Gazociąg Baltic Pipe może mieć elektrycznego towarzysza. Jak dowiedział się portal WysokieNapiecie.pl, operatorzy systemów przesyłu prądu: polskie PSE i duński Energinet rozważają połączenie sieci elektroenergetycznych obu państw podmorskim kablem. Inwestycja może kosztować ponad 2,7 mld zł – piszą Rafał Zasuń i Leszek Kadej, eksperci portalu WysokieNapiecie.pl
Pomysł stałoprądowego połączenia Polska-Dania o mocy 600 MW pojawił się w najnowszej wersji planu rozwoju europejskich sieci przesyłowych energii elektrycznej (TYNDP 2018) na lata 2025, 2030 i 2040 ze statusem „rozważany” i ewentualnym terminem uruchomienia w 2033 r. Wstępny koszt – wraz z odpowiednimi modyfikacjami sieci obu krajów – oszacowano na 655 mln euro, tj. ponad 2,7 mld zł.
Kabel miałby połączyć duńskie Avedøre z Dunwem. W informacjach publikowanych przez ENTSO-E możemy jeszcze wyczytać, że projekt jest we wstępnej fazie rozważań i nie został jeszcze wpisany do duńskiego planu rozwoju sieci.
Na pytanie, jaki jest sens budowy takiego interkonektora pokrótce odpowiada załączone do projektu uzasadnienie. Otóż oczekuje się, że różnica pomiędzy „cenami nordyckimi”, a cenami w Europie Środkowo-Wschodniej w przyszłości będą wysokie. Co pozwoli na duże wykorzystanie połączenia do handlu. Drugim powodem ma być poprawa integracji OZE z systemem. Więcej zdolności przesyłowych na interkonektorach poprawia zdolności do zbilansowania systemu – czytamy w opisie przedsięwzięcia.
Jak nam powiedział jeden z menedżerów zajmujących się sieciami energetycznymi idealnym rozwiązaniem byłoby gdyby kabel do Danii pełnił podobną rolę jak istniejący już od ponad 20 lat interkonektor łączący Polskę ze Szwecją. Prąd nad nim płynie w obie strony, w zależności od cen i zapotrzebowania. Kabel pomaga stabilizować pracę polskiego systemu w szczytach zapotrzebowania.
We wstępnej analizie kosztów i korzyści możemy znaleźć np. redukcję emisji CO2, jaką da inwestycja. W zależności od scenariusza, jaki się będzie w UE realizował, to od prawie 350 tys. do prawie 1,2 mln ton rocznie. Wskaźnik ten prowadzi do ostrożnej konkluzji, że kabel będzie służył głównie do importu, bo za 15 lat emisyjność polskiej energetyki dalej będzie dużo wyższa niż emisyjność potencjalnych eksporterów prądu. Źródłami tej energii prawie na pewno będzie Norwegia i morskie farmy wiatrowej. To oznacza, że import wprost przekłada się na redukcję polskich emisji CO2. Można pokusić się o oszacowanie ile energii za pomocą tego kabla trafi do Polski, chociaż szacunek będzie obarczony dużym błędem. To jednak nie koniec „wielkiego kablowania”.
Z jakimi jeszcze krajami będziemy łączyć nasz system elektroenergetyczny? Czy nasze bezpieczeństwo dzięki temu wrośnie? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl