icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Kamiński: Próba Przyjaźni

Kiedy 24 kwietnia 2019 roku PERN podjął decyzję o wstrzymaniu tłoczenia ropy naftowej Wschodnim odcinkiem rurociągu Przyjaźń od Adamowa przy granicy z Białorusią do bazy surowcowej pod Płockiem, pierwszy raz w historii jego funkcjonowania, polski świat logistyki ropy naftowej stanął na głowie. Do tej pory polski odcinek rurociągu Przyjaźń o przepustowości 50mln ton ropy naftowej rocznie w swojej prawie 60cio letniej historii nie tłoczył w sumie tylko kilka dni i to tylko na skutek zatrzymania dostaw przez Rosjan dla odbiorców niemieckich i w UE w 2007 i 2008 roku. Z tyłu głowy wszystkich nas tkwiła jak drzazga niewypowiedziana groźba: „co to będzie jak Ruscy zakręcą kurek”. No i stało się, 24 kwietnia 2019 roku kurek zakręcili, lecz nie Rosjanie, a Polacy i świat nam nie spadł na głowę – pisze Sylwester Kamiński, współpracownik BiznesAlert.pl.

Przygotuj się na najgorsze, czyli Naftoport, rurociąg Pomorski i rafineria w Gdańsku

Dawno temu, bo już od początku lat 70-tych ubiegłego wieku przygotowywaliśmy się na wypadek spełnienia tej groźby, zaistnienia sytuacji kryzysowej porównywalnej do szoku naftowego jaki miał miejsce na Zachodzie w 1973 roku, a wywołanego embargiem krajów OPEC. Podobny skutek miałoby „zakręcenie kurka” rurociągu Przyjaźń przez Rosjan i wstrzymanie dostaw ropy naftowej do Polski. W latach 1970-75 został wybudowany i oddany do użytku zespół obiektów i urzadzeń infrastruktury przemysłowej tworzącej warunki do uzyskania autonomii logistyki ropy naftowej. W Zatoce Gdańskiej powstał głębokowodny port zewnętrzny zwany Północnym wraz z Naftoportem zdolnym przyjmować statki tzw. „Baltimax” o zanurzeniu do 15 m, największe jakie mogą przepłynąć przez Cieśniny Duńskie. Port dysponujący zdolnościami przeładunkowymi w wysokości 40 mln ton ropy naftowej rocznie i połączonym poprzez bazę manipulacyjną z wybudowanymi też w tym okresie rurociągami, Pomorskim o zdolnościach przesyłowych 30 mln ton rocznie, łączącym gdański Naftoport z bazą surowcową pod Płockiem oraz drugim, łączącym bezpośrednio Naftoport z rafinerią w Gdańsku. Zostały zbudowane zdolności logistyczne, które są w stanie z dużym zapasem zapewnić dostawy ropy naftowej dla dwóch „systemowych” polskich rafinerii w Płocku i Gdańsku, przerabiających rocznie ca 26-27 mln ton ropy łącznie, lecz nigdy dotąd nie zostały wykorzystane w pełni. Pełne zdolności logistyczne zostały uruchomione dopiero po 24 kwietnia 2019 roku, kiedy operator rurociągów PERN podjął decyzję o zablokowaniu dostaw skażonej chlorkami organicznymi ropy z Rosji do polskich i niemieckich, leżących na końcu łańcucha logistycznego odbiorców w obawie przed mogącymi nastąpić uszkodzeniami instalacji w rafineriach podczas procesu podgrzewania ropy naftowej i tworzącym się wtedy kwasem solnym z zawartych w niej chlorków organicznych.

Kto jest winien zablokowania pracy rurociągu Przyjaźń? Co się stało, że się zatkało?

