Bułgaria czeka na zielone światło od Komisji Europejskiej w sprawie rozpoczęcia rozmów o możliwości podłączenia się do Turkish Stream. Aby rosyjski gaz trafił do Bułgarii, potrzebna jest budowa drugiej nitki gazociągu, której powstanie strona rosyjska uzależnia od unijnych gwarancji, a tych Bruksela dotychczas nie udzieliła.
– Czekam na list z Komisji Europejskiej dotyczący tego, czy Bruksela pozwoli mi, lub też nie, rozpocząć rozmowy na temat bezpośredniego połączenia od gazociągu Turkish Stream do Bułgarii – powiedział bułgarski premier Bojko Borysow.
Wyraził jednocześnie wdzięczność Komisji za jej zrozumienie tego, że Bułgaria musi utrzymać strategiczną rolę państwa tranzytowego dla przesyłu gazu, przestrzegając przy tym wszystkich unijnych przepisów, które będą odnosiły się do proponowanego hubu gazowego na Bałkanach.
Dodał przy tym, iż konsekwentnie realizuje swoją politykę, gdyż w przeciwnym wypadku Bułgaria zostanie sprowadzona wyłącznie do roli klienta. Stwierdził również, że chce, aby ministerstwo energii podpisało mapę drogową dla dostaw 18,7 mld m3 gazu z Turkish Stream.
W ubiegłym tygodniu rosyjskie media informowały, że 11 lipca miało dojść do podpisania umowy z Serbią na dostawy gazu przez Turkish Stream. Wbrew tym doniesieniom dokument do tej pory nie został podpisany.
-Powiedziałem w Brukseli, że podpiszę kartę drogową, by 15,7 mld metrów sześciennych gazu wpływało przez Turecki Potok do Bułgarii. Spodziewam się odpowiedzi. Jest to ważne, gdyż cały region (bałkański – PAP) w rzeczywistości stał się zbyt uzależniony od Turcji. Mając na uwadze obecny stan stosunków między UE a Turcją, powinniśmy zastanowić się, co będzie lepsze – mówił.
Po rezygnacji z South Stream Bułgaria straciła szansę na dostawy rosyjskiego paliwa szlakiem południowym. Obecnie surowiec jest dostarczany przez Gazociąg Transbałkański, ale po zapowiedziach Gazpromu o zmniejszeniu tranzytu gazu przez Ukrainę Bułgarzy mogą mieć problemy z jego dostawami. Perspektywę stanowi dla nich budowa drugiej nitki Turkish Stream, chociaż nadal będzie to surowiec rosyjski. Realną możliwość dywersyfikacji dostaw niesie Bułgarii realizacja projektu Południowego Korytarza Gazowego oraz budowa odpowiedniej infrastruktury w ramach Wertykalnego Korytarza Gazowego (połączenia międzysystemowe z Rumunią, Grecją oraz Turcją – przyp. red.), co umożliwiłoby pozyskanie surowca z regionu Morza Kaspijskiego.
Warto jednak zaznaczyć, że aby rosyjski surowiec trafił do Bułgarii z południa, potrzebna jest budowa wspomnianej drugiej nitki Turkish Stream. Z kolei jej powstanie Moskwa uzależnia od udzielenia przez Unię Europejską gwarancji, że nie podzieli ona losów gazociągu South Stream. Obecnie trwa budowa pierwszej nitki. Nie wiadomo, kiedy miałaby się rozpocząć budowa drugiej, choć rosyjskie media donosiły o jej rozpoczęciu. Informacjom tym zaprzeczył jednak Gazprom. Pod koniec czerwca prezes koncernu Aleksiej Miller stwierdził, że budowa dwóch nitek Turkish Stream ma zakończyć się w 2019 roku. Według jego zapewnień pierwsza ma być gotowa do końca marca 2018 roku.
Bułgaria zrezygnowała z udziału w projekcie South Stream , gdyż nie był on zgodny z unijnymi wymogami. Rosja obarczyła Bułgarię winą za fiasko projektu i przystąpiła do realizacji Tureckiego Potoku z Ankarą.
Już w chwili podpisania porozumienia z Turcją w końcu 2014 roku było jasne, że Bułgaria straci zyski z tranzytu mimo ważnej do 2030 roku umowy z Gazpromem.
Według danych przedsiębiorstwa tranzytowego Bułgartransgaz w 2015 roku tranzyt do Turcji wyniósł 11,9 mld metrów sześciennych gazu, do Grecji – 2 mld, do Macedonii – 130 mln. Zyski Bułgartransgazu wyniosły 360 mln lewów (180 mln euro), z tego 206 mln lewów (103 mln euro) z tranzytu.
Po wejściu do eksploatacji Tureckiego Potoku wstrzymany zostanie również tranzyt gazu z Bułgarii do Grecji, która podpisała porozumienie o przyłączenie się do Tureckiego Potoku.
Jednocześnie niezależnie od podjętych jeszcze w 2009 roku, po rosyjsko-ukraińskim kryzysie gazowym, decyzji o połączeniu bułgarskiej sieci gazociągowej z sieciami sąsiednich państw i otrzymaniu unijnego finansowania, gotowy jest wyłącznie interkonektor z Rumunią, lecz działa on wyłącznie w jedną stronę – z Bułgarii do Rumunii. Z Grecją podpisano porozumienie, lecz początek budowy jest wciąż odkładany, a z Turcji rura idzie tylko w jedną stronę bez możliwości rewersu.
Według niektórych bułgarskich mediów rozmowy z Rosją są już w toku.
Novinite/Piotr Stępiński/Polska Agencja Prasowa