Jakóbik: KE blokuje South Stream. Trzy zbawienne skutki dla Europy Środkowo-Wschodniej

5 grudnia 2013, 11:36 Gaz. Energetyka gazowa

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl i ekspert Instytutu Jagiellońskiego

Jeśli Rosjanie z Gazpromu obchodzili Barbórkę, Komisja Europejska swą wczorajszą decyzją z pewnością zepsuła im święto. Instytucja zablokowała budowę gazociągu South Stream na co najmniej dwa lata.

Wicedyrektor Gazpromu Aleksander Miedwiediew odwiedził wczoraj Brukselę, by przekonywać Komisję do rosyjskiego punktu widzenia w sprawie wielkich projektów infrastrukturalnych w sektorze gazowym. Celem jego działań było ugodowe zakończenie śledztwa antymonopolowego prowadzonego przez Komisję przeciwko jego firmie. Tymczasem ta poinformowała w Barbórkę, że wszystkie umowy międzyrządowe dotyczące gazociągu South Stream są niezgodne z prawem Unii Europejskiej (chodzi o niezgodność z zasadami Third Party Access oraz rozdziału właścicielskiego, a także brak taryf). W ocenie Komisji umowy te będą musiały być renegocjowane a w przypadku porażki renegocjacji odrzucone przez kraje, które podpisały je z Rosją, czyli Bułgarię, Chorwację, Grecję, Serbię, Słowenię i Węgry. Przedstawiciele instytucji przyznają, że ustępstwa w tej sprawie są możliwe ale dopiero w dalszej perspektywie. Według nich opóźnienia spowodowane stanowiskiem Komisji mogą opóźnić budowę gazociągu nawet o 2 lata.

Decyzja KE w sprawie South Stream kontrastuje z innymi jej postanowieniami dotyczącymi Gazpromu. Komisja zgodziła się na przejęcie przez Gazprom kontroli nad niemieckimi spółkami gazowymi Wingas i WIEH. Firmy działają na terenie Europy Środkowej – w Niemczech, Austrii i Czechach. Kupno WIEH pozwoli Gazpromowi na dystrybucję swojego surowca w Niemczech. Dzięki zgodzie Komisji na przejęcie Wingasu, gazociąg OPAL doprowadzający surowiec z Nord Streamu do tych krajów staje się własnością rosyjskiej firmy. Wcześniej Komisja Europejska zapowiedziała, że zgodzi się na czasowe wyłączenie tej rury spod reżimu zasady wolnego dostępu trzeciej strony (TPA) rezerwującym połowę mocy przesyłowej. Dzięki temu Gazprom będzie mógł jednocześnie zarządzać gazociągiem i transportować przy jego użyciu gaz z wykorzystaniem całej przepustowości. Komisja przekonuje, że zgoda nie zmieni one stanu faktycznego na rynkach w Niemczech, Austrii i Czechach. Rzeczywiście tak jest. Pisałem już, że obecnie przez OPAL płynie jedynie gaz z Rosji, a zasada TPA blokuje zwiększenie przesyłu, co pozwoliłoby zniwelować starty z tytułu niewykorzystywania prawie połowy przepustowości Nord Streamu przez Rosjan. Właśnie przez obłożenie OPAL-u TPA Gazprom nie może słać więcej surowca przez Północny Potok. Zgoda Komisji nie zaszkodzi północnemu rynkowi o dobrze rozwiniętej infrastrukturze i z dostępem do alternatywnych sprzedawców gazu. Dlatego Komisja może sobie pozwolić na taki ruch.

