Jakóbik: Nowy kryzys urodzi się z ropy, ale będzie szansą dla Polski i Zachodu

28 stycznia 2016, 12:30 Energetyka

KOMENTARZ

Giełda w Sao Paulo. Fot. Wikimedia Commons
Giełda w Sao Paulo. Fot. Wikimedia Commons

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Mechanizm zarażania znany z kryzysu ekonomicznego 2008 roku może zadziałać ponownie, tym razem zamiast w sektorze bankowym, w branży ropy naftowej. Problemy firm wydobywczych mogą uderzyć w rozwój gospodarczy państw rozwijających się. To z kolei zatrzyma silnik światowego rozwoju gospodarczego, na który liczył Zachód pogrążony w stagnacji. Jak to jednak zazwyczaj bywa, z kryzysu możemy wyjść silniejsi.

Jeszcze podczas studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim uczyłem się o mechanizmie przenoszenia kryzysu zadłużenia banków do sektora publicznego. Banki krajów pogardliwie nazwanych grupą PIGS – Portugalia, Włochy, Grecja, Hiszpania – udzielały pożyczek z brakiem perspektyw spłaty. Kiedy została zagrożona ich płynność, wsparły je banki centralne. Kiedy to nie pomogło, do akcji musiała wkroczyć Unia Europejska, która zgodziła się na pakiety ratunkowe. W ten sposób kryzys przetoczył się z sektora bankowego, do budżetów. Strefa euro do dzisiaj nie może się podnieść z tego załamania.

Czy w okolicach 2017 roku czeka nas powtórny kryzys? Kraje rozwijające już się na niego szykują. Ze względu na utrzymującą się nadpodaż ropy naftowej na rynku, spada jej cena. Obniżka sprawiła, że baryłka sięgnęła w styczniu wartości 30 dolarów, czyli dużo poniżej założeń budżetowych krajów naftowych na 2016 rok. Jeżeli przy założeniu i tak niskiej ceny 50 dolarów za baryłkę budżety państw jak Rosja udało się zaplanować, to dalszy spadek cen zmusza je do rewizji i bolesnych cięć. W opinii niektórych mogą one sięgnąć ponad 10 procent wydatków w przypadku kraju Władimira Putina. Dodatkowym efektem negatywnym dla tego państwa jest ryzyko zdławienia wydobycia ropy, co z kolei zagraża dochodom Kremla. Ze względu na niską rentowność, rosyjskie firmy wydobycie na istniejących odwiertach, ale nie podejmują nowych. – Nowe projekty, które mogłyby przynieść zysk za 10, 15 lat, zostały praktycznie zamrożone. – Z tego względu istnieje ryzyko szybkiego zczerpania eksploatowanych już złóż. Zużycie ich bez szans na zastąpienie wydobycia nowymi odwiertami to tykająca bomba – ocenia Michaił Krutuchin, analityk Moscow Carnegie Center. – Początek szybkiego spadku wydobycia może się zacząć na koniec 2016 roku lub na początku 2017 roku. Z prognoz firm naftowych wynika, że spadnie ono z 534 mln ton w 2015 roku do 297 mln w 2035 roku.

Ten proces pogłębiają sankcje USA i Unii Europejskiej odcinające spółki od finansowania oraz technologii. Problemem może być jednak także kryzys budżetowy. Według różnych szacunków Rosjanom wystarczy rezerw na finansowanie budżetu do 2017 roku.

Podobnie jest z Arabią Saudyjską. Receptą na wypełnianie luki dochodów z ropy naftowej jest zużywanie rezerw budżetowych.Ropa naftowa zapewnia około 70 procent dochodów Królestwa. Ma ono jednak jeszcze 630 mld dolarów rezerw finansowych, które wydają w tempie 5-6 mld miesięcznie – podaje New York Times. Wprowadziło także cięcia subsydiów dla obywateli, m.in. w postaci podwyżki dotowanych cen benzyny. Rozważana jest również prywatyzacja części aktywów, w tym perły w koronie, czyli Saudi Aramco.

