Gazprom chce połączyć Turkish Stream z Europą, ale chcieć nie oznacza móc

9 lutego 2018, 06:45 Alert

Rosyjski Gazprom snuje plany budowy europejskiej odnogi gazociągu Turkish Stream, ale nie będzie to łatwe.

fot. Gazprom

Śmiałe plany Gazpromu

Rada Dyrektorów Gazpromu wydała oświadczenie, że 13 lutego ogłosi decyzję w sprawie zakupu dodatkowego pakietu akcji spółki Gastrans, do niedawna znanej jako South Stream Serbia AG. Rosyjsko–serbska spółka została powołana do budowy bałkańskiej części rurociągu Turkish Stream, projektu, którego celem jest dywersyfikacja dostaw syberyjskiego gazu do Południowej Europy.

Spółka joint venture South Stream Serbia AG należąca w 51 procentach do Gazpromu i 49 procentach do Serbijagas powstała, aby zrealizować budowę gazociągu South Stream. Po protestach Parlamentu Europejskiego w grudniu 2014 roku, prezydent Putin ogłosił zawieszenie prac nad tym projektem. Obecnie realizowana jest nowa inicjatywa o nazwie Turkish Stream. Serbia chciałaby wziąć nim czynny udział. Dzięki temu mogłaby pobierać gaz z nowego rurociągu. Dodatkowo zarabiałaby na tranzycie surowca, a jako kraj tranzytowy, miałaby szansę stać się głównym hubem gazowym na Bałkanach.  

Trasa Turkish Stream biegnie przez Morze Czarne i łączy rosyjskie wybrzeże z europejską częścią Turcji, a dalej zmierza do granicy z Grecją. Długość części morskiej tej nitki wynosi około 930 km, lądowa część na terytorium Turcji będzie mieć długość 180 km. W chwili obecnej Gazprom za pośrednictwem kanałów dyplomatycznych otrzymał zgodę władz tureckich na budowę drugiej linii odcinka morskiego. Pierwsza linia gazociągu została zaprojektowana z myślą o dostawach gazu dla Turcji. Druga zaś dedykowana jest tranzytowi gazu do krajów Europy Południowej i Południowo-Wschodniej. Możliwości przesyłowe każdej z dwóch nitek wynoszą 15,75 miliarda metrów sześciennych gazu rocznie. Budowa ma zakończyć się w 2019 roku.

Gastrans planuje budowę gazociągu od granicy Serbii w miejscowości Zaječar, a jego przepustowość wyniesie co najmniej 12 miliardów metrów sześciennych rocznie. Długość tego odcinka będzie wynosić 421 km. Dodatkowo przy projekcie South Stream zaplanowano budowę dwóch odnóg gazociągu: 52 km odcinek w stronę Chorwacji oraz 105 km odcinek przeznaczony dla Republiki Serbskiej, która obecnie jest administracyjnie częścią Bośni i Hercegowiny. Pozostałe 3 miliardy metrów sześciennych gazu rocznie z drugiej nitki Turkish Stream popłyną do Bułgarii. Pierwsze dostawy gazu za pośrednictwem rurociągu planowane są na koniec 2019 roku.

Trudne realia w UE

Rosjanie, dążąc do wybudowania gazociągu na Bałkanach, starają się nie popsuć swoich stosunków z UE, której zależy na utrzymaniu tranzytu gazu przez terytorium Ukrainy. Konkurencję dla Turkish Stream stanowić będzie również Gazociąg Transadriatycki. Tylko rozwinięcie drugiej nitki Turkish Stream do Bułgarii, a dalej do Serbii daje szansę na ekonomiczne powodzenie całego przedsięwzięcia. Na chwilę obecną nie do końca wiadomo kto sfinansuje budowę europejskiej części tego gazociągu. Rosjanie jako współwłaściciele South Stream Serbia AG, przemianowanej na Gastrans powinni dążyć do uzgodnienia spójnego systemu finansowania projektu.

 – Nie wiadomo też, czy Komisja Europejska zgodzi się na budowę magistrali – wskazuje Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl. – Komisja już raz zablokowała południowy gazociąg Rosji do Europy, czyli South Stream. To dlatego Rosjanie budują dziś Turkish Stream, który omija terytorium unijne. Budowa odnogi na terenie UE nie będzie łatwa – dodaje. BiznesAlert.pl informował, że koszty budowy gazociągu z Rosji do Turcji już wzrosły.

TASS/Serbia Energy/Roma Bojanowicz

Rosną koszty Turkish Stream