W sprawie South Streamu zachowuje jednak sztywne stanowisko. Jest tak z trzech powodów:

  • Po pierwsze, zamierza pozbawić Rosjan argumentu geopolitycznego używanego w relacjach z krajami tranzytowymi na czele z Ukrainą, jakim była groźba stworzenia alternatywnego szlaku dostaw gazu ziemnego do Europy Południowej. Realizacja świadczonych obecnie przez Ukrainę dostaw do południowych klientów Gazpromu przez South Stream pozbawiłoby Kijów zysków z tranzytu, które są ważnym elementem jego budżetu. Ukraińcy wielokrotnie skarżyli się do KE na wykorzystywanie tego argumentu przez Rosjan w rozmowach. W okresie destabilizacji spowodowanej niepodpisaniem umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, Komisja wprowadza element stabilizujący politykę energetyczną Ukrainy w przeddzień rozpoczęcia jej rozmów o zmianach w umowie gazowej z Rosją i podczas trwających już negocjacji na temat zmian w strukturze zarządzania ukraińskimi gazociągami. Ukraińcy proponują stworzenie trójstronnego konsorcjum z udziałem firmy z Europy, najpewniej niemieckiej. Rosjanie chcieliby tego uniknąć i zyskać większy wpływ na kluczową dla całego kontynentu infrastrukturę energetyczną.
  • Po drugie, Komisja Europejska zabezpiecza grunt pod realizację koncepcji Korytarza Południowego. South Stream był kartą przetargową Rosjan dezawuującą projekt Nabucco w jego pierwotnej wersji. Moskwa, w przeciwieństwie do nieskoordynowanej Europy, forsuje budowę Południowego Potoku bez względu na wątpliwości natury ekonomicznej wysuwane co do tego projektu. Europa, której zabrakło paliwa politycznego, by zrealizować nierentowne w krótkiej perspektywie Nabucco, najpierw zredukowała go do wersji Nabucco-West. To nie pomogło, ponieważ konsorcjum Szach Deniz zarządzające azerskimi złożami mającymi zapewnić surowiec dla rury wybrało bardziej opłacalny ekonomicznie projekt Gazociągu Transadriatyckiego (TAP). Jednak jego oddziaływanie geopolityczne będzie daleko mniejsze od Nabucco-West, ponieważ TAP doprowadzi gaz do zdywersyfikowanego rynku włoskiego, natomiast drugi projekt miał go słać do krajów Europy Środkowo-Wschodniej i zmniejszyć ich uzależnienie od importu surowca z Rosji. Blokowanie South Stream przez Komisję Europejską świadczy o tym, że nadal realizuje ona koncepcję Korytarza Południowego i usuwa przeszkody na drodze do jej realizacji, z których największą jest hipotetyczny South Stream.
  • Po trzecie, Komisja Europejska wysyła jasny sygnał, że ustanowione przez nią regulacje antymonopolowe zawarte w trzecim pakiecie energetycznym obowiązują na terenie całej Wspólnoty Energetycznej, do której należą także kraje spoza Unii Europejskiej na Bałkanach, Ukraina i Mołdawia. Komisja uderza w bilateralne porozumienia między tymi państwami a Rosją w ramach umów międzyrządowych zawarte bez koordynacji z Brukselą. W ten sposób egzekwuje swoją zwierzchność prawną w sektorach energetycznych krajów Wspólnoty i pokazuje, że pomimo ustępstw wobec Gazpromu na północy, prawa pakietu energetycznego nadal są w mocy. Potwierdza także, że inwestycje Rosjan nie będą eksterytorialne i będą podlegać prawu wspólnotowemu na czele z zasadą rozdziału właścicielskiego, uderzającą w politykę gazociągową Gazpromu.

Stanowisko Komisji Europejskiej zostało wydane w najlepszym możliwym momencie. Będzie miało znaczenie geopolityczne i utrudni działalność Gazpromu w Europie. Polacy, zwykle sceptyczni wobec Komisji, (często nie bez powodu) właśnie ze względu na politykę energetyczną Brukseli rozkładającą zbawienny parasol regulacji antymonopolowych nad naszym regionem powinni przychylniej spojrzeć na jej prace. Szczególnie zasłużonym urzędnikiem jest w tym kontekście komisarz ds. energetyki Gunther Oettinger, który pomimo tarć w samej Komisji forsuje nadal politykę solidarności europejskiej z pożytkiem dla wszystkich członków EWE. Wielkie brawa Panie Komisarzu!