Nakładając cła na chińskie produkty, prezydent USA Donald Trump ostrzegał, że są „pierwsze z wielu”. Jeśli mówił poważnie, jego następnym celem może być uran.
Następny etap wojny celnej?
W styczniu administracja Trumpa nałożyła cła na import baterii fotowoltaicznych do USA. Niecały miesiąc później Trump ogłosił nałożenie ceł na import stali i aluminium. Amerykańskie firmy wydobywające uran walczą o podobne rozwiązanie, ponieważ amerykańskie elektrownie jądrowe coraz częściej sprowadzają ten surowiec z zagranicy.
Jeśli im się uda, amerykańskie elektrownie atomowe być może będą musiały poradzić sobie z wyższymi kosztami importowanego uranu, który teraz zaspokaja 90 procent ich potrzeb.
Kolejne cła
– Sprawa uranu z pewnością mogłaby być atrakcyjna dla administracji Trumpa – powiedział Bryan Riley, dyrektor Inicjatywy Wolnego Handlu Narodowego Związku Podatników w Waszyngtonie. – Motywowanie nałożenia restrykcji na stal i aluminium wzmacnianiem bezpieczeństwa narodowego było mało wiarygodne, ale każe podejrzewać, że kolejne branże będą żądać podobnych oświadczeń.
Instytut Energii Jądrowej oświadczył, że rynek energetyczny już teraz ma problemy z konkurencją ze strony taniego gazu, napaścią na źródła odnawialne, a dodatkowe cła doprowadziłyby do „przedwczesnego zamknięcia wielu jednostek wytwórczych”.
Czy to prawdopodobne?
Tymczasem wojna handlowa z Chinami już teraz stanowi zagrożenie dla dostaw uranu. Chiny już ogłosiły plany nałożenia ceł na amerykańskie produkty – od stali po wieprzowinę – które mogą mieć wartość w sumie trzech miliardów dolarów.
Z drugiej strony przy wydobyciu uranu w USA pracuje mniej niż tysiąc osób, z czego większość jest skupiona w stanie Wyoming, który już teraz popiera Trumpa. Do Białego Domu już wpłynęła petycja producentów uranu, która jest rozpatrywana. Biały Dom oficjalnie twierdzi, że jego działania mają służyć zapewnieniu „uczciwego i bezpiecznego handlu”.
Bloomberg/Michał Perzyński