła się na zmniejszenie wydobycia i przyczyniła się do zwyżki cen ropy. Nikt nie chce zadowolić się tak marnym przychodem, jaki daje cena 30 dol. za baryłkę. Szczególnie, gdy chodzi o państwa, w których przychody z ropy stanowią podstawę finansowania wydatków rządowych. Jedynie – jak się zdaje – Teheranowi na razie wystarczy tak mizerna cena płynnego czarnego złota.
Czyżby więc Arabia Saudyjska osiągnęła dokładnie to, czego chciała? Przy tak niskiej cenie utrzymała swój udział w światowym rynku, choć doprowadza to bratnie państwa OPEC na skraj załamania. Jednak perspektywy dla Saudów wcale nie są obiecujące.

Trzeba bowiem pamiętać, że gdy spadały ceny ropy, to w Stanach Zjednoczonych spadały koszty wiercenia i wydobycia. Obecnie spadły średnio aż o 40 proc. To prawda, amerykańskie firmy wciąż pozbywają się wiertnic z pól ropy łupkowej. Ale poziom produkcji ropy, o dziwo, dotychczas w USA prawie wcale nie spadł. Porównajmy statystykę. W ubiegłym roku liczba odwiertów bardzo się zmniejszyła. Np. w firmie Baker Hughes z 1,125 do zaledwie 480. Jednak wydobycie nadal utrzymuje się na poziomie nieco poniżej 10 mln baryłek dziennie. A większość firm wydobywczych w Stanach Zjednoczonych przy obecnie stosowanej technologii potrzebuje tylko podniesienia handlowej ceny ropy do 50 – 60 dol. za baryłkę, aby ponownie uruchomić swoje liczne wiertnie. Nastąpi gwałtowne ożywienie sektora łupkowego. Tym bardziej, że spadły nie tylko koszty wydobycia, ale w równym stopniu koszty prac poszukiwawczych. Zamknięte odwierty w USA czekają tylko na odpowiednie warunki ekonomiczne, aby ponownie wydobywać ropę.

Jeśli Saudyjczycy zaczną realizować scenariusz nacelowany na zwyżkę cen ropy naftowej i okaże się on skuteczny – znajdą się w punkcie wyjścia. Skonfrontowani z amerykańską ropą łupkową.

Aby przygotować się na taką perspektywę, zdesperowani Saudyjczycy muszą pamiętać o nowych projektach wydobywczych. Dlatego chcą sobie zapewnić 10 mld dol. kredytu od banków zagranicznych. Do tego, w rzeczywistości Arabia Saudyjska zapracowała na prawie 100 mld dol. deficytu budżetowego. Co gorsza dla Rijadu – jeśli uda się pozyskać zgodę większości państw OPEC i z poza OPEC z Rosją włącznie na zamrożenie wydobycia – to dla producentów z USA otwiera się luka na wzrost produkcji ropy łupkowej.

Do tego, państwa członkowskie kartelu niełatwo zgodzą się na jakiś poziom zamrożenia wydobycia. Można się spodziewać oporu, nawet czegoś w rodzaju wojny domowej. W rzeczywistości sytuacja państw produkujących konwencjonalną ropę naftową jest o wiele gorsza niż to pozornie wygląda. A efekt domina dla Arabii Saudyjskiej jeszcze się nawet nie zaczął.