Wrzucona wczoraj na Twittera informacja na temat możliwości wykupu akcji Tesli przez jej pomysłodawcę Elona Muska to był news. Gdyby się nad pomysłem zastanowić to można dojść do wniosku, że dzięki jego realizacji faktycznie ten wizjoner i wynalazca miałby szersze pole do popisu… Zaproponowana w mediach społecznościowych cena wykupu pojedynczej akcji natychmiast wpłynęła na ich cenę na giełdzie. Oczywiście na plus – pisze Agata Rzędowska, redaktor BiznesAlert.pl.
Dziecko potrzebujące wsparcia
Czy Tesla straciłaby na wykupie i przejściu we władanie Muska? Chyba nie. W końcu to jego „dziecko”, mające pomóc zmienić świat. Sam wiele razy podkreślał w wypowiedziach, że system, w którym chodzi tylko o zyski (a o to chodzi na giełdzie) nie idzie w parze z wizją ulepszenia świata. Tak długo jak dostawcy części i pracownicy fabryk oraz serwisów będą otrzymywali godne wynagrodzenie na czas, a z linii produkcyjnych będą zjeżdżać kolejne pojazdy, nie ma się chyba o co martwić. Można sądzić, że wykupienie akcji po 420 dolarów za sztukę (czyli wyłożenie około 70 mld dolarów) jest w granicach możliwości Muska.
Tesla w kosmosie
Na pewno taki ruch przysporzyłby mu wielu zwolenników, bo pokazałby, że walczy z systemem na wielu polach. Dziś jest solą w oku branży motoryzacyjnej i naftowej. Jego pomysły nie podobają się koncernom energetycznym. Na lotach w kosmos się nie znam, więc się nie wypowiem (ale nocami zdarzyło mi się obserwować starty kolejnych rakiet – polecam). Zresztą Space X także ma ciekawą historię finansową i próżno jej szukać na giełdzie.
Niczym Dell
Musk na pewno liczy, że akcjonariusze w jakiś sposób wciąż będą go wspierać, a po zmianach firma zyska „sterowność” ponieważ będzie mniej narażona na wahania na giełdzie. Wahania, które często powodują, że sami akcjonariusze nie są zadowoleni z kondycji firmy. Ciekawe jest, że to właśnie Elon Musk zwrócił uwagę świata jednym twittem, że skoncentrowanie na wynikach długofalowo może nie przynieść zakładanych rezultatów. Być może po kolejnej fali krytyki, która regularnie po publikacji kwartalnych sprawozdań spada na firmę Musk stracił cierpliwość? Być może toczą się już rozmowy z inwestorami, którzy zapewnią Tesli rozwój o jakim marzy?
Warto pamiętać, że nie on sam wymyślił taki sposób na biznes. Kilka lat temu na podobny ruch zdecydował się Michael Dell (ten od komputerów). Dell także uważał, że inwestorzy z Wall Street zamiast patrzeć w przyszłość i wspierać realizacje strategii długofalowych oczekują krótkoterminowych zysków. Dziś już wiadomo, że Dell ponownie stanie się firmą publiczną. Wraca na giełdę. Czy gdyby Tesla przeszła w ręce prywatne, jeszcze kiedyś pojawiłaby się na giełdzie? Takiego scenariusza nie można wykluczyć. W końcu Elon Musk wiele lat pracował na opinię ekscentryka, a działanie poza mainstreamem też nie jest dla niego czymś nowym.