Brak konkurencji w Europie nie pomaga. Import węgla koksowego jest tak duży, że JSW musi się dostosować do cen światowych. A o tych decyduje piąty kontynent – informuje czwartkowy „Puls Biznesu”.
Kurs Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW) to pochodna cen węgla koksowego. Ustalana raz na kwartał cena benchmarkowa węgla najlepszej jakości (tzw. hard FOB Australia) wynosiła przez większą część 2016 r. 81-93 USD za tonę. W końcówce roku skoczyła do 200 USD, a w pierwszym kwartale 2017 r. do 285 USD. Podobnie było z koksem, choć w tym przypadku dynamika wzrostu nie była 300, ale 200-procentowa.
„Dla JSW koks nie jest bez znaczenia, bo choć z nazwy jest spółką górniczą, to w ramach roszad poprzedzających prywatyzację hut, związane z nimi koksownie trafiły do JSW” – powiedział dziennikowi Łukasz Prokopiuk z DM Banku Ochrony Środowiska.
„Analiza wrażliwości wskazuje, że zmiana cen australijskiego węgla koksującego o 10 USD na tonie oznacza zmianę wyceny spółki o 37 zł za akcję” – wyjaśnia Marcin Stebakow, analityk Vestor DM, który w sierpniu wycenił jeden walor na 102 zł.
„Z punktu widzenia klientów JSW spółka jest pewnym dostawcą. Import węgla koksowego do Europy to nie tyle zagrożenie odebraniem klientów JSW, co wpływ na cenę, po jakiej JSW może sprzedawać węgiel. Skala importu węgla koksowego do Europy jest na tyle duża, że JSW jest po prostu biorcą cen globalnych” – tłumaczy ekspert Tomasz Duda.
Zważywszy więc na to, że Australię można przyrównać do naftowego OPEC, ceny surowca z tamtejszych kopalni będą wpływać na sytuację JSW. Właśnie blokada dostaw z Australii do Japonii na początku 2017 r., wywołała cyklonem Debbie, spowodowała ostatni wzrost cen węgla koksowego. I prawdopodobnie w ocenie skutków huraganu kryją się różnice w estymacjach przyszłych cen węgla przez analityków – czytamy w gazecie.
Polska Agencja Prasowa