131,53 proc. w ciągu roku, do 16,15 euro za tonę doszła 30 października cena uprawnień do emisji dwutlenku węgla za tonę. Powinnam napisać, że spadła, bo przecież jeszcze kilkanaście dni temu szokowało nas 25 euro. Spekulacja, czy rynek? – zastanawia się Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej.
Czy będzie taniej?
Gdy cena uprawnień do emisji, które jeszcze pod koniec ubiegłego roku kształtowały się na zdecydowanie jednocyfrowym poziomie przebiła 25 euro, minister energii Krzysztof Tchórzewski 15 października 2018 r. wystąpił do Komisji Europejskiej z prośbą o zwołanie Komitetu ds. Zmian Klimatu i podjęcie interwencji na rynku uprawnień do emisji CO2. Postąpił zresztą niewątpliwie słusznie, bo gdy cena w ciągu pół roku szaleje, to zgodnie z przepisami każdy kraj ma prawo weryfikacji. Polska reakcja nie była więc tutaj niczym nadzwyczajnym. Skorzystaliśmy – i słusznie – ze swojego prawa.
Jak podał Carbon Pulse do naszego wniosku dołączyła Rumunia. Czy to właśnie te wnioski spowodowały, że uprawnienia znowu znacząco potaniały? Trudno przesądzać. Niewątpliwie jednak ta giełda, czy jak niektórzy twierdzą „giełda”, nie jest pozbawiona wad. Warto w tym miejscu do znudzenia powtarzać, że przed wejściem w życie rewizji dyrektywy o unijnym handlu emisjami, czyli EU ETS, dzięki której po 2021 roku będziemy mieć mniej darmowych uprawnień, a więc siłą rzeczy będą droższe, należy się spodziewać różnych ruchów.
Jakich? Konia z rzędem temu, kto jednoznacznie powie, że stanie się tak, czy siak. Jeśli spojrzymy na notowania praw do emisji CO2 w ostatnim roku, można się chwycić za głowę. Ale jak prześledzimy je 10 lat wstecz, to zwyżka do 25 euro nie będzie niczym nadzwyczajnym.
Nie chcę przez to powiedzieć, że nie ma podstaw do niepokoju. Zwłaszcza, jeśli spojrzymy na analizy brytyjskiego think-tanku Carbon Tracker, który rzadko strzela kulą w płot. Według analityków tej organizacji, w opinii jeszcze z sierpnia tego roku, na koniec 2018 roku powinniśmy się spodziewać 25 euro za tonę CO2. Stało się to szybciej, ale dziś przy 16 euro za tonę wielu emitentów zdaje się oddychać z ulgą. A może powinni pójść wzorem zachodnich kolegów i skupić jakąś część uprawnień na zapas, skoro prognozy nie są zbyt optymistyczne? A może to taka dwutlenkowa ruletka?
Można się przygotować
Wracając do Carbon Tracker. Według nich w ciągu pięciu lat uprawnienia mogą dojść do poziomu nawet 35-40 euro za tonę. Dla energetyki węglowej, na której w ponad 80 proc. opiera się dziś Polska, to cios w serce. Przecież to właśnie węgiel brunatny i kamienny (w tej właśnie kolejności) są najbardziej emisyjnymi paliwami. Carbon Tracker przewiduje, że ograniczenie podaży uprawnień do emisji dwutlenku węgla z wykorzystaniem rezerwy na rzecz stabilności rynku (MSR) w latach 2019-23 spowoduje deficyt w sektorze energetycznym i lotniczym w wysokości uprawnień do emisji 1,4 miliarda ton dwutlenku węgla. A tym samym wywinduje ceny.
– Aby zmniejszyć ten deficyt, wytwórcy energii będą musieli zaoferować wyższe ceny uprawnień do emisji. W ten sposób wykreują zachętę do przechodzenia na gaz, co zmniejszy liczbę potrzebnych uprawnień, a także skłonią do sprzedaży nadwyżek uprawnień znajdujących się obecnie w posiadaniu przemysłu i graczy spekulacyjnych – czytamy w raporcie Brytyjczyków. Straszenie Czarnym Ludem? No nie wiem.
Carbon Tracker stwierdza bowiem, że okresowo ceny mogą wzrosnąć do 50 euro za tonę CO2 podczas zim 2020-21 i 2021-22. W tym okresie podaż uprawnień spadnie do minimum. Jednocześnie w miesiącach zimowych ceny gazu osiągają rekordowe wartości sezonowe. Według analityków, faktycznym sufit cenowy znajduje się na poziomie ok. 50 euro za tonę. To praktycznie 10 razy więcej, niż jeszcze rok temu. Jak to wpłynie na ceny energii elektrycznej?
Lepiej nie myśleć zwłaszcza, gdy ministerstwo energii na siłę chce zablokować całkiem usprawiedliwione podwyżki dla gospodarstw domowych w taryfie regulowanej G. Jeśli faktycznie tak się stanie, dostaniemy podwójny cios płacąc znacznie więcej za produkty i usługi, gdzie cena prądu od dawna jest uwolniona. Co się bardziej opłaca? Sami oceńmy. Dodam tylko, że analizy cen prowadzili także inni.
Ośmiu analityków zapytanych przez agencję Reuters prognozuje ceny na poziomie średnio 18,59 euro za tonę CO2 w 2019 roku (ufff) i 20,76 w 2020 roku. Jednak według niemieckiego banku Berenberg do 2020 roku ceny mogą osiągnąć nawet 100 euro. Średnia i tak wychodzi kosmiczna. Prognoza cen na lata 2024-30 jest zdaniem analityków Carbon Tracker mniej pewna. To dlatego, że zgodnie z oczekiwaniami w najbliższej dekadzie wyraźnie spadną koszty odnawialnych źródeł energii i technologii magazynowania energii. Ponadto, wpływ polityki wycofywania węgla w wielu państwach członkowskich UE może być większy niż się obecnie spodziewamy, zwłaszcza jeśli Niemcy wdrożą wycofywanie węgla kamiennego i brunatnego do połowy następnej dekady.