Opóźnienie projektu terminalu LNG w Zatoce Meksykańskiej zwiększyło obawy, że wojna celna między Stanami Zjednoczonymi a Chinami zahamuje inwestycje infrastrukturalne tego typu warte miliardy dolarów.
Wojna celna szkodzi LNG
USA chcą zostać dominującym dostawcą LNG do krajów azjatyckich pragnących zmniejszyć zależność od węgla. Zgoda na realizację projektu LNG firmy Shell w Kanadzie z zeszłego tygodnia zwiększyła entuzjazm całego sektora w Ameryce Północnej. Jednak ostygł on po informacji Australia’s LNG Ltd o tym, że opóźnił decyzję o budowie terminalu w Luizjanie terminalu Magnolia LNG o rok. Spółka tłumaczyła to problemami po stronie klientów w Chinach wywołanych sporem z USA.
– Popyt Chin na LNG rośnie, ale tamtejsi klienci niechętnie angażują się w moce amerykańskich terminali, kiedy USA używają handlu jako instrumentu wywierania nacisku politycznego – uważa Bob Ineson, dyrektor zarządzający rynkiem gazu w Ameryce Północnej IHS Markit.
W ubiegłym miesiącu w odpowiedzi na cła na chińskie towary o wartości 250 mld dolarów nałożone przez prezydenta Donalda Trumpa Pekin nałożył cło w wysokości 10 proc. na amerykańskie LNG oraz na import towarów z USA, których wartość szacowana jest na 110 mld dolarów.
W ubiegłym roku Chiny wyprzedziły Koreę Południową i zostały światowym liderem importu LNG. Boom na LNG pomógł zmniejszyć nadpodaż surowca na rynku i podniósł jego cenę na rynku spot do poziomu najwyższego od czterech lat. Wobec rosnącego zapotrzebowania w Chinach potrzebne są nowe kontrakty na zakup LNG, które urentownią budowę kolejnych terminali.
Według źródeł Reutersa Państwo Środka nie jest obecnie zainteresowanie podpisaniem takich umów z amerykańskimi terminalami. Ich zdaniem sytuacja może ulec zmianie po zakończeniu sporu celnego między Chinami a Stanami Zjednoczonymi. To zła wiadomość dla sektora, ponieważ w USA do 2020 roku mają powstać instalacje warte powyżej 100 mld dolarów.
Reuters/Piotr Stępiński