Prezentacja rządowego projektu energetyki jądrowej i zarysu jego modeli finansowo-biznesowych zajęła w Sejmie znacznie więcej niż godzinę. Przedstawił je dr Józef Sobolewski, dyrektor departamentu energii jądrowej w Ministerstwie Energii. Resort musi obecnie podjąć decyzję, co do konkretnych rozwiązań. Czyli stoi przed trudnym wyborem i z pewnością pochopnie go nie podejmie. Ale z drugiej strony czasu jest coraz mniej – pisze Teresa Wójcik, redaktor portalu BiznesAlert.pl.
Inicjator spotkania przedstawiciela ME z sejmowym Zespołem ds. Energii Jądrowej poseł Jan Klawiter (niezrzeszony) ostrzegł, że „prace nad projektem napotkają kilka wąskich gardeł”.
Sobolewski: Atom to ratunek dla polskiego węgla za 12-14 mld zł od GW
Koszty – czyli pierwsze wąskie gardło
Pierwszym, czyli bodaj najważniejszym, będą koszty. Przede wszystkim samych reaktorów. Wiadomo, że to duża inwestycja. Sama budowa bloków to kolejny wysoki koszt. Razem koszty będą wysokie – ostatecznie konkretnej wysokości nie można określić, jeśli nie ma decyzji o typie reaktorów. Na początku września minister Tchórzewski powiedział PAP, że na budowę trzech bloków jądrowych trzeba około 75 mld zł do 2040 r. Mówiąc o realizacji pierwszego projektu dyrektor Sobolewski powiedział, że będzie kosztował 12 – 14 mld zł.
Z jakich źródeł pokryć te koszty? Wiadomo na razie, że dla pierwszej elektrowni środki mają pochodzić ze źródeł krajowych. Dr Sobolewski wspomniał o kontrakcie różnicowym. Ale jeszcze niedawno minister energii, Krzysztof Tchórzewski był zdecydowanie przeciwny temu sposobowi finansowania. Kontrakt różnicowy w skrócie to umowa, w której rząd dopłaca firmom różnicę między ceną gwarantowaną a rynkową. Inwestor i banki finansujące jego inwestycję dzięki temu mają długookresową gwarancję na określony poziom przychodów Drugie założenie jest takie, że rząd zapewni, aby elektrownie pracowały określoną liczbę godzin, możliwie jak największą. Bruksela uznała, że kontrakt różnicowy to pomoc publiczna. Ministerstwo Energii zakłada, że finansowanie przynajmniej budowy pierwszego bloku ( a może pierwszej elektrowni jądrowej ) będzie ze źródeł krajowych. Dr Sobolewski wyjaśnił, że chodzi o to,aby projektu „nie zdominowały rynki finansowe. Żeby nie był to projekt finansowy, tylko energetyczny”. Czeski kontrolowany przez rząd koncern energetyczne CEZ zdaniem niektórych ekspertów może z własnych środków sfinansować budowę przynajmniej jednego bloku jądrowego w już istniejącej elektrowni jądrowej Dukovany. Rzecz w tym, że CEZ ma poparcie czeskiego miliardera Andreja Babisa, który ma duże szanse, aby zostać premierem po wyborach 20-21 października. A Babis, podobnie jak polskie ME uważa, że jest korzystne, aby krajową energetykę jądrową rozwijać bez środków zagranicznych.
Projekty UE – drugie wąskie gardło
Niektóre państwa w Unii Europejskiej informują, iż będą odchodzić od energetyki jądrowej. Dla niektórych jest to perspektywa wieloletnia, dla Niemiec obecnie realizowany program. Dla Polski jest to z całą pewnością rozwiązanie i bezpieczne, i dające nam możliwość uniknięcia dużego kryzysu. Nie tylko energetycznego, także gospodarczego związanego z tym, że bez energetyki bezemisyjnej nie zdołamy wypełnić ustaleń unijnych, które będą obowiązywać już niedługo.
Obecne propozycje UE to drugie wąskie gardło dla energetyki. Jak np. Pakiet Zimowy. Do tego będą szybko rosły koszty emisji i redukcję trzeba będzie realizować. Jednocześnie z uwagi na obowiązujące wymogi polityki klimatycznej Unii Europejskiej będziemy musieli zwiększyć udział OZE. Jednak im więcej źródeł niestabilnych tym więcej kosztują moce rezerwowe. A więc korzystanie z bezemisyjnej energetyki jądrowej w miksie energetycznym będzie konieczne, uchroni nas przed rosnącymi szybko wydatkami. Tym bardziej, że w tym miksie wciąż dominująca ma być energetyka węglowa ( 50 proc. do 2050 r.).
Trzecie wąskie gardło…
Ogólnie można tak określić świadomość społeczną. Wprawdzie z sondażu ME energii wynika, że polskie społeczeństwo rozumie potrzebę wprowadzenia energii jądrowej, ale co będzie, gdy rozpocznie się realizacja konkretnego obiektu. Konieczna jest więc szeroko pojęta edukacja. A także zręczność i ostrożność w prowadzeniu konsultacji społecznych. W których uczestniczą nie tylko obywatele, ale bardzo różne grupy interesów. Nierzadko występujące jako oficjalne organizacje pozarządowe. Czasem ich „udział” w konsultacjach przekształca się zdeklarowaną opozycję wobec projektu ustawy, a konsultacje ciągną się miesiącami niekoniecznie z pożytkiem dla nowych przepisów.
Jeszcze niedawno uważano, że wystarczy nam jeden blok o mocy 1 GW, aby spełnić wymogi Unii Europejskiej i szybciej redukować emsję dwutlenku węgla. Obecnie ocenia się, że w Polsce potrzebna jest elektrownia jądrowa z trzema blokami o mocy ok. 4,5 GW. A nawet – 6 bloków o łącznej mocy 6 GW. Taki zapis w Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju sugerowało Ministerstwo Rozwoju.