icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Baca-Pogorzelska: Rozpaczliwe próby łatania węglowej dziury

Czasem już aż mi głupio w środku lata straszyć brakami węgla, ale chyba wolę dmuchać na zimne, bo może jeszcze ktoś się zdąży z tego koszmarnego letargu obudzić – pisze Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej.

Import węgla kamiennego do Polski po 5 miesiącach tego roku był wyższy o 600 tys. ton niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. W tym import z Rosji wzrósł o 300 tys. ton. A przypomnę, że w pierwszym półroczu zamknęliśmy w kwietniu kopalnię Krupiński, więc wydobycie „siada” coraz bardziej. Zwłaszcza, że problemy produkcyjne mają Polska Grupa Górnicza i Tauron Wydobycie.

Węglowa dziura wydobywcza w tym roku będzie spora. Produkcja „czarnego złota” będzie o ok. 7 mln ton mniejsza niż w roku ubiegłym. To spadek o ok. 10 proc. O ile jednak koksownictwo i hutnictwo nie ma się o co martwić, bo Jastrzębska Spółka Węglowa fedruje nawet z górką (a jest ona największym w UE producentem węgla koksowego – bazy do produkcji stali), tak energetyka powinna już zacząć obgryzać nerwowo paznokcie. O Rosjanach zacierających ręce z powodu naszych zagranicznych zakupów przypominać już chyba nie muszę. Powiem tylko, że 1 mln ton węgla kupionego za granicą to jakieś 300 mln zł dla tej drugiej strony (może być i więcej, wszystko zależy od jakości zamawianego paliwa).

Sęk w tym, że rząd szuka jeszcze innego sposobu na zasypanie węglowego dołka. A jeśli wprowadzi go w życie, może znów zazgrzytać na linii Warszawa – Bruksela. Powód?

Z powodu dramatycznie niskiego wydobycia Polska Grupa Górnicza rozważa zatrzymanie w swoich strukturach kopalń Sośnica, Wieczorek oraz ruchu Śląsk kopalni Wujek, choć kopalnie te miały trafić do likwidacji w Spółce Restrukturyzacji Kopalń. Tyle tylko, że gdyby do tego doszło, to byłoby to najzwyczajniejsze samobójstwo PGG. Jeśli ta spółka, która wciąż twierdzi, że wyprodukuje w tym roku 32 mln ton węgla, a po pierwszym półroczu mówi o produkcji 14,5 mln ton (i to przy wliczeniu półrocznego wydobycia przejętego 1 kwietnia 2017 r. Katowickiego Holdingu Węglowego), zamknęłaby kolejne kopalnie, oznaczałoby to jej koniec.

Z drugiej jednak strony w listopadzie 2016 r. Komisja Europejska dała nam zielone światło na 8 mld zł pomocy publicznej na zamykanie kopalń do końca 2018 r. Na liście przesłanej Brukseli przez resort energii były Sośnica i Wujek, nie było Wieczorka. Jego dalsza praca nie byłaby więc wielkim problemem z tego punktu widzenia, jednak część kopalni i tak trafiła już do SRK, bo w zakładzie kończą się udostępnione złoża surowca.

Decyzja o dalszej pracy Sośnicy i Wujka wymagałaby nowej notyfikacji. Pytanie, czy w tej sytuacji zgoda na mniejszą liczbę zamykanych kopalń byłaby prosta. Zapewne też zmieniłaby się kwota pomocy publicznej. A same urlopy górnicze, które też są do tego wliczane, pochłaniają kilkaset mln zł rocznie (i coraz więcej w przypadku zamykania każdej kolejnej kopalni). Granica jest więc tutaj bardzo cienka. A sytuacja bardzo dynamiczna i rozwojowa.

Czasem już aż mi głupio w środku lata straszyć brakami węgla, ale chyba wolę dmuchać na zimne, bo może jeszcze ktoś się zdąży z tego koszmarnego letargu obudzić – pisze Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej.

Import węgla kamiennego do Polski po 5 miesiącach tego roku był wyższy o 600 tys. ton niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. W tym import z Rosji wzrósł o 300 tys. ton. A przypomnę, że w pierwszym półroczu zamknęliśmy w kwietniu kopalnię Krupiński, więc wydobycie „siada” coraz bardziej. Zwłaszcza, że problemy produkcyjne mają Polska Grupa Górnicza i Tauron Wydobycie.

Węglowa dziura wydobywcza w tym roku będzie spora. Produkcja „czarnego złota” będzie o ok. 7 mln ton mniejsza niż w roku ubiegłym. To spadek o ok. 10 proc. O ile jednak koksownictwo i hutnictwo nie ma się o co martwić, bo Jastrzębska Spółka Węglowa fedruje nawet z górką (a jest ona największym w UE producentem węgla koksowego – bazy do produkcji stali), tak energetyka powinna już zacząć obgryzać nerwowo paznokcie. O Rosjanach zacierających ręce z powodu naszych zagranicznych zakupów przypominać już chyba nie muszę. Powiem tylko, że 1 mln ton węgla kupionego za granicą to jakieś 300 mln zł dla tej drugiej strony (może być i więcej, wszystko zależy od jakości zamawianego paliwa).

Sęk w tym, że rząd szuka jeszcze innego sposobu na zasypanie węglowego dołka. A jeśli wprowadzi go w życie, może znów zazgrzytać na linii Warszawa – Bruksela. Powód?

Z powodu dramatycznie niskiego wydobycia Polska Grupa Górnicza rozważa zatrzymanie w swoich strukturach kopalń Sośnica, Wieczorek oraz ruchu Śląsk kopalni Wujek, choć kopalnie te miały trafić do likwidacji w Spółce Restrukturyzacji Kopalń. Tyle tylko, że gdyby do tego doszło, to byłoby to najzwyczajniejsze samobójstwo PGG. Jeśli ta spółka, która wciąż twierdzi, że wyprodukuje w tym roku 32 mln ton węgla, a po pierwszym półroczu mówi o produkcji 14,5 mln ton (i to przy wliczeniu półrocznego wydobycia przejętego 1 kwietnia 2017 r. Katowickiego Holdingu Węglowego), zamknęłaby kolejne kopalnie, oznaczałoby to jej koniec.

Z drugiej jednak strony w listopadzie 2016 r. Komisja Europejska dała nam zielone światło na 8 mld zł pomocy publicznej na zamykanie kopalń do końca 2018 r. Na liście przesłanej Brukseli przez resort energii były Sośnica i Wujek, nie było Wieczorka. Jego dalsza praca nie byłaby więc wielkim problemem z tego punktu widzenia, jednak część kopalni i tak trafiła już do SRK, bo w zakładzie kończą się udostępnione złoża surowca.

Decyzja o dalszej pracy Sośnicy i Wujka wymagałaby nowej notyfikacji. Pytanie, czy w tej sytuacji zgoda na mniejszą liczbę zamykanych kopalń byłaby prosta. Zapewne też zmieniłaby się kwota pomocy publicznej. A same urlopy górnicze, które też są do tego wliczane, pochłaniają kilkaset mln zł rocznie (i coraz więcej w przypadku zamykania każdej kolejnej kopalni). Granica jest więc tutaj bardzo cienka. A sytuacja bardzo dynamiczna i rozwojowa.

Najnowsze artykuły