Lelonek: Rosja chce zniechęcić Europę Śr.-Wsch. do integracji z UE oraz NATO

11 lutego 2016, 11:45 Bezpieczeństwo

KOMENTARZ

Prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin. Fot.: Kremlin

dr Adam Lelonek

Ekspert Fundacji Pułaskiego, Zastępca redaktora naczelnego Portalu polukr.net

Współpraca państw Europy Środkowo-Wschodniej (EŚW) w XXI wieku zachodzi w tle stopniowej ewolucji ładu międzynarodowego. Główną rolę odgrywać będą tu trzy elementy: agresywna polityka zagraniczna Federacji Rosyjskiej, aktywność Unii Europejskiej w obszarach gospodarki i soft power oraz działania USA – zarówno te polityczne w porozumieniu z Brukselą, Londynem czy Berlinem, jak i w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego. Głównym czynnikiem destabilizującym i destrukcyjnym jest oczywiście pierwszy element.

Polityka Kremla na obszarze poradzieckim zakłóciła dynamikę stosunków międzynarodowych zarówno w regionie EŚW, jak i szerzej – na poziomie Europy, a nawet Eurazji, a tym samym w skali globalnej. Prowadzi ona do rekonfiguracji doraźnych sojuszy politycznych, co nie pozostaje bez wpływu na gospodarki państw europejskich i poradzieckich gospodarek wschodzących. Po aneksji Krymu i wsparciu operacji wojskowej na Donbasie, zakończył się okres, w którym Rosja była partnerem Zachodu – dziś jest ona głównym wyzwaniem dla Europy, a zaraz po Chińskiej Republice Ludowej – dla Stanów Zjednoczonych.

Każda z republik postsowieckich ma obecnie tylko dwie realne opcje – wybór pomiędzy Wschodem (tj. modelem rosyjskim) a Zachodem (uosabianym przez UE). Dla Moskwy zakłócenie procesów zbliżenia ze strukturami unijnymi stało się strategicznym priorytetem. Jest on realizowany także poprzez alternatywną dla UE koncepcji Unii Euroazjatyckiej, której jednym z podstawowych celów jest redukcja bilateralnego dialogu pomiędzy jej państwami członkowskimi (sąsiadami UE) na korzyść Rosji.

Rewizjonizm Władimira Putina cechuje nie tylko determinacja, powodująca znaczące koszty gospodarcze dla własnego państwa, ale i elastyczność oraz pragmatyczność. Sztandarowym przykładem będzie tu projekt Nord Stream 2, który stał się najskuteczniejszym narzędziem wzmocnienia podziałów pomiędzy państwami europejskimi. Na ten moment zresztą to Rosję uznać można za największego beneficjenta transformacji, która zaszła w Europie w ciągu ostatnich 25 lat – na terytorium nowych państw członkowskich NATO wciąż nie stacjonują wojska Sojuszu. Mimo rosnącego zagrożenia, dalej nie ma skutecznej koncepcji odstraszania przed potencjalnym atakiem FR, czy to hybrydowym czy konwencjonalnym, na najbardziej zagrożone państwa bałtyckie.

Jak twierdzą eksperci, głównymi sferami współpracy w regionie EŚW są gospodarka i bezpieczeństwo. Zdaniem Dariusza Materniaka główne priorytety to: 1) bezpieczeństwo, 2) energetyka, 3) handel (w przypadku państw poradzieckich chodzić będzie o reorientację eksportu na UE wobec konieczności zastąpienia rosyjskiego rynku zbytu). Z kolei Dmytro Borysow przedstawia następującą gradację: 1) energetyka (dywersyfikacja źródeł gazu i ropy), 2) handel, 3) transport (głównie kolejowy), 4) bezpieczeństwo narodowe (zagrożenie że strony Rosji).

Państwa regionu będące w strukturach UE i NATO mają zasadnicze te same cele, chociaż percepcja zagrożenia ze strony FR jest u nich zmienna i zależna od elit politycznych, biznesowych oraz naukowych. Na tych trzech ostatnich płaszczyznach ma też miejsce najbardziej zaawansowana aktywność rosyjska z obszaru wojny informacyjnej (wpływanie i zakłócanie procesów decyzyjnych przeciwnika). Prawdziwym wyzwaniem jest pogłębianie i zacieśnianie współpracy z niezrzeszonymi państwami sąsiadującymi byłego Związku Radzieckiego. Główny problem z tym związany leży na płaszczyźnie formalnej, instytucjonalnej integracji. W kontekście ofensywnych działań FR w obszarze informacyjnym, wykorzystywaniu szerokiego instrumentarium gospodarczego oraz dzięki działaniom niejawnym, procesy te udaje się skutecznie hamować i zakłócać.

