Żerański: Jaki los czeka oligarchów rosyjskich po Putinie?

19 kwietnia 2024, 07:25 Bezpieczeństwo

– Kolejne długie miesiące wojny rozpętanej przez Władimira Putina na Ukrainie sprawiają,  że coraz częściej warto sobie zadawać pytanie jaka przyszłość czeka rosyjskich oligarchów zarówno jeśli chodzi o biznesowe relacje ze światem zachodnim, jak również ich własną pozycję w powojennym świecie w krainie dyktatora – pisze Jan Żerański, współpracownik BiznesAlert.pl.

Prezydent Rosji Władimir Putin. Fot. kremlin.ru
Prezydent Rosji Władimir Putin. Fot. kremlin.ru

  • Robienie interesów w Rosji przez najbogatszych, najpotężniejszych biznesmenów, często poruszających się na styku służb oraz różnych wątpliwych układów, zawsze miało swoją specyfikę i wiązało się z olbrzymim ryzykiem.
  • Bliższe przyjrzenie się sytuacji w Rosji sprawia, że można być umiarkowanym optymistą jeśli chodzi o sankcje oraz ich wpływ na sytuację.
  • Pozostaje oczywiście także problem samego Władimira Putina, który musi z czegoś finansować wojnę i wygląda na to, że jednym z narzędzi są majątki oligarchów.
  • Zachód nie może zapomnieć o długofalowych relacjach i musi pamiętać by patrzeć na Rosjan w perspektywie dekad, a nie cykli kampanii wyborczych.

Zmierzch świata królów życia?

Przed rozpoczęciem inwazji na Ukrainę rosyjscy oligarchowie byli nie tylko partnerem Zachodu w robieniu interesów jak również stanowili nieodłączny element rosyjskiego krajobrazu politycznego.  Olbrzymie bogactwo,  do którego doszli zarówno na początku rozpadu ZSRR jak i później przez kolejne układy z prezydentami najpierw Jelcynem a potem przy wymianie elit z Putinem  stało się nagle dużym problemem dla nich samych  po zmianie krajobrazu politycznego w Europie.

Oczywiście, robienie interesów w Rosji przez najbogatszych, najpotężniejszych biznesmenów, często poruszających się na styku służb oraz różnych wątpliwych układów, zawsze miało swoją specyfikę i wiązało się z olbrzymim ryzykiem. Dowodem tego jest chociażby nacjonalizacja Jukosu, śmierć Borysa Bierezowskiego czy kolejne zgony managerów koncernów naftowych i los Jewgienija Prigożina.

Nawet jeśli uznamy, że kolejne pakiety sankcji nakładanych na Rosję nie wpływają na gospodarkę tak jakbyśmy chcieli, a są dobre argumenty za tym, że jednak działają, to rosyjscy oligarchowie mają bardzo poważne problemy na głowie, które wymagają rozwiązań zarówno w krótko jak i długoterminowej perspektywie.  Wojna na Ukrainie wywróciła stolik a sankcje nakładane na zauszników Kremla wydają się tylko jednym z problemów i to wcale nie największym.

Być może między innymi właśnie sankcje stoją u podstaw decyzji kilku rosyjskich oligarchów o rezygnacji z rosyjskiego obywatelstwa, tak na przykład postąpił zatrzymany potem przez azerskie służby Ruben Wardanian, czy pochodzący z Kazachstanu Wasilij Anisimow.

Szorstkie strategiczne partnerstwo i trudne środowisko w domu

Bliższe przyjrzenie się sytuacji w Rosji sprawia, że można być umiarkowanym optymistą jeśli chodzi o sankcje oraz ich wpływ na sytuację w całym kraju przynajmniej jeśli chodzi o relacje Rosji z zagranicą. Być może okaże się, że kolejnym problemem rosyjskich oligarchów jest nie tylko kwestia robienia biznesów w Europie czy zamrażanie majątków. Może się okazać,  że coraz trudniejsze będzie ukrywanie majątków i współpraca z instytucjami finansowymi z takich krajów jak Turcja czy Chiny. Z początkiem 2024 roku tureckie banki znacznie ograniczyły  współpracę z Rosją. Podobne dylematy mają kraje arabskie (ZEA) oraz Chiny.  Robienie biznesu z Rosją staje się zwyczajnie toksyczne. Nawet dotychczasowe bliskie partnerstwa z krajami byłego Związku Radzieckiego  mogą okazać się niewystarczające ponieważ także Kazachstan czy Kirgistan zgodziły się na współpracę z zakresie sankcji  z zachodem.

Pozostaje oczywiście także problem samego Władimira Putina, który musi z czegoś finansować wojnę i wygląda na to, że jednym z narzędzi są majątki oligarchów. Te firmy, które nie będą wystarczająco wspierały inwazji na Ukrainę będą po prostu nacjonalizowane z użyciem sądów i służb specjalnych w ramach wymiany elit oraz tworzenia nowego porządku wewnątrz samego kraju. Taki los wisi na przykład nad spółką Metafrax.

Ci rosyjscy oligarchowie, którzy zostają w Rosji będą musieli niedługo stawić czoła problemowi potencjalnej sukcesji oraz powojennemu układowi świata i odnaleźć się w nowej Rosji rządzonej przez starzejącego się  dyktatora.  Czy któryś z nich (np. Igor Sieczin, szef Rosnieftu) odważy się zagrać o najwyższą stawkę i przejąć władzę z przyzwoleniem służb i resortów siłowych?

Potencjalne przejęcie władzy przez taką osobę mogłoby być zarówno na rękę zachodowi jak i samej Rosji dając szansę na iluzoryczne nowe otwarcie w relacjach na linii Kreml-zachód. Skuszone powrotem do business usual firmy zachodnie mogą z radością powitać okazję do normalnego zarabiania pieniędzy. Powrotu jednak do świata sprzed lutego 2022 roku nie ma.

Rosja w dalszym ciągu będzie miała te same problemy albo i większe, które miała zarówno w 2014, jak i 2022 roku. Bez względu na to czy na kremlowskim tronie zostanie oligarcha udający łagodną twarz Rosji, Zachód nie może zapomnieć o długofalowych relacjach i musi pamiętać by patrzeć na Rosjan w perspektywie dekad, a nie cykli kampanii wyborczych.

Aktywa Rosji będą przez G7 mrożone, aż szkody na Ukrainie zostaną odkupione