Stępiński: Niemcy proponują układ w sprawie Nord Stream 2

4 grudnia 2018, 07:31 Energetyka

Europarlamentarzyści chcą rewizji unijnej polityki wobec Rosji i ograniczenia jej do niezbędnego minimum. Opowiadają się również za powstrzymaniem budowy kontrowersyjnego gazociągu Nord Stream 2. Tymczasem rządząca nad Odrą CDU przekonuje, że to błąd proponując uregulowanie dostaw przez gazociąg co ma przyczynić się do złagodzenia sytuacji wokół projektu – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl

Nord Stream AG

Niezbędne minimum

W miniony weekend Parlament Europejski opublikował projekt raportu opracowanego przez europarlamentarzystów pod przewodnictwem łotewskiej polityk Sandry Kalniete. Autorzy dokumentu domagają się rozwiązania umowy o partnerstwie i współpracy, która została zawarta między Unią Europejską a Rosją w 1997 roku. Według nich konieczne jest ponowne przeanalizowanie warunków, na których opierają się relacje między Unią Europejską a Rosją. Zdaniem europarlamentarzystów współpraca między stronami powinna odbywać się wyłącznie w „niezbędnym zakresie, będącym przedmiotem zainteresowania obydwu stron”. Podkreślono również, że powinny być respektowane gwarancje bezpieczeństwa dla Unii Europejskiej i sąsiadujących z nią państw.

Posłowie do Parlamentu Europejskiego opowiadają się również za przyjęciem na poziomie unijnym dokumentu podobnego do Aktu Magnickiego. Chodzi o dokument, który w 2012 roku został przyjęty przez Stany Zjednoczone i przewiduje sankcje wobec osób odpowiedzialnych za łamanie praw człowieka i zasad praworządności w Rosji.

Autorzy raportu zwrócili również uwagę na gospodarczy wymiar stosunków unijno-rosyjskich. Ich zdaniem w najbliższej przyszłości Rosja pozostanie kluczowym partnerem gospodarczym Unii Europejskiej. Jednocześnie wezwali do wstrzymania budowy gazociągu Nord Stream 2. Ich zdaniem projekt ten zwiększa zależność Unii Europejskiej od dostaw rosyjskiego gazu, stanowi zagrożenie dla rynku wewnętrznego, a także jest sprzeczny z unijną polityką energetyczną.

Gazprom buduje Nord Stream 2

Mimo, że w przeszłości europosłowie, w tym również z Polski, wzywali do porzucenia budowy Nord Stream 2, realizacja projektu postępuje, a Rosjanie chwalą się ułożeniem ponad 300 km kontrowersyjnej magistrali. Skutecznie torpedują próby rewizji dyrektywy gazowej, której przepisy miały jednoznacznie wskazać, że wszystkie rurociągi, zarówno lądowe, jak i podwodne, które przebiegają przez terytorium Unii Europejskiej, muszą podlegać unijnym przepisom. Wówczas Gazprom musiałby działać w oparciu o standardy europejskie, co wpłynęłoby na opóźnienie budowy, tego zaś Rosjanie chcą uniknąć. Wykorzystują w tym celu bliskie relacje m.in. z Austrią, która do końca roku stoi na czele Unii Europejskiej i skutecznie blokuje prace nad rewizją dyrektywy gazowej, otwarcie opowiadając się za realizacją Nord Stream 2.

Niemcy proponują układ

W minionym tygodniu premier Danii Lars Rasmussen wzywał, aby temat rosyjskiego gazociągu był przedmiotem rozmów na poziomie europejskim. Z kolei Manfred Weber, lider Europejskiej Partii Ludowej i kandydat na przewodniczącego Komisji Europejskiej, wezwał państwa Unii do przemyślenia inwestycji w budowę gazociągu Nord Stream 2, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach w Cieśninie Kerczeńskiej. Przypomnijmy, że zaledwie tydzień temu rosyjskie okręty zaatakowały w Cieśninie Kerczeńskiej należący do ukraińskiej Marynarki Wojennej holownik, co doprowadziło do wzrostu napięcia w regionie i wprowadzenia stanu wojennego na terytorium Ukrainy.

W odpowiedzi niemiecki minister gospodarki i energii Peter Altmaier stwierdził, że nie należy łączyć tych dwóch spraw ze sobą. Z kolei zdaniem szefa niemieckiej dyplomacji Heiko Maasa Nord Stream 2 to projekt ekonomiczny. Odpowiadając na raport grupy europarlamentarzystów stwierdził, że na porzuceniu projektu nie skorzystają ani niemieckie, ani europejskie spółki. Ponadto w rozmowie z telewizją ARD przymierzana do fotela kanclerza Niemiec po zakończeniu kadencji Angeli Merkel sekretarz generalna CDU Annegret Kramp-Karrenbauer stwierdziła, że apele o porzucenie Nord Stream 2 i rezygnacja z politycznego wsparcia dla projektu są ,,zbyt radykalnym krokami”. Słowa te padają mimo, że część niemieckich polityków nie podziela stanowiska Berlina w sprawie kontrowersyjnego gazociągu wzywając do porzucenia projektu 