Aktywność rosyjska skierowana jest nie tylko na rozbijanie wewnętrznej spójności państw członkowskich UE. Zakłócanie procesu reform, destabilizacja wewnętrzna, ataki gospodarcze, szantaże energetyczne, operacje informacyjne i finansowanie różnych sił politycznych czy grup interesów w krajach Wspólnoty Niepodległych Państw, zainteresowanych zbliżeniem z Zachodem, deformuje procesy integracyjne. Dzięki powyższym działaniom udaje się osiągnąć realne, wymierne efekty, które przekładają się na te ideologiczno-propagandowe, tj. sfera deklaratywna coraz bardziej odkleja się od rzeczywistości. Na Ukrainie już dwa lata nie udaje się przeprowadzić kluczowych reform gospodarczych, korupcja wcale się nie zmniejszyła, a społeczeństwo coraz mniej ufa obecnej władzy, jednak na poziomie deklaracji wszystko jest bez zarzutu. Ten dysonans jest precyzyjnie i niezwykle skutecznie rozgrywany przez rosyjską machinę propagandową, przy jednoczesnym podsycaniu intensywności konfliktu na Donbasie, co stawia ukraiński rząd w tym trudniejszej sytuacji.

Polityka Rosji, choć o aspiracjach globalnych, jest wciąż pochodną realiów, czyli oscyluje wokół jej statusu mocarstwa regionalnego, choć z pewnością już nie na poziomie gospodarczym. W przeciwieństwie do innych potęg wschodzących (z wyjątkiem ChRL), jest ona autonomiczna, co pozwala prowadzić politykę na wielu płaszczyznach, lecz priorytetem dla W. Putina pozostają: UE oraz państwa europejskiej indywidualnie. Wydarzenia z Gruzji z 2008 r. oraz te na Ukrainie z dwóch poprzednich lat potwierdziły, iż FR nie tylko nie utożsamia się z wartościami zachodnimi, ale dąży do fizycznego podważenia zachodniego porządku w skali globalnej. Gospodarka, rozwój i współpraca ustępują dla rosyjskich elit miejsca militaryzacji, ideologizacji oraz rywalizacji. Pierwsza od II wojny światowej próba rewizji granic w Europie wymusza daleko idącą rekalibrację optyki Zachodu wobec Rosji na bardziej realistyczną, niż teoretyczną (jak było wcześniej), a na strukturach europejskich powinna doprowadzić do głębokiej modyfikacji relacji polityczno-gospodarczych, co blokują jednak Niemcy.

Kwestionowanie europejskiego systemu wartości to jednak nie wszystko. Rosja podważa atrakcyjność modelu integracyjnego Europy, co w połączeniu z zabiegami w obszarach propagandy i informacji, ma zahamować transformację polityczno-gospodarczą na Wschodzie, ograniczyć potencjał UE, a w dalszej kolejności trwale wstrzymać procesy reform w republikach poradzieckich, aby ostatecznie utrwalić status quo na korzyść FR. Oznaczałoby to przekreślenie dotychczasowego dorobku Unii na wektorze wschodnim i osłabiłoby ostatecznie UE w skali globalnej, wzmacniając wspierane przez Kreml tendencje odśrodkowe w Europie.

Dla państw EŚW kapitalne znaczenie będzie więc mieć zwiększenie kooperacji pomiędzy państwami członkowskimi UE, ale i NATO. Z tym drugim wiąże się konieczność zwiększenia aktywności i obecności USA w Europie. Ogromna rola jest tutaj dla Berlina, którego pozycja bezprecedensowo wzrosła, a którego elity gospodarcze skupiają się bardziej na własnych krótkoterminowych zyskach, niż interesach europejskich w długim okresie. To od relacji na linii Waszyngton-Berlin zależeć będzie poziom współpracy w regionie EŚW, zwłaszcza na odcinku ukraińskim. W dalszej kolejności będzie to wypadkowa decyzji europejskich centrów decyzyjnych (Londyn, Paryż, Rzym, Madryt) i interakcji między nimi na poziomie instytucjonalnym (UE) oraz międzyrządowym. Warto odnotować, iż oddolne zacieśnianie bilateralnej ale i wielostronnej współpracy pomiędzy państwami Europy Środkowo-Wschodniej mogłoby znacząco wpłynąć na dynamikę procesów decyzyjnych nie tylko w regionie, ale mogłoby mieć konsekwencje na całym obszarze euroazjatyckim. Stąd tak duże wysiłki Moskwy, aby maksymalnie blokować i utrudniać współpracę regionalną mniejszych graczy i ich antagonizowanie.

