Stępiński: Przemysł boi się drogiej energii

8 października 2018, 07:31 Energetyka

Rosnące ceny energii w Polsce stanowią coraz większe obciążenie dla producentów i odbiorców energii. Przemysł energochłonny przygląda się sytuacji z rosnącym niepokojem – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl.

Huta Stali ArcelorMittal. Fot ArcelorMittal
Huta Stali ArcelorMittal. Fot ArcelorMittal

Ceny węgla i CO2 windują ceny energii

Nie jest tajemnicą, że Polska płaci i będzie płacić coraz większą cenę za to, że 80 proc. naszej energetyki oparte jest na węglu, ponieważ w dużej mierze to od cen tego surowca oraz cen uprawnień do emisji będzie zależało, ile za energię zapłacą odbiorcy. Tylko od początku czerwca do 5 października cena energii elektrycznej na Towarowej Giełdzie Energii w kontraktach na 2019 rok wzrosła z ok. 210 zł/MWh do blisko 288,2 zł/MWh. W szczytowym momencie przekraczała nawet 310 zł/MWh. Dla porównania, w październiku ubiegłego roku cena w kontraktach na przyszły rok wynosiła ,,zaledwie” 171 zł/MWh. Przyszłość wydaje się być niepewna.

– Rok temu cena uprawnień do emisji CO2 wynosiła 6 euro za tonę i nikt do końca nie mógł być pewny tego, jak ceny certyfikatów będą się kształtowały w krótkim bądź długim terminie. Dzisiaj kosztują ponad 22 euro i, niestety, niepewność dotycząca przyszłych cen na rynku pozostaje. Rynek certyfikatów CO2 jest w pełni zależny od decyzji podejmowanych przez Unię Europejską, a sam certyfikat CO2 stał się instrumentem, którym można handlować na dużą skalę i nim spekulować – stwierdził w rozmowie z BiznesAlert.pl Paweł Puchalski, kierownik Zespołu Analiz w biurze maklerskim Santander .

– Skutki wysokich cen energii najbardziej odczuje przemysł energochłonny. – Sektory energochłonne znajdują się pod bardzo dużą presją kosztową. Mówimy tu m.in. o takich branżach, jak hutnictwo, rafinerie czy cementownie. Największym konsumentem energii w Polsce jest KGHM, która (przy założeniu utrzymania się cen energii w najbliższych latach na obecnym, wysokim poziomie) będzie za dwa lata płaciła za energię elektryczną kilkaset milionów rocznie więcej niż dziś – powiedział.

Rocznie hutnictwo zużywa blisko 6 TWh energii (ok. 3,6 proc. krajowego zużycia). Dla porównania, na planowane przez resort energii ładowanie miliona aut elektrycznych, Polska zużyje ok. 4 TWh energii. Podczas ostatniego XV Forum Nowego Przemysłu, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej Stefan Dzienniak alarmował, że przez rosnące ceny energii sektor hutniczy jest ,,w dramatycznej sytuacji”. Według niego, polski przemysł przegrywa z niemieckimi producentami stali przez wyższe ceny energii w naszym kraju. Dla porównania, nasi zachodni sąsiedzi płacili średnio o 46 zł mniej za MW, zaś Czesi o 41 złotych mniej.

Przemysł apeluje o wsparcie

Energia elektryczna to ok. 40 proc. kosztów pracy stalowni elektrycznej, podczas gdy np. koszty pracownicze nie przekraczają 7 proc. W rozmowie z BiznesAlert.pl prezes Dzienniak ponownie podkreślił, że dalszy wzrost cen energii spowoduje wzrost kosztów produkcji stali na każdym etapie procesu technologicznego. Zaapelował jednocześnie o wprowadzenie ulg dla przemysłu energochłonnego, które w jego opinii mogłyby się przyczynić do złagodzenia skutków rosnących cen energii.

Od wielu lat sektor energochłonny postuluje o wprowadzenie ulg w niektórych opłatach regulacyjnych, co, pod tym względem, zbliżyłoby Polskę do innych krajów w Unii Europejskiej. Tym bardziej, że Unia Europejska dopuszcza, aby w ramach systemu handlu emisjami z takich rozwiązań mógł skorzystać sektor hutniczy, wobec czego polskie firmy energochłonne startują z gorszej pozycji. Rząd prawdopodobnie wsłuchał się w apele sektora energochłonnego i zapowiedział, że do końca roku ma powstać specjalny ,,pakiet osłonowy”. Jak przekonywała w ubiegłym tygodniu minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz, pakiet ulg dla sektora energochłonnego to kolejny krok, po zapowiadanym wprowadzeniu 100 proc. obliga giełdowego dla sprzedaży energii, który ma przyczynić się do zahamowania wzrostów cen energii. Przypomnijmy tylko, że  według danych Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu, przemysł energochłonny odpowiada za 404 tys. miejsc pracy, generuje 73 mld złotych PKB i 88 mld złotych przychodów sektora finansów publicznych.

– Teraz dodatkowo obserwujemy ogromny wzrost cen energii, co tylko wzmacnia naszą argumentację. Gdyby zsumować to wszystko, naprawdę można mówić o przepaści – wystarczy porównać koszt zakupu energii w Niemczech czy Czechach. Liczymy, że odpowiednie rozwiązania regulacyjne pozwoliłyby nieco zamortyzować wzrost kosztów czarnej energii – stwierdził w rozmowie z BiznesAlert.pl Tomasz Ślęzak, członek zarządu i dyrektor Energii i Ochrony Środowiska ArcelorMittal Poland.