Od początku tego kryzysu media spekulują o możliwych przyczynach wysłania do odbiorców w Europie Środkowej via rurociągi Drużba/Przyjaźń ok 5 mln ton skażonej ropy co przy obecnych cenach rynkowych stanowi wartość ok 2,6 mld USD w tym szacuje się, że w we Wschodnim (polskim) odcinku rurociągu Przyjaźń od Adamowa do Płocka znajduje się ok 1 mln ton zanieczyszczonej ropy o wartości rynkowej ca 700 mln USD. Trudno o bliższe, bardziej precyzyjne dane ponieważ główni aktorzy tego wydarzenia zachowują się wyjątkowo powściągliwie informując media o przyczynach zaistniałego kryzysu i podjętych decyzjach w krótkich, wręcz lakonicznych komunikatach z których niewiele wynika. Czytając spekulacje medialne oparte na komunikatach strony rosyjskiej, białoruskiej, ukraińskiej a także naszych analityków można przyjąć trzy hipotetyczne scenariusze, które mogły pojedynczo lub wszystkie razem stać za zablokowaniem rurociągów Przyjaźń/Drużba:

  1. Scenariuszem oficjalnie lansowanym przez stronę rosyjską jest informacja, że skażenie ropy dokonane zostało przez małe lokalne firmy takie jak Nieftiepieriewałka o kapitale 150USD w węźle Łopatino koło Samary wg twierdzeń Transnieftu, używające chlorków organicznych i innych substancji formalnie dozwolonych przez nadzór rosyjski, zwiększających wydobycie ropy z wyeksploatowanych złóż (raport OSW z 08.05.2019r), co w mojej i nie tylko opinii wydaje się mało prawdopodobne ze względu na skalę dokonanego skażenia tj ca. 5 mln ton ropy naftowej i jest typowym szukaniem kozłów ofiarnych. W mojej opinii to nie małe, bankrutujące firmy są sprawcami tej katastrofy lecz wielkie koncerny wydobywcze, stosujące na masową skalę tę dopuszczalną technologię wydobycia ropy naftowej z wyeksploatowanych złóż Zachodniej Syberii. Co prawda w oświadczeniu z 29.04.2019 (TASS) Rosnieft stwierdza, że dostarczona do Transnieftu ropa naftowa spełnia wszystkie normy jakościowe GOST niestety praktyka jest inna i Rosnieft ma już na sumieniu dostawy do Transnieftu ropy naftowej nie spełniającej norm jakościowych. Z przecieków medialnych wynika, że również kolejny duży gracz Tatnieft też jest posądzany o dostarczenie do węzła w Łopatino, zanieczyszczonej ropy w której związki chloru zostały przekroczone 27-krotnie, ponieważ jego złoża się już wyczerpują.
  2. Nie można wykluczyć, że zablokowanie tranzytu przez Białoruś i Ukrainę stanowi użyteczne narzędzie nacisku politycznego, pozwalające uzyskać efekty podobne do tych spodziewanych po uruchomienia gazociągu Nordstream 2, czyli pozbawienie krajów tranzytowych dochodów czerpanych z tranzytu ropy przez odcinki rurociągów znajdujące się na ich terytorium, tymbardziej że tego typu pogróżki już padły wobec Ukrainy, a Białoruś zażądała min zmiany wysokości opłat tranzytowych. Natomiast w naszej „wdzięcznej pamięci” pozostaje fakt zatrzymania dostaw ropy przez Transnieft do świeżo nabytej przez PKN Orlen S.A rafinerii w litewskich Możejkach na skutek „wycieków” z rurociągu i faktycznego wyłączenia go z dalszej eksploatacji oraz do morskiego terminalu naftowego zaopatrującego tą rafinerię znajdującego się w Butyndze, co omal nie zabiło całego przedsięwzięcia. Rosja w ostatnich latach wybudowała infrastrukturę logistyczną pozwalającą na całkowite wyłączenie z pracy odcinków białoruskich, ukraińskich, polskich, węgierskich, słowackich i czeskich rurociągu Drużba/Przyjaźń i ominięcie tego korytarza transportowego. Powstaly dwa kluczowe morskie terminale na Bałtyku w Primorsku i Ust-Łudze oraz wybudowano wiodące do nich rurociągi BTS1 do Primorska o zdolnościach przesyłowych 65 mln ton ropy rocznie oraz BTS2 do Ust-Ługi o zdolnościach przesyłowych 75 mln ton ropy rocznie, które mogą bez szwanku dla zdolności eksportowych Rosnieftu przejąć zadania rurociągu Drużba/Przyjaźń.
  3. Nie można też wykluczyć, że zablokowanie rurociągu jest efektem brutalnej wojny Rosnieftu, największego eksportera rosyjskiej ropy z operatorem rurociągów, monopolistą Transnieftem, w której Rosnieft usiłuje wszelkimi sposobami włącznie z przejęciem kapitałowym złamać funkcjonujący monopol transportowy. Wojny, która nolens volens przeniosła się na rynki zewnętrzne Europy Środkowej, szczególnie, że podobna sytuacja zaszła już w przeszłości.

