icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Perzyński: Podwodna wojna kablowa Chin i USA

– Około 95 procent całego międzykontynentalnego ruchu internetowego (dane, rozmowy wideo, wiadomości i e-maile) są przesyłane za pośrednictwem ponad 400 aktywnych kabli podmorskich o długości 1,4 mln kilometrów. W ostatnim czasie rząd w Pekinie zaczął utrudniać projekty układania i utrzymywania podmorskich kabli internetowych przez Morze Południowochińskie – pisze Jacek Perzyński, współpracownik BiznesAlert.pl.

Kolejne pole gry USA-Chiny

Morze Południowochińskie jest jednym z punktów zapalnych w relacjach między Stanami Zjednoczonymi, Chinami, a krajami Azji Południowo-Wschodniej. Chiny uznają Wyspy Paracelskie i Wyspy Spratly za swoje terytorium, roszczą sobie prawa do 90 procent obszaru akwenu i aktywnie rozbudowują tam swoją infrastrukturę wojskową. To teren sporny z Wietnamem, Filipinami i innymi krajami uznającymi nad nim zwierzchność. Dla Pekinu jest to obszar ważny strategicznie, gdyż wartość transportowanych towarów każdego roku przekracza trzy biliony dolarów. Ponadto, Morze Południowochińskie to prawdziwe zagłębie surowców naturalnych, gdzie znajdują się bogate złoża ropy naftowej, gazu ziemnego i innych surowców naturalnych.

Interesujące jest, że Morze Południowochińskie to popularna podmorska trasa kablowa, oferująca najskuteczniejszą drogę do połączenia Azji Wschodniej z południem i zachodem kontynentu, a także dalej do Afryki. Niestety wygląda na to, że skala napięć będzie jeszcze większa. Obecnie Państwo Środka kontroluje coraz więcej infrastruktury łączności znajdującej się na dnie morza. Pekin nakłada surowe wymagania dotyczące zezwoleń na dostęp do podwodnej infrastruktury danych w obawie przed szpiegowaniem.

Warto zwrócić uwagę, że w ostatnich latach napięcia związane z tym, kto jest właścicielem, kto buduje i obsługuje kable światłowodowe odpowiadające za ruch internetowy na całym świecie, gwałtownie wzrosły od 2020 roku, kiedy to Waszyngton zaczął blokować chińskie zaangażowanie w międzynarodowych projektach. W obawie o bezpieczeństwo Stany Zjednoczone odmówiły również pozwolenia na budowę podmorskich kabli łączących USA z Chinami i Hongkongiem.

Szacuje się, że około 95 procent całego międzykontynentalnego ruchu internetowego (dane, rozmowy wideo, wiadomości i e-maile) są przesyłane za pośrednictwem ponad 400 aktywnych kabli podmorskich o długości 1,4 mln kilometrów.

W ostatnim czasie rząd w Pekinie zaczął utrudniać projekty układania i utrzymywania podmorskich kabli internetowych przez Morze Południowochińskie, ponieważ Pekin stara się sprawować większą kontrolę nad infrastrukturą przesyłającą światowe dane. Według dwóch przedstawicieli branży cytowanych przez Financial Times budowa kabla o nazwie SJC2, który połączy Japonię z Singapurem, Tajwanem i Hongkongiem, została opóźniona o ponad rok z powodu chińskich sprzeciwów.

Ponadto Pekin wstrzymywał zgodę na położenie kabla na dnie morskim, należącego do konsorcjum obejmującego China Mobile, Chunghwa Telecom (Chiny) i Meta przez kilka miesięcy na swoich wodach terytorialnych wokół Hongkongu. Według jednej osoby bezpośrednio zaangażowanej w projekt, która poprosiła o zachowanie anonimowości, władze powoływały się na obawy, że wykonawca może prowadzić działalność szpiegowską lub instalować obcy sprzęt.

Były oficer Marynarki Wojennej USA oraz ekspert think tanku Hudson Institute Bryan Clark mówi w Financial Times: „Chiny próbują sprawować większą kontrolę nad działalnością podwodną w swoim regionie, częściowo po to, aby uniemożliwić instalowanie amerykańskich systemów nadzoru w ramach rozmieszczania kabli podmorskich”. – Chiński rząd chce także wiedzieć, gdzie zainstalowana jest cywilna infrastruktura łączności i chodzi tu o jego własne zamiary odnośnie mapowania terytorium – dodaje Clark.

