Ropa Brent kosztuje około 114 dolarów i utrzymuje się wysoko powyżej poziomu sprzed ataku Rosji na Ukrainę w okolicach 90 dolarów. Zachód chce przekonać producentów ropy z OPEC+ do większego wydobycia z różnym skutkiem.
Atak Rosji na Ukrainę trwający od 24 lutego winduje cenę baryłki w okolicę 114 dolarów, ale jest to poziom niższy od prawie 130 dolarów zanotowanych w szczytowym momencie ósmego marca. Ropa WTI kosztuje około 111 dolarów i także traci nieco na wartości w stosunku do szczytowych 127 dolarów.
Rosja to drugi eksporter ropy na świecie. USA, Kanada i Wielka Brytania zapowiedziały embargo na jej dostawy, ale wstrzymała się Unia Europejska. Jednakże firmy zachodnie jak Shell czy ENI ogłaszają, że rezygnują z zakupu ropy rosyjskiej pomimo przeceny na rynkach spotowych. W ten sposób ryzyko nowych sankcji wobec Rosji już teraz zmniejsza rynek na jej ropę. – ENI zawiesza podpisywanie nowych kontraktów na dostawy ropy i produktów naftowych z Rosji – podała ta włoska spółka w komunikacie. Wcześniej wycofała się ze współpracy z rosyjskim Rosnieftem.
Wśród krajów porozumienia naftowego OPEC+ jedynie Zjednoczone Emiraty Arabskie zgłosiły póki co gotowość do zwiększenia dostaw za pośrednictwem ambasadora w USA, który zapowiedział, że jego kraj jest gotów uzupełnić lukę dostaw powstałą wskutek sankcji. Jednakże potem minister energetyki zapewnił, że ZEA będą przestrzegać układu OPEC+, który zakłada nadal zwiększanie wydobycia o 400 tysięcy baryłek dziennie z kwotami rozdzielonymi na poszczególne kraje, pomimo licznych apeli USA o zwiększenie podaży w dobie kryzysu.
Amerykanie zabiegają o współpracę naftową Iranu w razie powrotu tego kraju do porozumienia nuklearnego. Rosjanie wkładają jednak kij w szprychy stawiając nowe oczekiwania w negocjacjach toczących się w Wiedniu.
Porozumienie będące w zasięgu ręki może zostać storpedowane przez Rosję będącą stroną rozmów poprzez oczekiwanie gwarancji pisemnych Zachodu, że sankcje uderzające w Rosjan za atak na Ukrainę nie uderzą w handel z Iranem. Państwa zachodnie nie odpowiedziały pozytywnie na tę propozycję. Rozmowy o porozumieniu naftowym toczą się w formacie P5+1, czyli Iran oraz USA, Wielka Brytania, Francja, Chiny, Niemcy.
USA rozmawiają także z Arabią Saudyjską. Sekretarz stanu USA Antony Blinken poinformował o konstruktywnych rozmowach z ZEA i Arabią. Międzynarodowa Agencja Energii szacuje, że te kraje Zatoki Perskiej mają największy potencjał zwiększenia wydobycia.
Koncerny zachodnie jak amerykańskie ConocoPhillips oraz francuski TotalEnergies rozmawiają o zwiększeniu wydobycia ropy w Libii we współpracy z tamtejszym NOC.
Trwają rozmowy USA-Wenezuela o możliwości zdjęcia części sankcji z reżimu Nicolasa Maduro w zamian za większe wydobycie ropy. Caracas deklaruje, że może zwiększyć je szybko o 50 procent.
Następne posiedzenie OPEC+. W którym uczestniczą między innymi Arabia, Iran, Libia, Wenezuela i ZEA, odbędzie się 31 marca i ma na nim zapaść decyzja o dalszych ograniczeniach wydobycia. Rosjanie należą także do OPEC+ i mogą mieć wpływ na decyzje sojuszu producentów.
Reuters/Neftegaz.ru/Wojciech Jakóbik