W ostatni piątek 24 maja Minister Gospodarki Rosji Maksim Oreszkin stwierdził, że Rosnieft „ma środki niezbędne aby odpowiedzieć za zaistniałe problemy” tzn wypłacić odszkodowanie za dostarczenie skażonej ropy naftowej, czym wskazał Rosnieft jako firmę odpowiedzialną za zaistniały kryzys.

W takiej sytuacji można postawić hipotezę, że Rosnieft czy może Tatnieft dostarczyli Transnieftowi z przeznaczeniem na eksport nieoczyszczoną z substancji chemicznych używanych podczas wydobycia z wyeksploatowanych złóż ropę naftową, a ten wysłał ją dalej bez uprzedniej kontroli jakości, do której jest zobowiązany. Czy to działanie wynikało z bałaganu jak piszą media, czy też było działaniem podjętym z pełną premedytacją aby sparaliżować pracę rurociągu Drużba/Przyjażń i wyeliminować lub zmniejszyć, przynajmniej na jakiś czas udział Transnieftu w eksporcie ropy na rynki zewnętrzne poprzez przekierowanie realizowanych przez Rosnieft kontraktów na dostawy transportem morskim z terminali w Primorsku i Ust-Łudze, tego nie wiemy i pewnie nigdy się nie dowiemy. Nie można też wykluczyć, że może to być próba „upieczenia dwóch pieczeni przy jednym ogniu” tzn wykorzystując okazję jaką była utrata przez Transnieft kontroli nad jakością eksportowanej ropy do ograniczenia roli Transnieftu oraz równocześnie krajów tranzytowych Białorusi i Ukrainy w eksporcie ropy naftowej do Europy Środkowej. Takie działanie maksymalizowało by straty Transnieftu oraz Białorusi i Ukrainy, natomiast firmy petrochemiczne polskie i węgierskie mające bezpośredni dostęp do terminali morskich (Butynga, Gdańsk, Omisalj) oraz odpowiednie zdolności logistyczne (rurociągi Pomorski, Adria) po wstępnych perturbacjach logistycznych przestawiłyby się na dostawy ropy naftowej drogą morską, tym bardziej, że Rosnieft jest ich głównym dostawcą więc nie straciłby odbiorców. Skażona ropa naftowa zalegająca w rurociągach stała by się przedmiotem długotrwałych negocjacji blokując dalej Transnieft i państwa tranzytowe, lecz realizacja przez Rosnieft kontraktów byłaby niezagrożona.

W mojej ocenie „dwa w jednym” to najbardziej prawdopodobny scenariusz, bo końca tego kryzysu jakoś nie widać, a oczyszczanie rurociągów ze skażonej chlorkami ropy wg deklaracji firm petrochemicznych może potrwać nawet pół roku i nawet w optymistycznym scenariuszu nie będzie już powrotu do sytuacji sprzed 24 kwietnia 2019 roku. Sądzę że bez względu na faktycznego sprawcę zostanie ten kryzys wykorzystany do zmiany głównych korytarzy transportowych ropy naftowej, a rurociąg Drużba/Przyjaźń z rzeki mogącej dostarczać teoretycznie nawet 100mln ton ropy zostanie strumyk dostarczający ledwie 20-30 mln ton ropy naftowej rocznie, aż i on po jakimś czasie zostanie pod byle powodem zatrzymany.

Jak zadziałał system „autonomii logistycznej”, który miał nas ochronić od skutków szoku naftowego wynikającego z zamierzonego czy niezamierzonego rosyjskiego „embarga”?