Chociaż życie z oszczędności pozwala Saudyjczykom na dalszą walkę o rynek ropy z konkurencją z USA i Rosji, to zagraża stabilności gospodarczej kraju. W kuluarach Światowego Forum Ekonomicznego w Davos krążyła plotka o tym, że Rijad może uwolnić kurs riala w stosunku do dolara. Oto jak kryzys cen ropy zamienia się w kryzys budżetowy, a ten w kryzys gospodarczy. W BiznesAlert.pl pisaliśmy o ryzyku efektu domina na rynku walut krajów Zatoki Perskiej. Uelastycznienie kursu wprowadziły już Kazachstan i Azerbejdżan. Ten drugi kraj stanął przed widmem bankructwa.

Jeżeli w 2017 roku rozpoczną się kryzysy budżetowe krajów naftowych, w tym tych z Bliskiego Wschodu, możliwe są wojny, po które sięgają reżimy w ostateczności, gdy chcą skonsolidować społeczeństwo wokół przywódcy. Mogą wybrać izolację i poszukiwania nowego socjalistycznego modelu niezależnego od czynników zewnętrznych. Możliwe też jednak, że po raz kolejny, jak bywało w przeszłości, zwrócą się o pomoc do Zachodu. Wtedy okaże się gdzie leży zapomniany środek ciężkości światowej gospodarki.

Przedstawiciele Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego odwiedzą Azerbejdżan, by omówić warunki możliwej pożyczki na 4 mld dolarów. Ma ona wykluczyć ryzyko bankructwa tego kraju w wyniku spadku cen ropy naftowej.

Spadek cen ropy naftowej uderzył w wartość walut krajów naftowych. MFW i BŚ szacują, że z tego względu w Ameryce Południowej możliwa jest największa recesja od lat. Zwrócenie się o pomoc do MFW rozważa nawet komunistyczna Wenezuela.

Ponad 95 procent eksportu z Azerbejdżanu to sprzedaż ropy naftowej i gazu ziemnego. Spadek wartości tamtejszej waluty spowodował protesty społeczne przeciwko administracji prezydenta Ilhama Alijewa. Był to jeden z pierwszych krajów, które wprowadziły kontrolę eksportu zagranicznej waluty. Manat w stosunku do dolara stracił na wartości od grudnia, kiedy ogłoszono tę decyzję, 35 procent.

Delegacja instytucji finansowych zostanie w Baku do 4 lutego. Bank Światowy przewiduje, że w tym roku średnia cena baryłki wyniesie 37 dolarów, co będzie miało długofalowe konsekwencje. Ostrzegł, że spowolnienie gospodarcze w Chinach i innych gospodarkach potrzebujących ropy, może się pogłębić, co dodatkowo zwiększy presję na spadek cen.

Jeżeli podsumować perspektywy rozwoju gospodarczego na świecie, to nie można liczyć na rozwijające się kraje uzależnione od ropy, ani na Chiny, które są jej głównym kupcem. Motorem rozwoju gospodarczego będą te państwa, które zyskują na taniej ropie naftowej i inwestują w innowacje. Koniunktura może zatem wrócić do Europy i Stanów Zjednoczonych, pod warunkiem, że okres taniej ropy zostanie wykorzystany do wsparcia rozwoju przemysłu oraz nowych technologii.

W tym kontekście należy pozytywnie ocenić zabiegi Waszyngtonu, Brukseli i Warszawy o inwestycje w innowacyjną gospodarkę. Tania ropa daje impuls rozwojowi gospodarczemu Zachodu, który należy przekuć w przeobrażenie przemysłu w silnik wzrostu. Musi być innowacyjny, elastyczny i ekspansywny. Powinna go wspomagać integracja gospodarcza za pomocą traktatów, jak Transatlantyckie Partnerstwo Handlowo-Inwestycyjne. Wtedy pomoże wyjść z kryzysu państwom rozwijającym się, które wbrew wróżbom końca XX wieku, także trafiły na swoje bariery wzrostu i będą potrzebowały pomocy z Zachodu.