icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Harris za Bidena? To nie koniec kłopotów demokratów

– Rezygnacja Joe Bidena z dalszego ubiegania się o prezydenturę została przyjęta w Partii Demokratycznej z uczuciem ulgi. Przedstawiciele amerykańskiej lewicy jednoczą się wokół nowej, niemal pewnej nominantki na prezydenta, Kamali Harris. Nie oznacza to jednak, że obecne kłopoty demokratów się skończyły. Sondaże i analizy wciąż dają zdecydowanie więcej szans na zwycięstwo w wyborach prezydenckich Donaldowi Trumpowi – pisze Tomasz Winiarski, współpracownik BiznesAlert.pl.

Ogłoszona w niedzielny wieczór polskiego czasu decyzja Joe Bidena o zakończeniu swojej reelekcyjnej kampanii wyborczej była politycznie w pełni zrozumiała. Targany bardzo słabym występem w czerwcowej debacie z Donaldem Trumpem, nieudanymi próbami „ratowania twarzy” po niej, a także swoją słabnącą kondycją zdrowotną, Biden został pierwszym kandydatem na prezydenta Stanów Zjednoczonych od 1968 roku, który wycofał się z walki o ten urząd po zakończonych sukcesem prawyborach.

– Największym zaszczytem mojego życia było służyć wam jako prezydent. I choć moim zamiarem było ubieganie się o reelekcję, wierzę, że w najlepszym interesie mojej partii i kraju jest, abym zrezygnował z kandydowania i skupił się wyłącznie na wypełnianiu swoich obowiązków jako prezydent do końca mojej kadencji – pisał w oświadczeniu Biden.

Demokraci przyjęli decyzję Bidena z uszanowaniem, ale i ulgą.

– Och, dzięki Bogu. Od dawna uważam, że nie powinien ubiegać się o reelekcję i nie jestem całkowicie pewna, czy powinien dokończyć swoją kadencję. Przeważnie jest prezydentem, jakiego potrzebujemy, ale czasami nim nie jest – powiedziała, cytowana przez dziennik The Guardian, Cathy Gramze, emerytowana pielęgniarka z Michigan popierająca Partię Demokratyczną.

Ustąpienia Bidena domagało się 37 demokratycznych kongresmenów i zdecydowana większość zwykłych Amerykanów o poglądach lewicowych, tworzących elektorat tej partii.

Wyniki opublikowanego w minioną środę sondażu przeprowadzonego przez Associated Press oraz pracownię NORC wskazywały, że rezygnacji Bidena z ponownego ubiegania się o prezydenturę oczekiwało aż 65 procent wyborców demokratów i 70 procent ankietowanych Amerykanów ogółem. Niezwłocznie po ogłoszeniu swojej rezygnacji, Biden namaścił Kamalę Harris na jego następczynię do stanowiska kandydata na prezydenta z ramienia demokratów w nadchodzących wyborach.

Działacze, wyborcy i politycy tej partii szybko okazali swoje poparcie dla Harris i zjednoczyli się wokół jej kandydatury. Tylko w ciągu pierwszych 24 godzin po ogłoszeniu rezygnacji Joe Bidena, sztab Kamali Harris oświadczył, że zdołał zebrać 81 milionów dolarów na swoją kampanię wyborczą, stwierdzając, że jest to największa suma pieniędzy jaką kiedykolwiek zebrano na rzecz kandydata na prezydenta USA w ciągu jednego dnia.

– Historyczny napływ poparcia dla wiceprezydent Harris reprezentuje dokładnie ten rodzaj oddolnej energii i entuzjazmu, który wygrywa wybory. Już teraz widzimy, jak szeroka i zróżnicowana koalicja osób jednoczy się, aby wspierać naszą pracę polegającą na rozmowach z ludźmi, którzy zdecydują o wyniku tych wyborów – powiedział Kevin Munoz, rzecznik prasowy kampanii Harris.

Kamala Harris zdołała również zdobyć poparcie potrzebnej liczby delegatów na konwencję Partii Demokratycznej, która ma odbyć się w dniach 19-22 sierpnia w Chicago. Uzyskała w ten sposób już teraz miano nieoficjalnej kandydatki demokratów w tegorocznych wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych.

Najnowsze wyniki badań opinii społecznej wskazują, że impet kampanii wyborczej Harris jest obecnie za słaby, aby móc zagrozić faworytowi wyścigu prezydenckiego, Donaldowi Trumpowi.

Średnia sondaży opublikowana przez portal RealClearPolitics daje kandydatowi republikanów przewagę rzędu 1,9 p.p. nad nieoficjalną kandydatką demokratów (48,5 do 46,6 procent). Bukmacherzy z witryny Polymarket podają, że Donald Trump ma 65 procent szans na zwycięstwo w wyborach 5 listopada, przy 31 procentach dla Kamali Harris.