Zbudowany w latach 70tych i sukcesywnie modernizowany system, którego główne elementy, zarządzane przez PERN: Naftoport i rurociąg Pomorski łączący terminal z rafinerią PKN Orlen w Płocku oraz rafinerią Gdańską Grupy Lotos dysponującą bezpośrednim „łączem” z terminalem morskim spełnił zadanie z nawiązką. Tymbardziej, że PKN Orlen „przećwiczył” w praktyce podobne ”embargo” na Litwie w warunkach ostrego kryzysu 2006 roku, związanego z całkowitym zablokowniem przez Transnieft dostaw ropy rurociągiem na skutek „wycieków” oraz ograniczeniem pracy terminalu w Butyndze. Poskutkowało to dopracowaniem organizacji logistyki morskich dostaw ropy naftowej poprzez ten terminal, gdzie znacznie zwiększono pojemność zbiorników na ropę dostarczaną ponad 90 kilometrowy rurociągiem do rafinerii w Możejkach, wskazano przez PKN Orlen terminal w Butyndze jako równorzędne do Naftoportu gdańskiego miejsce rozładunku dostaw (FOB) realizowanych transportem morskim na podstawie umowy wieloletniej zawartej przez PKN Orlen z Rosnieftem.

Obserwując dynamicznie zwiększający się w gdańskim Naftoporcie ruch tankowców oraz regularne zawinięcia do terminalu w Butyndze tankowców z dostawami ropy naftowej oraz konfrontując je z komunikatami PKN Orlen oraz Grupy Lotos informującymi, że wszystkie rafinerie pracują wykorzystując pełne zdolności produkcyjne można stwierdzić że system „autonomii logistycznej” działa nawet z nawiązką, którą stanowi informacja o podjęciu przez Naftoport via rurociąg Pomorski oraz Zachodni odcinek rurociągu Przyjaźń dostaw ropy do rafinerii firmy Total w niemieckiej miejscowości Leuna, również zablokowanych brakiem dostaw z rurociągu Przyjaźń. W Gdańsku PERN tak jak i w Butyndze PKN Orlen realizują ambitny program rozbudowy zdolności magazynowania ropy oraz budowy drugiej nitki Rurociągu Pomorskiego o zdolnościach przesyłowych min 25 mln ton rocznie, co pozwoli w przyszłości na dużo bardziej ofensywne wykorzystanie zdolności istniejącej „autonomii logistycznej” , umożliwiającej dywersyfikację kierunków dostaw ropy naftowej nie tylko do Płocka, ale też do rafinerii leżących na na końcu Zachodniego odcinka rurociągu Przyjaźń w Schwedt i dalej w Leuna. W przyszłości możliwe powinno być także połączenie rafinerii PKN Orlen w czeskim Litvinovie i Kralupach poprzez wybudowanie brakującego 150km odcinka rurociągu Leuna-Litvinov, zlikwidowana zostałaby tym samym przerwa w korytarzu transportowym z gdańskiego Naftoportu do Czech. Ta „autonomia logistyczna” daje możliwość wykorzystania także wschodniego odcinka rurociągu Przyjaźń poprzez rewers na tzw. „trzeciej nitce” pod warunkiem zwiększenia zdolności przeładunkowych gdańskiego Naftoportu do 60-70 mln ton ropy naftowej rocznie, co może być częścią planu budowy w gdańsku nowego zewnętrznego Portu Centralnego . Trzeba jasno zdać sobie sprawę, że kryzys wywołany zablokowaniem rurociągów Drużba/Przyjaźń może być konfliktem stanowiącym element „wojny nowej generacji”,  gdzie nie sposób zdefiniować bezpośrednich sprawców aby przypisać im winę. Dlatego bez względu na jego finał i to co zostanie przez aktorów tego wydarzenia w przyszłości powiedziane czy napisane, powrotu do stanu sprzed tego kryzysu nie będzie, lecz dzięki zdolności przewidywania w latach 70-tych, że takie sytuacje wcześniej czy później mogą nastąpić i że należy się na nie zawczasu przygotować, my i nasze firmy ofiarą tego konfliktu nie będziemy, ponieważ dysponujemy odpowiednimi siłami, środkami i doświadczeniem aby takie sytuacje nas nie dotknęły.