Co ciekawe Karmp-Karrenbauer znalazła sposób na złagodzenie obaw przeciwników projektu, również w państwach Europy Środkowo-Wschodniej i zaproponowała aby zastanowić się nad tym ile gazu mogłoby być przesyłane Nord Stream 2. To jej zdaniem miałoby się przyczynić do złagodzenia sytuacji wokół projektu. Z kolei według szefa niemieckiej dyplomacji z koalicyjnego SPD Heiko Maasa wycofanie się Niemiec z budowy gazociągu Nord Stream 2 nie zatrzyma projektu, a jedynie zmniejszy możliwości lobbowania przez Berlin na rzecz tego, by część dostaw gazu przechodziła przez Ukrainę. Co prawda niemiecki rząd powtarza, że warunkiem budowy Nord Stream 2 jest utrzymanie tranzytu przez terytorium naszego wschodniego sąsiada, jednak Gazprom mówi wprost o znacznym ograniczeniu roli Kijowa, jako państwa tranzytowego rosyjskiego gazu do Europy. Wówczas Ukraina straciłaby narzędzie, którym mogła oddziaływać na Moskwę, a to z kolei mogłoby ułatwić Moskwie rozszerzenie działań zbrojnych na wschodzie kraju. Media nad Dnieprem oraz tamtejsze władze mówią wprost: budowa Nord Stream 2 grozi agresją na Ukrainę.

Czy Rosji można ufać?

Jak pisał kiedyś rosyjski poeta Fiodor Tiutczew „Rosji rozumem się nie ogarnie […] W Rosję można tylko wierzyć”. Jednak czy można wierzyć państwu, które prowadzi działania wojenne na Ukrainie i realizuje agresywną politykę względem Kijowa, próbując destabilizować sytuację polityczną nad Dnieprem? Czy można wierzyć państwu, które od ponad czterech lat okupuje należący do Ukrainy Krym? Przypomnę tylko, że 4 marca 2014 roku prezydent Władimir Putin, zapytany o to, czy Rosja rozważa aneksję Półwyspu, odpowiedział stanowcze nie. Niecałe trzy tygodnie później, w obecności mediów podpisał dokument, na mocy którego Moskwa anektowała Krym. To pokazało, ile warte są rosyjskie zapewnienia. Nie tylko w sferze dostaw surowców energetycznych.

Wobec tego Europa powinna podjąć działania, które zmniejszą jej zależność od nieprzewidywalnej polityki Kremla. W tym kontekście nie należy zapominać także o prowokacyjnych działaniach Rosji względem NATO. Moskwa za każdym razem i na różnych poziomach będzie artykułowała swoje ambicje mocarstwowe. Zarówno pod względem militarnym, jak i energetycznym. Siłą Moskwy jest słabość i brak jedności stron, z którymi siada do stołu rozmów, dlatego tak istotne jest, aby w tak ważnych obszarach, jak Ukraina czy bezpieczeństwo energetyczne, Unia Europejska mówiła jednym, silnym głosem. Wydaje się to jedyną, racjonalną odpowiedzią na zagrożenie ze strony rosyjskiej. Będzie to jednak trudne do osiągnięcia, zwłaszcza w sytuacji, gdy państwa Unii Europejskiej budują swoje relacje z Moskwą na poziomie bilateralnym.

Mimo agresywnej polityki Rosji Unia Europejska chce rozmawiać  z Moskwą. Europarlamentarzyści podkreślają, że Bruksela jest otwarta na wzmocnienie partnerstwa i dialogu z Kremlem i dąży do powrotu do konstruktywnych relacji. Będzie to jednak możliwe wyłączenie w sytuacji, gdy Rosja będzie przestrzegała swoich zobowiązań, wynikających z prawa międzynarodowego. Dokument ma trafić do Komisji Spraw Zagranicznych. Czy dojdzie do rewizji w relacjach z Moskwą? Odpowiedź prawdopodobnie poznamy w marcu 2019 roku, kiedy zaplanowano głosowanie w Parlamencie Europejskim. Tymczasem Rosjanie dalej budują Nord Stream 2, które służy do tworzenia wewnątrzunijnych podziałów.

Dlatego ważne jest posiadanie alternatyw, które pozwolą na większą odporność na gazową broń Kremla. Jedną z nich jest gazociąg Baltic Pipe, będący rzeczywistą dywersyfikacją źródeł dostaw nie tylko do Polski, ale także do państw w Europie Środkowo-Wschodniej, zmniejszający tym samym zależność od Gazpromu.  Na co uwagę również zwrócił uwagę Kommiersat. Komentując podpisaną w ubiegłym tygodniu ostateczną decyzję inwestycyjną w sprawie budowy Baltic Pipe stwierdził, że nasz kraj ,,zrobił najbardziej realny w swej historii krok w kierunku zmniejszenia zależności od gazu rosyjskiego”. Choć w niektórych rosyjskie media porównują Baltic Pipe do ,,polsko-norweskiego Nord Stream 2″. Atakując polski projekt portal Pravda.ru zapomniał, że jest to przede wszystkim polsko-duńska inwestycja.