Australijski rząd nie planuje budowy elektrowni węglowych mimo lobbingu ze strony członków Narodowej Partii Australii, aby zwiększyć wykorzystanie węgla w energetyce – powiedział minister energetyki Josh Frydenberg. Tymczasem Polska utrzymuje kurs węglowy w polityce energetycznej.
W rozmowie z telewizją ABC Frydenberg stwierdził, że jeżeli rynek poprze nowe elektrownie węglowe, wówczas rząd zrobi to samo.
Minister odniósł się do wcześniejszej deklaracji przedstawiciela Liberalnej Partii Australii oraz doradcy ministra przemysłu, innowacji i nauki Craiga Laundy’ego, który stwierdził, że rząd premiera Malcolma Turnbulla nie jest zainteresowany budową nowych elektrowni, ale przyjrzałby się modernizacji istniejących już instalacji.
Zdaniem Frydenberga rząd dąży do neutralnego technologicznie podejścia do polityki energetycznej.
– Na stole nie mamy planów budowy nowych elektrowni węglowych, ponieważ już dzisiaj 60 procent generowanej energii pochodzi z tego źródła – powiedział minister energetyki, dodając, że rząd poprze budowę nowych instalacji, jeżeli będzie poparcie rynku.
Stwierdził również, że zwrócił się do australijskiego operatora rynku energii z prośbą o opinię dla rządu w sprawie warunków niedyspozycyjnej energii w krajowym systemie energetycznym po wyłączeniu dwóch wiekowych elektrowni węglowych Liddell i Vales Point po 2020 roku.
Minerals Council of Australia (MCA) lobbuje za tym, aby rząd kontynuował system aukcji odwróconych, żeby w ten sposób poradzić sobie z kwestią mocy niedyspozycyjnej. Zdaniem MCA dzięki temu określono by poziom redukcji emisji, który umożliwiłby tak zwanym „czystym” elektrowniom węglowym na konkurowanie z gazem oraz odnawialnymi źródłami energii w dostawach zapewniających podstawowe zasilanie.
Według Frydenberga jest to jeden ze sposób zapewnienia odpowiedniej mocy w systemie.
– Jeżeli będzie to węgiel, gaz lub OZE wraz z magazynowaniem czy ich kombinacje, to będziemy przygotowani na udzielenie im wsparcia – przekonywał minister.
Polska węglem stoi
W tym kontekście należy zauważyć, że wbrew ogólnoświatowym trendom Polska chce opierać swoją energetykę na węglu, choć chce zmniejszyć jego wykorzystanie. Potwierdził to na początku tygodnia wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski, który zapowiedział, że do 2030 roku węgiel kamienny i brunatny mają odpowiadać za 60 procent energii wytwarzanej w Polsce. Obecnie stanowią 85 procent miksu energetycznego.
Nie zmienia to w faktu, że nad Wisłą powstają koleje elektrownie węglowe m.in. w Kozienicach, Jaworznie czy Ostrołęce, które nie spełniają rygorystycznych limitów emisyjnych przewidywanych w unijnym pakiecie zimowym. Jednocześnie czołowi inwestor oraz firm ubezpieczeniowych zap0wiadają rozważenie bądź już wycofały swoje wsparcie dla sektora węglowego może budzić wątpliwości co do pozyskania środków dla realizacji projektów w Polsce i ich rentowności w przyszłości. Tym bardziej, że się pojawiają plany budowy nowych kopalni węgla kamiennego w Polsce m.in. na Lubelszczyźnie.
The Guardian/Piotr Stępiński