Kiedy 24 kwietnia 2019 roku PERN podjął decyzję o wstrzymaniu tłoczenia ropy naftowej Wschodnim odcinkiem rurociągu Przyjaźń od Adamowa przy granicy z Białorusią do bazy surowcowej pod Płockiem, pierwszy raz w historii jego funkcjonowania, polski świat logistyki ropy naftowej stanął na głowie. Do tej pory polski odcinek rurociągu Przyjaźń o przepustowości 50mln ton ropy naftowej rocznie w swojej prawie 60cio letniej historii nie tłoczył w sumie tylko kilka dni i to tylko na skutek zatrzymania dostaw przez Rosjan dla odbiorców niemieckich i w UE w 2007 i 2008 roku. Z tyłu głowy wszystkich nas tkwiła jak drzazga niewypowiedziana groźba: „co to będzie jak Ruscy zakręcą kurek”. No i stało się, 24 kwietnia 2019 roku kurek zakręcili, lecz nie Rosjanie, a Polacy i świat nam nie spadł na głowę – pisze Sylwester Kamiński, współpracownik BiznesAlert.pl.

Przygotuj się na najgorsze, czyli Naftoport, rurociąg Pomorski i rafineria w Gdańsku

Dawno temu, bo już od początku lat 70-tych ubiegłego wieku przygotowywaliśmy się na wypadek spełnienia tej groźby, zaistnienia sytuacji kryzysowej porównywalnej do szoku naftowego jaki miał miejsce na Zachodzie w 1973 roku, a wywołanego embargiem krajów OPEC. Podobny skutek miałoby „zakręcenie kurka” rurociągu Przyjaźń przez Rosjan i wstrzymanie dostaw ropy naftowej do Polski. W latach 1970-75 został wybudowany i oddany do użytku zespół obiektów i urzadzeń infrastruktury przemysłowej tworzącej warunki do uzyskania autonomii logistyki ropy naftowej. W Zatoce Gdańskiej powstał głębokowodny port zewnętrzny zwany Północnym wraz z Naftoportem zdolnym przyjmować statki tzw. „Baltimax” o zanurzeniu do 15 m, największe jakie mogą przepłynąć przez Cieśniny Duńskie. Port dysponujący zdolnościami przeładunkowymi w wysokości 40 mln ton ropy naftowej rocznie i połączonym poprzez bazę manipulacyjną z wybudowanymi też w tym okresie rurociągami, Pomorskim o zdolnościach przesyłowych 30 mln ton rocznie, łączącym gdański Naftoport z bazą surowcową pod Płockiem oraz drugim, łączącym bezpośrednio Naftoport z rafinerią w Gdańsku. Zostały zbudowane zdolności logistyczne, które są w stanie z dużym zapasem zapewnić dostawy ropy naftowej dla dwóch „systemowych” polskich rafinerii w Płocku i Gdańsku, przerabiających rocznie ca 26-27 mln ton ropy łącznie, lecz nigdy dotąd nie zostały wykorzystane w pełni. Pełne zdolności logistyczne zostały uruchomione dopiero po 24 kwietnia 2019 roku, kiedy operator rurociągów PERN podjął decyzję o zablokowaniu dostaw skażonej chlorkami organicznymi ropy z Rosji do polskich i niemieckich, leżących na końcu łańcucha logistycznego odbiorców w obawie przed mogącymi nastąpić uszkodzeniami instalacji w rafineriach podczas procesu podgrzewania ropy naftowej i tworzącym się wtedy kwasem solnym z zawartych w niej chlorków organicznych.

Kto jest winien zablokowania pracy rurociągu Przyjaźń? Co się stało, że się zatkało?

