Wygląda na to, że Niemcy przestraszyli się widma sankcji USA wobec kontrowersyjnego projektu Nord Stream 2. Zawieszają realizację infrastruktury, która miałaby rozprowadzać gaz pochodzący z tego gazociągu – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Jak donosi BiznesAlert.pl, niemiecka agencja odpowiedzialna za gazową sieć przesyłową Bundesnetzagentur (BntezA) zapowiedziała zmiany w planach rozwoju infrastruktury do 2026 roku. Według urzędników budowę połączeń potrzebnych do przesyłu surowca przez Nord Stream 2 należy odłożyć do czasu uzyskania wymaganych pozwoleń na realizację tej inwestycji.
Niemcy zmieniają plany w sprawie Nord Stream 2. „Najpierw pozwolenia na budowę”
Chodzi o sieć gazociągów, która ma rozprowadzać gaz z Nord Stream 2 na południe i zachód Niemiec. Wśród pięciu planowanych inwestycji tego typu znajduje się EUGAL, czyli gazociąg, który ma się ciągnąć wzdłuż istniejącej odnogi Nord Stream 1 o nazwie OPAL. Wymienione gazociągi i ich odnogi razem z rosyjskimi Uchta-Torżok (istniejący) i Uchta-Torżok 2 (w budowie) mają utworzyć Korytarz Północny, czyli system dystrybucji rosyjskiego gazu przez terytorium naszych sąsiadów, z pominięciem tradycyjnych krajów tranzytowych na czele z Ukrainą.
Jednak Senat USA przyjął nowe sankcje wobec Rosji, wśród których jest opcjonalna możliwość objęcia obostrzeniami spółek zaangażowanych w Nord Stream 2, uznany w projekcie za szkodliwy. Reakcja BnetzA pokazuje, że niemiecki regulator poważnie bierze pod uwagę możliwość zablokowania projektu. Nie zdecydował się na taki ruch kiedy Komisja Europejska poinformowała o tym, że zamierza ubiegać się o mandat państw członkowskich do negocjacji reżimu prawnego dla Nord Stream 2, zapewne w nadziei, że Berlin zablokuje rozmowy lub ustali mandat po swojej myśli.
Działanie Waszyngtonu sprawiło, że niemiecki regulator wysyła istotnie negatywny sygnał do inwestorów w Nord Stream 2 jeszcze przed wejściem nowych sankcji USA w życie, bo czekają jeszcze na podpis prezydenta Donalda Trumpa. Oznacza to, że przewiduje asygnatę. Być może to stąd bierze się nerwowość przewodniczącego Komisji Europejskiej Jeana Claude’a Junckera, który uznał działania Amerykanów za nieskoordynowane i burzące symetrię w działaniach Europy oraz USA.
W tym kontekście warto przypomnieć, że to nie pierwszy przypadek, kiedy Amerykanie podejmują bardziej radykalne kroki. Było tak kiedy przyjęli sankcje wobec projektu Jużno Kirinskoje w 2015 roku, blokując tym samym perspektywy rozwoju współpracy Gazprom-Shell w sektorze LNG w Azji przy tym przedsięwzięciu. Także w sprawie Iranu strona amerykańska jest mniej liberalna od Europejczyków.
Jakóbik: Rosyjska ekspansja LNG może się skończyć, zanim na dobre ruszy. Mogą zyskać Polacy
Jednak to niejasne działania Komisji Europejskiej podważają wiarygodność Zachodu w relacjach z Rosją. Czynią to brak rozstrzygnięć i miękka linia w śledztwie antymonopolowym przeciwko Gazpromowi, ustępstwa na korzyść OPAL kwestionowane w sądzie przez Polskę i sprzymierzeńców, relatywizacja prawa unijnego poprzez propozycję rozmów KE-Rosja o Nord Stream 2, które szkodzą wysiłkom europejskim na Ukrainie. Same negocjacje mogą jednak opóźnić projekt, co byłoby już umiarkowanie korzystne dla Ukraińców.
Należy bacznie obserwować reakcję spółek europejskich zaangażowanych w projekt Nord Stream 2: BASF/Wintershall, E.on/Uniper, ENGIE, OMV i Shell. Niemiecki regulator wciska pauzę dla projektów bez których nie będzie możliwe rozprowadzenie, a zatem efektywna sprzedaż gazu z proponowanej magistrali. Jeżeli przez sankcje amerykańskie projekt Nord Stream 2 nie otrzyma pozwolenia na budowę, to wspomniane firmy stracą istotne środki. Projekt ma kosztować według różnych szacunków 9,5-11 mld euro, a otrzymał z Europy już prawie 5 mld pożyczek.
Jakóbik: Są pieniądze na Nord Stream 2. Nieprzejrzysty układ z Gazpromem
W komunikacie na temat pięciu inwestycji można przeczytać więcej. Akapit na ten temat jest nazwany: usuwanie niepewnych projektów (w domyśle – z planu). Projekty związane z Nord Stream 2 są zatem określone jako „niepewne”. To czytelny sygnał dla inwestorów.
BnetzA podaje, że te projekty powinny się znaleźć w planie inwestycji do 2026 roku tylko po otrzymaniu pozwoleń na budowę Nord Stream 2, która w komunikacie jest określana jako rozbudowa Nord Stream 1. To relikt z narracji o tym, że nowy projekt z Rosji do Niemiec jest w rzeczywistości kontynuacją już ukończonego i tym samym nabywa wszelkiej jego prawa, z wyłączeniem spod regulacji prawa unijnego włącznie. Jak już wiadomo, KE nie uznała, że Nord Stream 2 może powstać w pustce prawnej jak jego poprzednik, który powstał zanim weszło w życie prawo antymonopolowego trzeciego pakietu energetycznego.
Warto przypomnieć, że pozwolenie na budowę Nord Stream 2 będzie możliwe dopiero po wydaniu tzw. zgody środowiskowej, czyli Environment Impact Assessment. Tymczasem wśród krajów uprawnionych do wydania takiego dokumentu Dania rozważa, czy nie zatrzymać procesu przyznawania swej zgody do czasu zakończenia negocjacji Komisja Europejska-Rosja. Jeżeli dojdzie do sprzężenia i BnetzA będzie czekać z budową infrastruktury pomocniczej dla Nord Stream 2 do czasu wydania pozwolenia na budowę, a rozmowy KE-Rosja potrwają miesiące albo lata, projektowi grozi co najmniej istotne opóźnienie. Dla Polaków to gra warta świeczki, bo opóźnienie go z 2019 do 2022 roku wystarczy, aby bez zwiększonej presji rynkowej ze strony Gazpromu zrealizować projekty dywersyfikacyjne Bramy Północnej: rozbudowę terminalu LNG i Korytarz Norweski, czyli Baltic Pipe.
Jakóbik: Czy Unia zablokuje Nord Stream 2? Czy Rosja zablokuje Korytarz Norweski?