Rezygnując z ubiegania się o reelekcję, Biden pomógł zakończyć trwające od niemal miesiąca przesilenie polityczne w swojej partii. Po decyzji obecnego prezydenta USA, demokraci zdążyli zadziwiająco szybko odbudować swoje szeregi i wyrazić niemal jednoznaczne poparcie dla nowego kandydata. Utrzymująca się różnica w sondażach pomiędzy Donaldem Trumpem a Kamalą Harris sygnalizuje, że amerykańscy liberałowie wciąż mają się o co martwić. Kamala Harris jest obciążona licznymi kontrowersyjnymi decyzjami z czasów swojej kariery prokuratorskiej w Kalifornii oraz kojarzona jest z lewym skrzydłem Partii Demokratycznej. Jej skrajne poglądy mogą czynić ją zatem niewybieralną w skali federalnej. To może być ogromny problem dla demokratów, bowiem amerykańskie wybory prezydenckie bardzo często rozstrzygane są w oparciu o głosy wyborców niezależnych, którzy choć nie stanowią licznej grupy elektoratu, pozostają języczkiem u wagi i mają dużą zdolność przesądzania o ostatecznym wyniku. Zjawisko to widzimy szczególnie mocno w stanach wahających się, w których kandydaci mają najbardziej zbliżone wyniki w sondażach. Takim stanem jest m.in. Wisconsin i to właśnie tam Kamala Harris postanowiła wygłosić swoje pierwsze przemówienie kandydata na prezydenta, które było de facto startem jej kampanii. Chociaż początek prezydenckiej walki Harris wydaje się zaskakująco udany (rekordowe dotacje, partia zjednoczona, lewicowi wyborcy z entuzjazmem), to jednak obserwowane w niektórych sondażach skoki jej poparcia mogą być tymczasowe. Być może jest to jedynie efekt chwilowego uniesienia, momentum wynikające z masowej obecności Kamali Harris na pierwszych stronach amerykańskich gazet. Podniecenie elektoratu będące wypadkową nowego rozdania w Partii Demokratycznej jest być może zjawiskiem przejściowy. Euforia w obozie amerykańskiej lewicy może przygasnąć równie szybko jak została rozpalona.

Nadchodzące miesiące pokażą, czy Partia Demokratyczna będzie mogła odrobić jeszcze więcej strat spowodowanych problemami prezydenta z ich własnej formacji i dzięki temu nawiązać z Donaldem Trumpem realną walkę o Biały Dom.

Media: Kamala Harris jako prezydent USA to zła wiadomość dla sektora naftowego

– Rezygnacja Joe Bidena z dalszego ubiegania się o prezydenturę została przyjęta w Partii Demokratycznej z uczuciem ulgi. Przedstawiciele amerykańskiej lewicy jednoczą się wokół nowej, niemal pewnej nominantki na prezydenta, Kamali Harris. Nie oznacza to jednak, że obecne kłopoty demokratów się skończyły. Sondaże i analizy wciąż dają zdecydowanie więcej szans na zwycięstwo w wyborach prezydenckich Donaldowi Trumpowi – pisze Tomasz Winiarski, współpracownik BiznesAlert.pl.

Ogłoszona w niedzielny wieczór polskiego czasu decyzja Joe Bidena o zakończeniu swojej reelekcyjnej kampanii wyborczej była politycznie w pełni zrozumiała. Targany bardzo słabym występem w czerwcowej debacie z Donaldem Trumpem, nieudanymi próbami „ratowania twarzy” po niej, a także swoją słabnącą kondycją zdrowotną, Biden został pierwszym kandydatem na prezydenta Stanów Zjednoczonych od 1968 roku, który wycofał się z walki o ten urząd po zakończonych sukcesem prawyborach.

– Największym zaszczytem mojego życia było służyć wam jako prezydent. I choć moim zamiarem było ubieganie się o reelekcję, wierzę, że w najlepszym interesie mojej partii i kraju jest, abym zrezygnował z kandydowania i skupił się wyłącznie na wypełnianiu swoich obowiązków jako prezydent do końca mojej kadencji – pisał w oświadczeniu Biden.

Demokraci przyjęli decyzję Bidena z uszanowaniem, ale i ulgą.

– Och, dzięki Bogu. Od dawna uważam, że nie powinien ubiegać się o reelekcję i nie jestem całkowicie pewna, czy powinien dokończyć swoją kadencję. Przeważnie jest prezydentem, jakiego potrzebujemy, ale czasami nim nie jest – powiedziała, cytowana przez dziennik The Guardian, Cathy Gramze, emerytowana pielęgniarka z Michigan popierająca Partię Demokratyczną.

Ustąpienia Bidena domagało się 37 demokratycznych kongresmenów i zdecydowana większość zwykłych Amerykanów o poglądach lewicowych, tworzących elektorat tej partii.