Od początku tego kryzysu media spekulują o możliwych przyczynach wysłania do odbiorców w Europie Środkowej via rurociągi Drużba/Przyjaźń ok 5 mln ton skażonej ropy co przy obecnych cenach rynkowych stanowi wartość ok 2,6 mld USD w tym szacuje się, że w we Wschodnim (polskim) odcinku rurociągu Przyjaźń od Adamowa do Płocka znajduje się ok 1 mln ton zanieczyszczonej ropy o wartości rynkowej ca 700 mln USD. Trudno o bliższe, bardziej precyzyjne dane ponieważ główni aktorzy tego wydarzenia zachowują się wyjątkowo powściągliwie informując media o przyczynach zaistniałego kryzysu i podjętych decyzjach w krótkich, wręcz lakonicznych komunikatach z których niewiele wynika. Czytając spekulacje medialne oparte na komunikatach strony rosyjskiej, białoruskiej, ukraińskiej a także naszych analityków można przyjąć trzy hipotetyczne scenariusze, które mogły pojedynczo lub wszystkie razem stać za zablokowaniem rurociągów Przyjaźń/Drużba:

  1. Scenariuszem oficjalnie lansowanym przez stronę rosyjską jest informacja, że skażenie ropy dokonane zostało przez małe lokalne firmy takie jak Nieftiepieriewałka o kapitale 150USD w węźle Łopatino koło Samary wg twierdzeń Transnieftu, używające chlorków organicznych i innych substancji formalnie dozwolonych przez nadzór rosyjski, zwiększających wydobycie ropy z wyeksploatowanych złóż (raport OSW z 08.05.2019r), co w mojej i nie tylko opinii wydaje się mało prawdopodobne ze względu na skalę dokonanego skażenia tj ca. 5 mln ton ropy naftowej i jest typowym szukaniem kozłów ofiarnych. W mojej opinii to nie małe, bankrutujące firmy są sprawcami tej katastrofy lecz wielkie koncerny wydobywcze, stosujące na masową skalę tę dopuszczalną technologię wydobycia ropy naftowej z wyeksploatowanych złóż Zachodniej Syberii. Co prawda w oświadczeniu z 29.04.2019 (TASS) Rosnieft stwierdza, że dostarczona do Transnieftu ropa naftowa spełnia wszystkie normy jakościowe GOST niestety praktyka jest inna i Rosnieft ma już na sumieniu dostawy do Transnieftu ropy naftowej nie spełniającej norm jakościowych. Z przecieków medialnych wynika, że również kolejny duży gracz Tatnieft też jest posądzany o dostarczenie do węzła w Łopatino, zanieczyszczonej ropy w której związki chloru zostały przekroczone 27-krotnie, ponieważ jego złoża się już wyczerpują.
  2. Nie można wykluczyć, że zablokowanie tranzytu przez Białoruś i Ukrainę stanowi użyteczne narzędzie nacisku politycznego, pozwalające uzyskać efekty podobne do tych spodziewanych po uruchomienia gazociągu Nordstream 2, czyli pozbawienie krajów tranzytowych dochodów czerpanych z tranzytu ropy przez odcinki rurociągów znajdujące się na ich terytorium, tymbardziej że tego typu pogróżki już padły wobec Ukrainy, a Białoruś zażądała min zmiany wysokości opłat tranzytowych. Natomiast w naszej „wdzięcznej pamięci” pozostaje fakt zatrzymania dostaw ropy przez Transnieft do świeżo nabytej przez PKN Orlen S.A rafinerii w litewskich Możejkach na skutek „wycieków” z rurociągu i faktycznego wyłączenia go z dalszej eksploatacji oraz do morskiego terminalu naftowego zaopatrującego tą rafinerię znajdującego się w Butyndze, co omal nie zabiło całego przedsięwzięcia. Rosja w ostatnich latach wybudowała infrastrukturę logistyczną pozwalającą na całkowite wyłączenie z pracy odcinków białoruskich, ukraińskich, polskich, węgierskich, słowackich i czeskich rurociągu Drużba/Przyjaźń i ominięcie tego korytarza transportowego. Powstaly dwa kluczowe morskie terminale na Bałtyku w Primorsku i Ust-Łudze oraz wybudowano wiodące do nich rurociągi BTS1 do Primorska o zdolnościach przesyłowych 65 mln ton ropy rocznie oraz BTS2 do Ust-Ługi o zdolnościach przesyłowych 75 mln ton ropy rocznie, które mogą bez szwanku dla zdolności eksportowych Rosnieftu przejąć zadania rurociągu Drużba/Przyjaźń.
  3. Nie można też wykluczyć, że zablokowanie rurociągu jest efektem brutalnej wojny Rosnieftu, największego eksportera rosyjskiej ropy z operatorem rurociągów, monopolistą Transnieftem, w której Rosnieft usiłuje wszelkimi sposobami włącznie z przejęciem kapitałowym złamać funkcjonujący monopol transportowy. Wojny, która nolens volens przeniosła się na rynki zewnętrzne Europy Środkowej, szczególnie, że podobna sytuacja zaszła już w przeszłości.