Trwała destabilizacja Ukrainy jest kluczowa dla realizacji rosyjskich koncepcji geopolitycznych, ale i dla przyszłości reżimu Putina. Sam konflikt potwierdził zresztą, że Europa nie jest w stanie poradzić sobie z wyzwaniami militarnymi, a wydłużone procesy decyzyjne w tak zbiurokratyzowanej strukturze, jak Unia Europejska, działają na korzyść przeciwnika. Konieczna wydaje się głęboka reforma mechanizmów decyzyjnych UE, ale i zdynamizowanie transformacji NATO, które jednak skuteczniej radzi sobie z kryzysem rosyjskim, niż Unia. Przy czym owa transformacja Sojuszu, wiąże się z redefinicją roli Europy (w tym odrębnie – Europy Środkowo-Wschodniej) w doktrynie bezpieczeństwa USA.

Agresywne działania rosyjskie w obszarze wojny psychologicznej czy działań hybrydowych, to nie tylko niebezpieczny precedens. To także legitymizacja własnej potęgi poprzez wykorzystanie siły, wzmocnienie własnego przekazu propagandowego, cementowanie własnego zaplecza politycznego oraz społecznego, a w dalszej kolejności – atak na zachodni model integracyjny i społeczno-polityczny oraz UE i USA na poziomie politycznym i gospodarczym. Wojnom nowej generacji (Gruzja, Ukraina) towarzyszy rywalizacja nowej generacji w obszarze IT i cyberbezpieczeństwa. Co więcej, Zachód boleśnie przekonuje się, iż dotychczasowy ład nie był „dziejową konicznością” i głównym priorytetem dla wszystkich jego uczestników, ale i narzędziem lub po prostu „złem koniecznym”. Za ponad dwie dekady pokoju, teraz przychodzi zapłacić cenę, na co nie są gotowe elity polityczne głównych mocarstw, skupiając się na własnych, partykularnych interesach. Przy tym różnica między podejściem Europy i Ameryki do Rosji polega na tym, że ta pierwsza bardziej nastawiona jest na współpracę i nie dysponuje swoim hard power. Amerykanie mają bardziej rozbudowane instrumentarium polityki zagranicznej, a kwestie ekonomiczne na odcinku rosyjskim nie są priorytetem. Wpisując w ten kontekst EŚW, widać wyraźnie, iż jest dla niej ogromny potencjał, lecz to, czy będzie ona go w stanie wykorzystać zależy głównie od aktorów zewnętrznych, choć postępująca integracja polityczna mogłaby to znacząco zmodyfikować. Realistycznie jednak jest to bardzo mało prawdopodobne, tym bardziej, że i Moskwa i Berlin mają w tej kwestii takie same cele.

Nic obecnie nie wskazuje na to, iż współpraca w EŚW mogłaby zostać oparta na innych filarach niż Unia Europejska i Sojusz Północnoatlantycki. Jednak pamiętać należy, iż atrakcyjność UE nie jest funkcją constans – ani dla członków, ani dla państw do niej aspirujących. W tym drugim przypadku, zauważalne są niebezpieczne tendencje odśrodkowe, oczywiście w większości nie tyle naturalne, ile inspirowane zewnętrznie. Walki pomiędzy grupami interesów prowadzą do radykalizacji i populizmu, który może zmaterializować się w pierwszej kolejności w sferze gospodarczej w momencie ponoszenia kosztów zbliżenia z Europą, czego społeczeństwa poradzieckie mogą w większości nie chcieć akceptować. W połączeniu z brakiem silnego, wiarygodnego i zdecydowanego do ponoszenia kosztów politycznych przywództwa, koncepcja zbliżenia regionalnego czy zaawansowania integracji, może stanąć w obliczu wielkich wyzwań.