Mielczarski: Ostudźmy emocje wokół sektora gazowego

17 września 2014, 11:26 Energetyka

– Emocje jakie wiążą się z dostawami gazu i sytuacją na Ukrainie zaczynają przybierać formę histerii, bo tylko tak można nazwać to co działo się ostatnio wokół PGNiG i dostaw gazu z Rosji – przekonuje prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej.

W każdej umowie dostawy gazu określone są dzienne wielkości minimalne i maksymalne, a rozliczenia następuje po ustalonym okresie np. miesiąca. Firma kupująca gaz przekazuje dostawcy wielkości nominacji na dany dzień, a dostawca realizuje to w miarę możliwości. W tym przypadku PGNiG zwiększył nominacje, ale dostawca trzymał się w dostawach w wyznaczonych granicach. „Braki” w dostawach ze strony Gazpromu miały całkowicie sztuczny charakter i posłużyły w sformułowanych komunikatach na sugerowanie, że Rosjanie nie wywiązują się z umowy, co nie jest prawdą – uważa naukowiec.

– Efektem zeszłotygodniowej histerii był wzrost cen gazu na rynku spot w Europie, na czym po części
stracił też PGNiG. Brak odpowiedniej komunikacji z dostawcą gazu i oskarżanie tego dostawcy, chociażby w sposób pośredni, o niewywiązywanie się z umowy nie rokuje dobrze na przyszłość. Pomimo gazoportu w Świnoujściu, możliwości rewersu i tak bez kontraktu jamalskiego po 2022 roku trudno będzie zamknąć bilans zapotrzebowania na gaz. Oskarżanie partnera handlowego o niewywiązywanie się z umów z pewnością nie ułatwi przyszłych negocjacji. Można mieć bardzo różne interesy i nawet podejmować różne działania, ale nie należy przekraczać pewnych granic,
nawet w propagandzie – przekonuje rozmówca BiznesAlert.pl.

– Trzeba również brać pod uwagę, że w październiku 2014 rozpoczyna się dyskusja nad nową polityką energetyczną Unii Europejskiej. Jeżeli zostanie wprowadzana redukcja emisji CO2 o 30% w roku 2030 w stosunku na przykład do roku 2013, to jak pokazują prowadzone symulacje Polska
będzie w stanie wywiązać się z tego zadania, o ile dostawy gazu dla elektroenergetyki osiągną ponad 20 mld m3 rocznie. Warto byłoby już dziś zastanowić się, w jaki sposób wypełnimy wymagania polityki klimatycznej Unii Europejskiej, bo na specjalne traktowanie Polski przez UE, nawet przy naszym przewodniczącym Rady Europy raczej bym nie liczył – kończy Mielczarski.