W ostatni piątek 24 maja Minister Gospodarki Rosji Maksim Oreszkin stwierdził, że Rosnieft „ma środki niezbędne aby odpowiedzieć za zaistniałe problemy” tzn wypłacić odszkodowanie za dostarczenie skażonej ropy naftowej, czym wskazał Rosnieft jako firmę odpowiedzialną za zaistniały kryzys.

W takiej sytuacji można postawić hipotezę, że Rosnieft czy może Tatnieft dostarczyli Transnieftowi z przeznaczeniem na eksport nieoczyszczoną z substancji chemicznych używanych podczas wydobycia z wyeksploatowanych złóż ropę naftową, a ten wysłał ją dalej bez uprzedniej kontroli jakości, do której jest zobowiązany. Czy to działanie wynikało z bałaganu jak piszą media, czy też było działaniem podjętym z pełną premedytacją aby sparaliżować pracę rurociągu Drużba/Przyjażń i wyeliminować lub zmniejszyć, przynajmniej na jakiś czas udział Transnieftu w eksporcie ropy na rynki zewnętrzne poprzez przekierowanie realizowanych przez Rosnieft kontraktów na dostawy transportem morskim z terminali w Primorsku i Ust-Łudze, tego nie wiemy i pewnie nigdy się nie dowiemy. Nie można też wykluczyć, że może to być próba „upieczenia dwóch pieczeni przy jednym ogniu” tzn wykorzystując okazję jaką była utrata przez Transnieft kontroli nad jakością eksportowanej ropy do ograniczenia roli Transnieftu oraz równocześnie krajów tranzytowych Białorusi i Ukrainy w eksporcie ropy naftowej do Europy Środkowej. Takie działanie maksymalizowało by straty Transnieftu oraz Białorusi i Ukrainy, natomiast firmy petrochemiczne polskie i węgierskie mające bezpośredni dostęp do terminali morskich (Butynga, Gdańsk, Omisalj) oraz odpowiednie zdolności logistyczne (rurociągi Pomorski, Adria) po wstępnych perturbacjach logistycznych przestawiłyby się na dostawy ropy naftowej drogą morską, tym bardziej, że Rosnieft jest ich głównym dostawcą więc nie straciłby odbiorców. Skażona ropa naftowa zalegająca w rurociągach stała by się przedmiotem długotrwałych negocjacji blokując dalej Transnieft i państwa tranzytowe, lecz realizacja przez Rosnieft kontraktów byłaby niezagrożona.

W mojej ocenie „dwa w jednym” to najbardziej prawdopodobny scenariusz, bo końca tego kryzysu jakoś nie widać, a oczyszczanie rurociągów ze skażonej chlorkami ropy wg deklaracji firm petrochemicznych może potrwać nawet pół roku i nawet w optymistycznym scenariuszu nie będzie już powrotu do sytuacji sprzed 24 kwietnia 2019 roku. Sądzę że bez względu na faktycznego sprawcę zostanie ten kryzys wykorzystany do zmiany głównych korytarzy transportowych ropy naftowej, a rurociąg Drużba/Przyjaźń z rzeki mogącej dostarczać teoretycznie nawet 100mln ton ropy zostanie strumyk dostarczający ledwie 20-30 mln ton ropy naftowej rocznie, aż i on po jakimś czasie zostanie pod byle powodem zatrzymany.

Jak zadziałał system „autonomii logistycznej”, który miał nas ochronić od skutków szoku naftowego wynikającego z zamierzonego czy niezamierzonego rosyjskiego „embarga”?