Kilka źródeł branżowych stwierdziło, że kontrola chińskich wód w tym obszarów morskich oznaczonych na mapach sporną „linią dziewięciu kresek” jest odpowiedzią na wykluczenie Pekinu z międzynarodowych projektów. Zgodnie z prawem międzynarodowym państwa lub firmy układające i konserwujące kable internetowe wymagają zezwoleń rządowych na dostęp do dna morskiego w promieniu 12 mil morskich od terytorium danego kraju. Jednak zezwolenie nie jest zazwyczaj wymagane na wodach znajdujących się w odległości od 12 do 200 mil morskich od lądu, zwanych „wyłączną strefą ekonomiczną” danego państwa.

Chińskie władze sprawiły, że proces uzyskiwania pozwoleń na odcinku 12 mil jest długi i uciążliwy. Chiny są również jednym z nielicznych krajów w Azji, które zaczęły występować o pozwolenia na układanie kabli na rzekomych wodach terytorialnych w odległości większej niż 12 mil, co jest oczywistym naruszeniem międzynarodowego prawa morskiego. Długie opóźnienia zatwierdzania i surowsze wymagania, w tym zezwolenia na prace prowadzone poza ich uznanymi na arenie międzynarodowej wodami terytorialnymi skłoniły wiele firm do projektowania tras omijających Morze Południowochińskie.

Konsorcja zajmujące się kablami podmorskimi starają się teraz wytyczyć nowe trasy, które ominą rzekome wody terytorialne Chin. Dwa budowane kable, zwane Apricot i Echo, będą przesyłać dane odpowiednio z Singapuru do Japonii i Stanów Zjednoczonych, omijając Morze Południowochińskie, krążąc wokół Indonezji. Jednak należy liczyć się z konsekwencjami – budowa będzie dłuższa i bardziej kosztowna.

Podsumowując, działania Pekinu na Morzu Południowochińskim najpewniej są odpowiedzią na wykluczenie ich z międzynarodowych projektów budowania podmorskich kabli. Chiny roszczą sobie prawo do 90 procent powierzchni akwenu, a także nieustannie grożą swoim sąsiadom, jednocześnie chcąc zagarnąć sobie prawo do wydobycia surowców naturalnych. Międzynarodowe kable są dla Chin pretekstem do zrywania lub ograniczania współpracy w obawie o szpiegostwo. Niestety utrudnianie budowy połączeń kablowych zdecydowanie pogarsza już i tak napiętą sytuację w regionie morza i oddala nadzieję na jakiekolwiek złagodzenie napięcia w regionie.

Perzyński: Kontrofensywa USA przeciwko Chinom na Morzu Południowochińskim?

– Około 95 procent całego międzykontynentalnego ruchu internetowego (dane, rozmowy wideo, wiadomości i e-maile) są przesyłane za pośrednictwem ponad 400 aktywnych kabli podmorskich o długości 1,4 mln kilometrów. W ostatnim czasie rząd w Pekinie zaczął utrudniać projekty układania i utrzymywania podmorskich kabli internetowych przez Morze Południowochińskie – pisze Jacek Perzyński, współpracownik BiznesAlert.pl.

Kolejne pole gry USA-Chiny

Morze Południowochińskie jest jednym z punktów zapalnych w relacjach między Stanami Zjednoczonymi, Chinami, a krajami Azji Południowo-Wschodniej. Chiny uznają Wyspy Paracelskie i Wyspy Spratly za swoje terytorium, roszczą sobie prawa do 90 procent obszaru akwenu i aktywnie rozbudowują tam swoją infrastrukturę wojskową. To teren sporny z Wietnamem, Filipinami i innymi krajami uznającymi nad nim zwierzchność. Dla Pekinu jest to obszar ważny strategicznie, gdyż wartość transportowanych towarów każdego roku przekracza trzy biliony dolarów. Ponadto, Morze Południowochińskie to prawdziwe zagłębie surowców naturalnych, gdzie znajdują się bogate złoża ropy naftowej, gazu ziemnego i innych surowców naturalnych.

Interesujące jest, że Morze Południowochińskie to popularna podmorska trasa kablowa, oferująca najskuteczniejszą drogę do połączenia Azji Wschodniej z południem i zachodem kontynentu, a także dalej do Afryki. Niestety wygląda na to, że skala napięć będzie jeszcze większa. Obecnie Państwo Środka kontroluje coraz więcej infrastruktury łączności znajdującej się na dnie morza. Pekin nakłada surowe wymagania dotyczące zezwoleń na dostęp do podwodnej infrastruktury danych w obawie przed szpiegowaniem.

Warto zwrócić uwagę, że w ostatnich latach napięcia związane z tym, kto jest właścicielem, kto buduje i obsługuje kable światłowodowe odpowiadające za ruch internetowy na całym świecie, gwałtownie wzrosły od 2020 roku, kiedy to Waszyngton zaczął blokować chińskie zaangażowanie w międzynarodowych projektach. W obawie o bezpieczeństwo Stany Zjednoczone odmówiły również pozwolenia na budowę podmorskich kabli łączących USA z Chinami i Hongkongiem.

