Po miesiącu działania stacji ładowania sieci Lotos nazwanej Niebieskim Szlakiem odbyła się uroczysta prezentacja związanego z nią programu i spotkanie z przedstawicielami spółki oraz pracownikami zaangażowanymi w projekt.
W wydarzeniu udział wzięli przedstawiciele Ministerstwa Energii oraz Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju. W trakcie prezentacji pokazano podłączone do ładowarek samochody, a także animacje omawiające projekt. Wszystko to w oryginalnej scenerii stacji paliwowej. Choć możliwość zobaczenia możliwości rozwoju takich obiektów jest niewątpliwie ciekawa, to jednak istotniejsze były rozmowy kuluarowe.
Jeśli nie my, to kto
Wydaje się, że zarząd spółki poważnie traktuje rządowe plany i zamierza rozwijać całą gałąź paliw alternatywnych. Taka postawa może napawać optymizmem. Dwóch lat potrzebowały koncerny energetyczne i paliwowe, posiadające trzon swojej działalności w Polsce, żeby dostrzec, iż od elektromobilności nie ma odwrotu, bez względu na to czy ma być ona oparta o pojazdy napędzane za pomocą baterii czy wykorzystujące ogniwa paliwowe. Spółki energetyczne muszą być otwarte na nowe technologie.
Ważne, że pewnych decyzji nie odkłada się już na później. Na razie sieć ładowania Lotosu składa się z 12 stacji. Są one w znacznym stopniu finansowane dzięki funduszom unijnym. Plany na najbliższą przyszłość to zelektryfikowanie 10% posiadanych przez Lotos stacji paliwowych. Do 2020 roku ma zostać oddanych do użytku kolejnych 38.
Darmowe ładowanie
Na razie za ładowanie użytkownicy nie będą płacić. Już po 300 ładowaniach, które miały miejsce na stacjach w ciągu miesiąca zauważono, że kierowcy aut elektrycznych to dobrzy klienci. Nie tylko ładują swoje pojazdy, ale również dokonują dodatkowych zakupów. Wszyscy zarówno pracownicy stacji, zarządzający nimi jak i sami użytkownicy czy dziennikarze, elektromobilności dopiero się uczą. Czasem pierwsze kroki są stawiane niepewnie. Stąd też można zauważyć drobne uchybienia komunikacyjne, które miały miejsce miesiąc temu, kiedy Niebieski Szlak startował. Firma przedstawiła dane dotyczące ładowania dość lakonicznie.
Z informacji prasowych wynika, że średnio ładowania trwały około kilkudziesięciu minut. Na czas ładowania poza mocą i rodzajem ładowarki zainstalowanej na stacji wpływ ma także ładowarka pokładowa w samochodzie i sposób w jaki jest chłodzona bateria w pojeździe oraz stopień jej naładowania. Najbliższe miesiące pozwolą wyodrębnić poszczególne grupy klientów korzystających ze stacji i przygotować dla nich specjalną ofertę.
Elektromobilność nie tylko dla bogatych
Dziś Lotos już wie, że same stacje ładowania nawet doskonale zlokalizowane to za mało. Tam, gdzie nie ma odpowiedniego przyłącza, potrzebne będą magazyny energii. Z kolei gdzie dostępne są miejsca do ładowania samochodów elektrycznych, natychmiast pojawią się amatorzy wolnych miejsc do parkowania. To realne wyzwania, z którymi firma musi sobie poradzić.
Na razie sieć obejmuje trasę jak to powiedział jeden z przedstawicieli spółki „dla bogatych”. Kolejnym krokiem powinno być wejście w te rejony, gdzie komercyjnych inwestycji nie ma się co szybko spodziewać. Ponadto rynek musi być stymulowany zewnętrznie. Wydawało się od początku, że najbardziej naturalne jest, aby robiły to spółki skarbu państwa. Inicjatywa Lotosu to dobry początek.