Zbudowany w latach 70tych i sukcesywnie modernizowany system, którego główne elementy, zarządzane przez PERN: Naftoport i rurociąg Pomorski łączący terminal z rafinerią PKN Orlen w Płocku oraz rafinerią Gdańską Grupy Lotos dysponującą bezpośrednim „łączem” z terminalem morskim spełnił zadanie z nawiązką. Tymbardziej, że PKN Orlen „przećwiczył” w praktyce podobne ”embargo” na Litwie w warunkach ostrego kryzysu 2006 roku, związanego z całkowitym zablokowniem przez Transnieft dostaw ropy rurociągiem na skutek „wycieków” oraz ograniczeniem pracy terminalu w Butyndze. Poskutkowało to dopracowaniem organizacji logistyki morskich dostaw ropy naftowej poprzez ten terminal, gdzie znacznie zwiększono pojemność zbiorników na ropę dostarczaną ponad 90 kilometrowy rurociągiem do rafinerii w Możejkach, wskazano przez PKN Orlen terminal w Butyndze jako równorzędne do Naftoportu gdańskiego miejsce rozładunku dostaw (FOB) realizowanych transportem morskim na podstawie umowy wieloletniej zawartej przez PKN Orlen z Rosnieftem.

Obserwując dynamicznie zwiększający się w gdańskim Naftoporcie ruch tankowców oraz regularne zawinięcia do terminalu w Butyndze tankowców z dostawami ropy naftowej oraz konfrontując je z komunikatami PKN Orlen oraz Grupy Lotos informującymi, że wszystkie rafinerie pracują wykorzystując pełne zdolności produkcyjne można stwierdzić że system „autonomii logistycznej” działa nawet z nawiązką, którą stanowi informacja o podjęciu przez Naftoport via rurociąg Pomorski oraz Zachodni odcinek rurociągu Przyjaźń dostaw ropy do rafinerii firmy Total w niemieckiej miejscowości Leuna, również zablokowanych brakiem dostaw z rurociągu Przyjaźń. W Gdańsku PERN tak jak i w Butyndze PKN Orlen realizują ambitny program rozbudowy zdolności magazynowania ropy oraz budowy drugiej nitki Rurociągu Pomorskiego o zdolnościach przesyłowych min 25 mln ton rocznie, co pozwoli w przyszłości na dużo bardziej ofensywne wykorzystanie zdolności istniejącej „autonomii logistycznej” , umożliwiającej dywersyfikację kierunków dostaw ropy naftowej nie tylko do Płocka, ale też do rafinerii leżących na na końcu Zachodniego odcinka rurociągu Przyjaźń w Schwedt i dalej w Leuna. W przyszłości możliwe powinno być także połączenie rafinerii PKN Orlen w czeskim Litvinovie i Kralupach poprzez wybudowanie brakującego 150km odcinka rurociągu Leuna-Litvinov, zlikwidowana zostałaby tym samym przerwa w korytarzu transportowym z gdańskiego Naftoportu do Czech. Ta „autonomia logistyczna” daje możliwość wykorzystania także wschodniego odcinka rurociągu Przyjaźń poprzez rewers na tzw. „trzeciej nitce” pod warunkiem zwiększenia zdolności przeładunkowych gdańskiego Naftoportu do 60-70 mln ton ropy naftowej rocznie, co może być częścią planu budowy w gdańsku nowego zewnętrznego Portu Centralnego . Trzeba jasno zdać sobie sprawę, że kryzys wywołany zablokowaniem rurociągów Drużba/Przyjaźń może być konfliktem stanowiącym element „wojny nowej generacji”,  gdzie nie sposób zdefiniować bezpośrednich sprawców aby przypisać im winę. Dlatego bez względu na jego finał i to co zostanie przez aktorów tego wydarzenia w przyszłości powiedziane czy napisane, powrotu do stanu sprzed tego kryzysu nie będzie, lecz dzięki zdolności przewidywania w latach 70-tych, że takie sytuacje wcześniej czy później mogą nastąpić i że należy się na nie zawczasu przygotować, my i nasze firmy ofiarą tego konfliktu nie będziemy, ponieważ dysponujemy odpowiednimi siłami, środkami i doświadczeniem aby takie sytuacje nas nie dotknęły.

Najnowsze artykuły