Istotny wzrost liczby samochodów elektrycznych na brytyjskich drogach może spowodować, że do 2030 roku szczytowe zapotrzebowanie na energię przekroczy moc elektrowni jądrowej Hinkley Point C – informuje brytyjski operator National Grid.
Do 2030 roku liczba elektrycznych samochodów osobowych oraz dostawczych ma osiągnąć 9 mln. Obecnie jest ich 90 tys. Ładowanie zbyt wielu baterii samochodowych miałoby wpływ na odwrócenie obserwowanej w ostatnich latach tendencji spadkowej w obszarze zapotrzebowania na energię. Ma to związek z działaniami podjętymi na rzecz zwiększenia efektywności energetycznej.
Jeżeli samochody elektryczne nie będą ładowane w sposób inteligentny, tak aby uniknąć szczytów i spadków w zapotrzebowaniu na moc, na przykład w godzinach między piątą a szóstą po południu, gdy ludzie wracają do domów, to wtedy szczyt zapotrzebowania na energię może być wyższy o 8 GW.
Przeniesienie pory ładowania na okres, gdy zużycie energii jest niższe, mogłoby zmniejszyć dodatkowy szczyt zapotrzebowania do 3,5 GW. To mniej niż w poprzednim scenariuszu, ale nadal jest to wielkość zbliżona do mocy Hinkley Point C (3,2 GW).
W tym kontekście warto również odnotować, że zgodnie z zapowiedziami Volvo od 2019 roku wszystkie samochody tej marki będą albo elektryczne, albo hybrydowe. Natomiast Francja zamierza od 2040 roku zakazać sprzedaży samochodów benzynowych i na olej napędowy.
– Nadchodzą samochody elektryczne. Pytanie jak szybko to nastąpi – powiedziała szefowa strategii National Grid Roisin Quinn.
Zdaniem brytyjskiego operatora zainstalowane w samochodach baterie mogą również świadczyć usługi i oddawać energię do sieci w sytuacji, gdy zarządzanie nią staje się utrudnione ze względu na zmieniający się wolumen energii pozyskiwany z OZE. Quinn zaznaczyła przy tym, że „wciąż trwa debata nad tym, czy to rozwiązanie będzie komercyjne”. Stwierdziła również, że duży udział OZE w miksie energetycznym „stał się rzeczywistością”.
The Guardian/Piotr Stępiński