Moc zainstalowana OZE w Polsce jest już większa niż elektrowni konwencjonalnych, na paliwa kopalne – wynika z szacunków Biznes Alert. To także efekt zamknięcia bloków na węgiel brunatny o mocy 1,2 GW, bo tempo rozwoju zielonej energetyki słabnie. A miało być inaczej.
Wszystko wskazuje na to, że wrzesień 2025 roku zapisze się w historii polskiego systemu elektroenergetycznego. Zielonymi literami. W tym miesiącu moc zainstalowana odnawialnych źródeł energii powinna przewyższyć moc źródeł konwencjonalnych, na paliwa kopalne, czyli elektrowni i elektrociepłowni węglowych i jednostek gazowych, czy na olej. W lipcu, według ostatnich danych Agencji Rynku Energii, moc OZE podłączonych przez operatorów systemu dystrybucyjnego przekroczyła 36 GW, i brakowało im tylko 870 MW, aby przegonić pod tym względem tradycyjne cieplne jednostki. Tegoroczna średnia z siedmiu miesięcy to 477 MW, więc na koniec września powinniśmy żyć już w innym, lepszym, bo zielonym świecie.
Jest gorzej niż na czasów PiS
Do skrócenia dystansu walnie przyczyniło się zamknięcie z końcem 2024 roku bloków na węgiel brunatny o mocy 1,2 GW (przez ZE PAK, i prawdopodobnie także PGE, bo tylko te dwie grupy mają takie elektrownie). Tempo rozwoju segmentu OZE bowiem słabnie. W ciągu siedmiu miesięcy 2025 roku przybyło w blisko 2 470 MW, o 6,9 procent mniej niż w tym samym czasie przed rokiem. Dotychczasowy szczyt, jak wynika z historycznych danych ARE, Polska osiągnęła w 2023 roku, a więc za rządów PiS, kiedy przybyło blisko 5,8 GW zielonych mocy w systemie. Od tego czasu minęło 20 miesięcy.
Mamy więc do czynienia z negatywnym trendem, który może odmienić tylko uruchomienie morskich farm wiatrowych na Bałtyku. Pierwsza z nich Baltic Power o mocy blisko 1,2 GW, budowana przez joint venture Orlenu i kanadyjskiego Northland Power, ma zacząć pracę w 2026 roku.
Fotowoltaika zwalnia, bo jest jej za dużo?
Największy udział w tegorocznym przyroście OZE o 2 470 MW ma fotowoltaika, która dodała w ciągu siedmiu miesięcy do naszego systemu elektroenergetycznego 2 184 MW. Moc zainstalowana niewielkich elektrowni prosumenckich zwiększyła się w tym czasie o blisko 609 MW. Nowe instalacje solarne średniej wielkości (o mocy do 10 MW) miały łącznie 1 220 MW.
Duże przemysłowe farmy o mocy ponad 10 MW (każda) dołożyły 335,4 MW. W ciągu siedmiu miesięcy 2025 roku nie uruchomiono ich więc zbyt dużo, choć licząc rok do roku ich moc zwiększyła się o 898 MW, co może sugerować istotne spowolnienie w budowie (w oddawaniu do użytku) dużych elektrowni solarnych w tym roku. Największe jednostki mają ponad 200 MW, i należą do Grupy Orlen. To PV Kleczew (250 MW) i PV Przykona (240 MW), ale oddano je do użytku odpowiednio w 2024 roku i 2023 roku. Tę drugą rozbudowano w 2025 roku. Grupa Orlen została właścicielem największej instalacji solarno-wiatrowej w regionie | Portal Biznes Alert
Łącznie moc zainstalowana fotowoltaiki wynosiła na koniec lipca 2025 roku ponad 23,3 GW, co stanowiło 64,7 procent zielonego parku, i 31,3 procent wszystkich mocy wytwórczych. Z paneli pochodziło 13,6 TWh energii wprowadzonej do publicznej sieci. To 40,8 procent tego co wytworzyły OZE, i niemal tyle, co wyprodukowały w tym czasie w Polsce lądowe elektrownie wiatrowe, które są dwu, a nawet trzy razy bardziej wydajne.
Uruchomiono tylko kilka farm wiatrowych
Na koniec lipca 2025 roku moc zainstalowana lądowych elektrowni wiatrowych wynosiła blisko 10,4 GW. Od początku roku zwiększyła się zaledwie o 253 MW, co odpowiada tylko kilku średniej wielkości farmom onshore wind. Wyhamowanie inwestycji także w tym segmencie jest więc aż nadto widoczne. Wiatraki wytworzyły ciągu siedmiu miesięcy 2025 roku 13,8 TWh energii, czyli 41,1 procent zielonej generacji. Niewiele więcej niż fotowoltaika (wpływ miały na też niekorzystne dla tej technologii warunki pogodowe).
Znaczenie segmentu onshore wind słabnie, choć to on miał być motorem napędowym zielonej transformacji energetycznej. Przyśpieszenie rozwoju energetyki wiatrowej na lądzie przyblokowało weto prezydenta Karola Nawrockiego do nowelizacji ustawy o inwestycjach w elektrownie wiatrowe. Miała ona znacznie liberalizować przepisy uchwalone przez poprzedni Sejm w kwietniu 2023 roku, kiedy Polsce rządził PiS. Jego opinia się nie zmieni, więc przez kolejne pięć lat deweloperzy nie mają co planować posadowienia turbin w odległości 500 metrów od zabudowań mieszkalnych, na co mieli nadzieję.
Tomasz Brzeziński