Wyniki opublikowanego w minioną środę sondażu przeprowadzonego przez Associated Press oraz pracownię NORC wskazywały, że rezygnacji Bidena z ponownego ubiegania się o prezydenturę oczekiwało aż 65 procent wyborców demokratów i 70 procent ankietowanych Amerykanów ogółem. Niezwłocznie po ogłoszeniu swojej rezygnacji, Biden namaścił Kamalę Harris na jego następczynię do stanowiska kandydata na prezydenta z ramienia demokratów w nadchodzących wyborach.

Działacze, wyborcy i politycy tej partii szybko okazali swoje poparcie dla Harris i zjednoczyli się wokół jej kandydatury. Tylko w ciągu pierwszych 24 godzin po ogłoszeniu rezygnacji Joe Bidena, sztab Kamali Harris oświadczył, że zdołał zebrać 81 milionów dolarów na swoją kampanię wyborczą, stwierdzając, że jest to największa suma pieniędzy jaką kiedykolwiek zebrano na rzecz kandydata na prezydenta USA w ciągu jednego dnia.

– Historyczny napływ poparcia dla wiceprezydent Harris reprezentuje dokładnie ten rodzaj oddolnej energii i entuzjazmu, który wygrywa wybory. Już teraz widzimy, jak szeroka i zróżnicowana koalicja osób jednoczy się, aby wspierać naszą pracę polegającą na rozmowach z ludźmi, którzy zdecydują o wyniku tych wyborów – powiedział Kevin Munoz, rzecznik prasowy kampanii Harris.

Kamala Harris zdołała również zdobyć poparcie potrzebnej liczby delegatów na konwencję Partii Demokratycznej, która ma odbyć się w dniach 19-22 sierpnia w Chicago. Uzyskała w ten sposób już teraz miano nieoficjalnej kandydatki demokratów w tegorocznych wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych.

Najnowsze wyniki badań opinii społecznej wskazują, że impet kampanii wyborczej Harris jest obecnie za słaby, aby móc zagrozić faworytowi wyścigu prezydenckiego, Donaldowi Trumpowi.

Średnia sondaży opublikowana przez portal RealClearPolitics daje kandydatowi republikanów przewagę rzędu 1,9 p.p. nad nieoficjalną kandydatką demokratów (48,5 do 46,6 procent). Bukmacherzy z witryny Polymarket podają, że Donald Trump ma 65 procent szans na zwycięstwo w wyborach 5 listopada, przy 31 procentach dla Kamali Harris.

Rezygnując z ubiegania się o reelekcję, Biden pomógł zakończyć trwające od niemal miesiąca przesilenie polityczne w swojej partii. Po decyzji obecnego prezydenta USA, demokraci zdążyli zadziwiająco szybko odbudować swoje szeregi i wyrazić niemal jednoznaczne poparcie dla nowego kandydata. Utrzymująca się różnica w sondażach pomiędzy Donaldem Trumpem a Kamalą Harris sygnalizuje, że amerykańscy liberałowie wciąż mają się o co martwić. Kamala Harris jest obciążona licznymi kontrowersyjnymi decyzjami z czasów swojej kariery prokuratorskiej w Kalifornii oraz kojarzona jest z lewym skrzydłem Partii Demokratycznej. Jej skrajne poglądy mogą czynić ją zatem niewybieralną w skali federalnej. To może być ogromny problem dla demokratów, bowiem amerykańskie wybory prezydenckie bardzo często rozstrzygane są w oparciu o głosy wyborców niezależnych, którzy choć nie stanowią licznej grupy elektoratu, pozostają języczkiem u wagi i mają dużą zdolność przesądzania o ostatecznym wyniku. Zjawisko to widzimy szczególnie mocno w stanach wahających się, w których kandydaci mają najbardziej zbliżone wyniki w sondażach. Takim stanem jest m.in. Wisconsin i to właśnie tam Kamala Harris postanowiła wygłosić swoje pierwsze przemówienie kandydata na prezydenta, które było de facto startem jej kampanii. Chociaż początek prezydenckiej walki Harris wydaje się zaskakująco udany (rekordowe dotacje, partia zjednoczona, lewicowi wyborcy z entuzjazmem), to jednak obserwowane w niektórych sondażach skoki jej poparcia mogą być tymczasowe. Być może jest to jedynie efekt chwilowego uniesienia, momentum wynikające z masowej obecności Kamali Harris na pierwszych stronach amerykańskich gazet. Podniecenie elektoratu będące wypadkową nowego rozdania w Partii Demokratycznej jest być może zjawiskiem przejściowy. Euforia w obozie amerykańskiej lewicy może przygasnąć równie szybko jak została rozpalona.

Nadchodzące miesiące pokażą, czy Partia Demokratyczna będzie mogła odrobić jeszcze więcej strat spowodowanych problemami prezydenta z ich własnej formacji i dzięki temu nawiązać z Donaldem Trumpem realną walkę o Biały Dom.

Media: Kamala Harris jako prezydent USA to zła wiadomość dla sektora naftowego

Najnowsze artykuły