Szacuje się, że około 95 procent całego międzykontynentalnego ruchu internetowego (dane, rozmowy wideo, wiadomości i e-maile) są przesyłane za pośrednictwem ponad 400 aktywnych kabli podmorskich o długości 1,4 mln kilometrów.

W ostatnim czasie rząd w Pekinie zaczął utrudniać projekty układania i utrzymywania podmorskich kabli internetowych przez Morze Południowochińskie, ponieważ Pekin stara się sprawować większą kontrolę nad infrastrukturą przesyłającą światowe dane. Według dwóch przedstawicieli branży cytowanych przez Financial Times budowa kabla o nazwie SJC2, który połączy Japonię z Singapurem, Tajwanem i Hongkongiem, została opóźniona o ponad rok z powodu chińskich sprzeciwów.

Ponadto Pekin wstrzymywał zgodę na położenie kabla na dnie morskim, należącego do konsorcjum obejmującego China Mobile, Chunghwa Telecom (Chiny) i Meta przez kilka miesięcy na swoich wodach terytorialnych wokół Hongkongu. Według jednej osoby bezpośrednio zaangażowanej w projekt, która poprosiła o zachowanie anonimowości, władze powoływały się na obawy, że wykonawca może prowadzić działalność szpiegowską lub instalować obcy sprzęt.

Były oficer Marynarki Wojennej USA oraz ekspert think tanku Hudson Institute Bryan Clark mówi w Financial Times: „Chiny próbują sprawować większą kontrolę nad działalnością podwodną w swoim regionie, częściowo po to, aby uniemożliwić instalowanie amerykańskich systemów nadzoru w ramach rozmieszczania kabli podmorskich”. – Chiński rząd chce także wiedzieć, gdzie zainstalowana jest cywilna infrastruktura łączności i chodzi tu o jego własne zamiary odnośnie mapowania terytorium – dodaje Clark.

Kilka źródeł branżowych stwierdziło, że kontrola chińskich wód w tym obszarów morskich oznaczonych na mapach sporną „linią dziewięciu kresek” jest odpowiedzią na wykluczenie Pekinu z międzynarodowych projektów. Zgodnie z prawem międzynarodowym państwa lub firmy układające i konserwujące kable internetowe wymagają zezwoleń rządowych na dostęp do dna morskiego w promieniu 12 mil morskich od terytorium danego kraju. Jednak zezwolenie nie jest zazwyczaj wymagane na wodach znajdujących się w odległości od 12 do 200 mil morskich od lądu, zwanych „wyłączną strefą ekonomiczną” danego państwa.

Chińskie władze sprawiły, że proces uzyskiwania pozwoleń na odcinku 12 mil jest długi i uciążliwy. Chiny są również jednym z nielicznych krajów w Azji, które zaczęły występować o pozwolenia na układanie kabli na rzekomych wodach terytorialnych w odległości większej niż 12 mil, co jest oczywistym naruszeniem międzynarodowego prawa morskiego. Długie opóźnienia zatwierdzania i surowsze wymagania, w tym zezwolenia na prace prowadzone poza ich uznanymi na arenie międzynarodowej wodami terytorialnymi skłoniły wiele firm do projektowania tras omijających Morze Południowochińskie.

Konsorcja zajmujące się kablami podmorskimi starają się teraz wytyczyć nowe trasy, które ominą rzekome wody terytorialne Chin. Dwa budowane kable, zwane Apricot i Echo, będą przesyłać dane odpowiednio z Singapuru do Japonii i Stanów Zjednoczonych, omijając Morze Południowochińskie, krążąc wokół Indonezji. Jednak należy liczyć się z konsekwencjami – budowa będzie dłuższa i bardziej kosztowna.

Podsumowując, działania Pekinu na Morzu Południowochińskim najpewniej są odpowiedzią na wykluczenie ich z międzynarodowych projektów budowania podmorskich kabli. Chiny roszczą sobie prawo do 90 procent powierzchni akwenu, a także nieustannie grożą swoim sąsiadom, jednocześnie chcąc zagarnąć sobie prawo do wydobycia surowców naturalnych. Międzynarodowe kable są dla Chin pretekstem do zrywania lub ograniczania współpracy w obawie o szpiegostwo. Niestety utrudnianie budowy połączeń kablowych zdecydowanie pogarsza już i tak napiętą sytuację w regionie morza i oddala nadzieję na jakiekolwiek złagodzenie napięcia w regionie.

Perzyński: Kontrofensywa USA przeciwko Chinom na Morzu Południowochińskim?

Najnowsze artykuły