Wysokie ceny dobiją przemysł?

Jego zdaniem, sytuacja na rynku energii nie napawa optymizmem. W warunkach rosnących cen energii, sektor energochłonny będzie zmuszony do zmian, w tym do zmian swojej polityki cenowej, a także strategii rozwoju. – Z całą pewnością mamy do czynienia ze zjawiskiem trwałym, którego skali i perspektyw cały czas nie jesteśmy w stanie ocenić. Ceny energii w krajach sąsiednich nie rosną tak dynamicznie i luka raczej się powiększa. Próby przełożenia wzrostu kosztów energii na klientów w cenach wyrobów mogą się nie powieść, bo w przypadku stali ustala je rynek, a nie producenci – mówił dyrektor Ślęzak.

Według niego pogorszenie konkurencyjności musi przełożyć się na redukcję marż i dochodowości prowadzonej działalności, a to z kolei może mieć wpływ na decyzje inwestycyjne. – Jesteśmy jedną z najbardziej energochłonnych firm w Polsce i nie ukrywamy, że rosnące ceny są dla nas problemem i mają duży wpływ na koszty naszej produkcji ogółem – podkreślił.

Tym bardziej, że co roku koncern zwiększa zużycie energii. Jak wynika z raportu zrównoważonego rozwoju za 2017 rok, ArcelorMittal skonsumował 41 024 MWh energii (136 747 283 GJ), co w porównaniu z 2016 rokiem oznacza wzrost o 5,6 proc., podczas gdy wzrost produkcji stali surowej w tym okresie wyniósł ok. 9 proc.

Ratunek z zagranicy?

Pewnym rozwiązaniem mógłby być zakup energii za granicą np. w Niemczech. Takiego rozwiązania nie wykluczał ostatnio prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej. – Chcielibyśmy mieć taką możliwość, ale w obecnych warunkach nie jest to takie proste – uważa Tomasz Ślęzak z ArcelorMittal. W odpowiedzi na interpelację poselską, cytowaną przez Polską Agencję Prasową, wiceminister energii Tadeusz Skobel zaznaczył, że „aktualnie wyniki przedmiotowych analiz wskazują, że nie ma możliwości udostępniania długoterminowych zdolności przesyłowych w formie pasma (produkt BASE) dla horyzontu miesięcznego oraz rocznego, których fizyczna realizacja byłaby możliwa przez OSP, przy zachowaniu bezpieczeństwa pracy KSE i systemów połączonych”.

Polskie Sieci Elektroenergetyczne, jako operator sieci przesyłowej, nie udostępniają przepustowości w horyzoncie miesięcznym, ponieważ nie są w stanie przewidzieć, jakie będą nieplanowane przepływy. PSE są stanie przewidzieć, czy będą nieplanowe przepływy energii tylko w ujęciu dziennym. Z perspektywy miesiąca trudno jest przewidzieć, co się wydarzy na rynku, ponieważ sytuacja jest dynamiczna, m.in. ze względu na źródła OZE.

Warto jednak zaznaczyć, że to, co fizycznie popłynie, nie zależy tylko od transakcji handlowych na zakup danych wolumenów z zagranicy. Teoretycznie możliwe jest udostępnienie zdolności przesyłowych do termicznych zdolności linii, ale w przypadku nieprzewidzianych przepływów mogłoby dojść do sytuacji kryzysowej. Wobec tego nie jest wykluczone, że przemysł energochłonny zostanie zmuszony do budowy własnych przyzakładowych źródeł wytwórczych, aby być mniej wrażliwym na fluktuację cen energii.

Wiele wskazuje na to, że zmienność będzie się utrzymywała, póki znacząca część polskiej energetyki będzie oparta na mocach węglowych. Presja ze strony unijnej polityki dekarbonizacji może dalej rosnąć. Same spółki energetyczne próbują dywersyfikować portfel wytwórczy dostrzegając, że miks energetyczny, oparty na węglu jest coraz droższy. Jednak nadal nie została ogłoszona strategia energetyczna, która jasno określiłaby przyszłość sektora energetycznego. Cenę za tę niepewność zapłacą producenci i odbiorcy energii. O ile odbiorcy z taryfy G, nad którymi parasol ochronny rozwija prawo energetyczne, ponieważ podlegają zatwierdzeniu przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki, jeszcze bezpośrednio nie odczują wzrostu cen energii, o tyle istnieje prawdopodobieństwo, że spółki energetyczne, próbując nadrobić straty, pokryją je kosztem małych i średnich przedsiębiorców przed czym przestrzegał prezes URE.

Niemniej jednak, to przemysł energochłonny może okazać się głównym beneficjentem zmian. Póki co im droższy będzie surowiec, tym droższy będzie produkt finalny. To z kolei może doprowadzić do sytuacji, w której statystyczny Polak może zapłacić więcej za takie produkty, jak chleb, przed czym ostrzegał redaktor naczelny Wojciech Jakóbik w Money.pl. – Póki co wygląda na to, że spółki elektroenergetyczne nie będą się zwracać do URE o podwyżki dla gospodarstw domowych, ale podwyżki dla przedsiębiorców przełożą się na całą gospodarkę, co przeciętny Kowalski odczuje np. w bochenku chleba – powiedział. Czy Polaków stać na takie obciążenia?